Etykiety

piątek, 10 stycznia 2014

Kamień Gromu - recenzja




Grę „Kamień Gromu” nabyłam przy okazji wyprzedaży jej na Rebel. Niska cena zachęciła mnie do eksperymentu, który ostatecznie okazał się całkiem udany. Chociaż oceniam, że tytuł ten nie jest wart jego pierwotnej ceny, to za te 50 zł była to całkiem niezła transakcja.

„Kamień Gromu” należy do lubianego przeze mnie gatunku dungeon crawl. Jest to gra karciana, w której budujemy talię w trakcie gry. Na początku tworzymy bazę z kilkudziesięciu rodzajów kart. Z nich losujemy cztery rodzaje profesji oraz dwanaście kart przedmiotów, czarów i innych przydatnych w trakcie wyprawy rzeczy. Cztery dodatkowe rodzaje kart tworzą nasz ekwipunek bazowy. W trakcie gry kupujemy karty za te, które już posiadamy, rozbudowując w ten sposób naszą talię. Zaznaczyć trzeba, że karty którymi płacimy, nie opuszczają naszej talii, przez co powiększa się ona przez cały czas gry. Na obszarze gry mamy także trzy potwory, z którymi możemy walczyć. Idea polega na tym, by natłuc ich jak najwięcej (za każdego jest ileś punktów zwycięstwa) i zdobyć ostatecznie leżący pod spodem talii potworów tytułowy Kamień Gromu. Kto pod koniec gry ma więcej punktów, ten wygrywa.

Zasady „Kamienia Gromu” są proste, widać wyraźnie, że jest to gra europejska, nie przeładowana zasadami i dodatkami. Dodać trzeba, że są one ciągle rozbudowywane i aktualizacje ich można znaleźć na oficjalnej stronie. Rozgrywka jest klarowna, chociaż początek potrafi się bardzo mocno dłużyć, szczególnie, jeżeli na początku wylosuje się zbyt silnych wrogów. Wielu wymienia jako wadę „Kamienia Gromu” niewielki stopień interakcji między graczami. Poszczególni gracze się tu tylko ścigają, nie ma opcji walki między nimi ani utrudniania sobie nawzajem życia.

Ale to, co dla innych jest wadą, dla nas może być zaletą. Już w swoim podstawowym wariancie „Kamienia Gromu” naddaje się do gry solowej. Nie zmusza bowiem gracza do walki z drugim graczem, znajomość obu talii ma niewielki wpływ, co najwyżej można rywalizować o kupowanie kart (bo wszystkie mają limitowaną ilość), jednak z doświadczenia wiem, że to nie jest wielki problem. Twórcy gry zresztą przygotowali jej własny, solowy wariant, którego niestety nie ma w polskim wydaniu, ale można bez problemu pobrać go legalnie z sieci. Pisałam o nim w tym poście.

A jak oceniam rozgrywkę w „Kamień Gromu”? W wersji jednoosobowej gra dłuży się nieco mniej, szczególnie na jej pierwszym etapie, gdzie gracze zwykle tworzą swoje talie, starając się zebrać jak najwięcej jak najlepszych kart. Gdy zaczyna się drugi etap, w którym najważniejsze jest zwalczanie potworów, każdy i tak gra po swojemu, nie zwracając szczególnie uwagi na to, co robi druga strona. Dlatego też grając samodzielnie nie stoimy przed dylematem w rodzaju „bić innego czy grać dla siebie”, bo skazani jesteśmy niejako na grę pod swoje własne konto. A o wszystkim i tak decyduje ostatecznie nasze szczęście w dobieraniu kart. Bo już same walki mają bardzo niewielki stopień losowości, występujący głównie wtedy, kiedy gracz sam tego chce i jest gotów na hazard.

Wersja jednoosobowa wedle oficjalnych zasad gry jest przede wszystkim szybsza. Gramy tu tylko jednym graczem, to on buduje swoją talię i tłucze potwory. W paru miejscach przepisy są, moim zdaniem, niepotrzebnie udziwnione, ale ostatecznie „Kamień Gromu” spełnia całkiem nieźle standardy gry dostępnej w wersji dla jednego gracza, dlatego zresztą tutaj o nim piszę.Chociaż przyznaję, że jeśli chodzi o takie gry, to chyba lepiej mi się grało w jednoosobową wersję "Dungeoneer".

Wielkie pudło, w którym znajduje się „Kamień Gromu” to kolejny na rynku przykład przeładowania. Jako że mamy tu tylko karty i instrukcję, to całość mogłaby bez najmniejszego kłopotu znaleźć się w czymś o połowę mniejszym. Dodatkowo do gry dorzucono kilkadziesiąt niepotrzebnych, pustych kart, które w zamierzeniu autorów miały służyć rozdzielaniu pozostałych. Według mnie są one zupełnie bez sensu. Za to bardzo ładnie prezentują się grafiki na kartach. Są oczywiście w klimacie fantasy, ale jakieś takie mało „amerykańskie” i cukierkowe, mają własny styl i naprawdę mogą się podobać. Przypadły mi do gustu zdecydowanie bardziej niż np. te, które występowały we wspomnianym wcześniej „Dungeoneer”.

„Kamień Gromu” kupić można, chociaż na pewno nie jest to gra wybitna. W wersji wieloosobowej jest przeciętna, w wersji solowej – względnie dobra, chociaż znam lepsze. Polecam szukać jej w promocji i nie dawać za nią więcej niż 50 zł, bo wtedy przepłacicie. Poza tym, jeśli wam się spodoba, to musicie liczyć się z tym, że dodatki do niej dostępne są tylko w języku angielskim, w Polsce nie sprzedała się dobrze (co mnie nie dziwi) i nie będzie kontynuowana.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz