Etykiety

niedziela, 18 października 2020

Salt and Sanctuary - recenzja


Jest ciekawe, jak z gier typu Castlevania czy Metroid wyewoluowało coś, co nabrało swojego kształtu jako "Dark Souls". I choć podobają mi się "Soulsy", to jednak zawsze wolałam bardziej gry tego typu w 2D niż w 3D. Toteż bardzo mnie ucieszyło, kiedy dowiedziałam się, że istnieje gra, będąca nawiązaniem do "Dark Souls", ale w bliższej zdecydowanie Castlevanii konwencji 2D. Co więcej, okazało się, że jest to bardzo dobra gra. "Salt and Sanctuary", bo o nim piszę, dało mi masę dobrej zabawy, bez frustracji, która niestety była dla mnie nieodłączonym elementem rozgrywek w "Dark Souls".

Historia rozpoczyna się, kiedy nasz bohater zostaje wyrzucony na brzeg jakiejś wyspy. Płynął on statkiem, eskortując księżniczkę, która miała poślubić księcia z sąsiedniego królestwa by zażegnać zagrożenie wojną. Statek został jednak zaatakowany - najpierw przez jakichś ludzi, potem zaś przez potwora. Nasza postać, świadoma odpowiedzialności, wyrusza aby odnaleźć księżniczkę, która mogła przeżyć. Z czasem dowiaduje się jednak, że sytuacja wcale nie jest taka prosta - wyspę spowija mgła tajemnic, a poszukiwana księżniczka wcale nie musi być księżniczką.

Podobnie jak w "Dark Souls", fabuła w "Salt and Sanctuary" jest minimalistyczna i dość dobrze ukryta. Nie dostajemy jej wprost na tacy, musimy odkryć ją sami, wraz z kolejnymi spotkaniami i rozmowami. Wszystko tu jest mocno tajemnicze, a informacje dawkowane są nam skąpo. Przyznam, że nawet wolałabym aby jednak gra mówiła nam trochę więcej, bo choć zagadkowy nastrój całości jest niewątpliwie plusem, to jednak większość graczy po jej przejściu zapewne nie będzie rozumiała, co właściwie się stało. Kluczem są tu rozmowy, a także uważne czytanie opisów przedmiotów, szczególnie tych zdobywanych po pokonaniu bossów.

Jeśli zaś chodzi o realia gry, to "Salt and Sanctuary" wykorzystuje najlepsze cechy Castlevanii i Dark Souls. Świat jest dość obszerny, ale raczej liniowy, z kilkunastoma dużymi lokacjami do zwiedzenia. Większość tych lokacji jest ze sobą na różne sposoby połączona, mamy także możliwość otwierania między nimi różnych skrótów i przejść. Kilka lokacji ma charakter opcjonalny. W sumie, aby przejść całość, trzeba poświęcić ponad dwadzieścia godzin, choć to oczywiście zależy od naszych umiejętności, bo ktoś, kto ma dużą wprawę w takich grach zapewne skończy całość szybciej.

Aby nie było tak prosto, to poszczególne sekcje są nierzadko dla nas niedostępne od początku, musimy najpierw zdobyć pewne umiejętności związane ze skakaniem lub poruszaniem się, aby móc się tam dostać. Dorzućmy do tego fakt, że gra, w stosunku do początkowych zamierzeń, została mocno okrojona, jeśli chodzi o rozmiar. Przy czym mamy tu wygodny system komunikacji, połączony z teleportami, przez co raczej rzadko będziemy w tej grze tracić czas na próżne bieganie tam i z powrotem, jak np. w niektórych późnych Castlevaniach.

Podobnie jak w Dark Souls, mamy tu bogaty system rozwoju postaci, przypominający nieco Sphere Grid z "Final Fantasy X". Tak jak i tam, po zdobyciu poziomu zdobywamy punkt (tu pod postacią perły), który pozwala nam zrobić krok na drzewku umiejętności. Drzewko jest mocno rozgałęzione, widać w nim trasy wytyczone pod kątem określonych profesji, ale nie jest to wszystko jednoznacznie określone - możemy rozwijać postać jako wojownika, ale jeśli poświęcimy więcej czasu, to nic nam nie szkodzi, by sięgnąć do drzewka rycerza, zabójcy, maga itd. Rozwój postaci opiera się na soli - wygląda to podobnie jak dusze w  "Dark Souls" - za określoną ilość zdobytej soli możemy wbić kolejny poziom. Solą też płacimy za ulepszenia przedmiotów. Obok nich jest tu jeszcze druga waluta - złoto. Nim płacimy za zakupy u kupców.

No właśnie, ekwipunek to kolejny mocny punkt tej gry. W "Salt and Sanctuary" mamy ponad 600 przedmiotów, każdy rodzaj ekwipunku możemy ulepszyć do siedmiu poziomów, a dodatkowo możemy posiadane bronie i zbroje przemieniać w ich inne, mocniejsze wersje (które także można ulepszać). Naturalne, wymaga to zdobywania surowców, co nie jest proste, a liczba niektórych z nich jest bardzo ograniczona. Niemniej, to bardzo mocny i rozbudowany element rozgrywki - choć wymaga od gracza pewnej cierpliwości.

A rozwijać postać i ekwipunek trzeba, bo poziom trudności tej gry jest wysoki - nie ma tu ponadto opcji jego regulacji. W "Salt and Sanctuary" zginąć jest łatwo - zarówno z powodu wrogów jak i otoczenia. Zwykli, regularni przeciwnicy potrafią być trudni (niektórzy to wręcz mini bossowie) i wymagający, nawet silna postać może łatwo zginąć, jeśli zostanie otoczona. Z kolei by się wszędzie dostać, trzeba regularnie dokonywać wyczynów akrobatycznych - przyznaję, że chyba częściej w tej grze ginęłam w wyniku nieudanych skoków, wspinania się itd. niż w wyniku walk z przeciwnikami.

Oczywiście, grzechem byłoby nie wspomnieć o bossach - oferują oni zróżnicowany poziom trudności i najróżniejsze style walki. Przyznam, że jak na grę 2D to wyciągnięto tu chyba maximum różnorodności akcji, jakie mogą wykonywać. Dużo oczywiście zależy od naszej postaci - z jednymi bossami łatwiej poradzi sobie szybki wojownik, z innymi - typowy tank, z innymi - strzelec itd. Przy czym walki z bossami są tu wyraźnie szybsze niż w takim "Dark Souls", gdzie czasami potrafiły trwać dobre kilka minut. Praktycznie każda wymaga jakiegoś przygotowania, dobrania odpowiedniego stroju, pierścieni, amuletów, a czasem nawet przygotowania sobie specjalnej broni.

"Salt and Sanctuary" nie jest na pewno graficznym fajerwerkiem. Grafika jest specyficzna, choć niewątpliwie ma swój styl i tworzy klimat. Brak jej może takiej okazałości, jak choćby w DSowych "Castlevaniach", większość jest tu bowiem ciemna i ponura. Grafiki są ręcznie rysowane i potrafią się podobać, nieco mniej dobrego mogłabym powiedzieć o wyglądzie postaci, takim bardziej kreskówkowym i raczej monotonnym. Lepiej wypadają już wrogowie oraz bossowie. Oprawa dźwiękowa także nie robi szału, ale też nie przynosi grze wstydu - ot, przeciętność. Cóż, to nie jest produkcja wielkobudżetowa i nie w tej wizualnych aspektach tkwi jej siła. Choć wiem, że dla niektórych będzie to poważna bariera.

Ogólnie jednak gra wygrywa swoją miodnością. Po prostu gra się w nią bardzo dobrze. Należę do osób, które nie tak znowu często sięgają ponownie po ten sam tytuł, zwłaszcza zaś w krótkim odstępie czasu. Zaś "Salt and Sanctuary" przeszłam niemal z marszu dwa razy, za każdym razem całkowicie odmiennym typem postaci - i w obu przypadkach znakomicie się bawiąc. Przyznać uczciwie muszę - trudny jest początek rozgrywki, gdy musimy się przyzwyczaić do obsługi. Gra została początkowo stworzona na PlayStation 4 i jej sterowanie dostosowano do pada. Przy graniu na komputerze (a ja na nim właśnie grałam), trzeba się na starcie do tego przyzwyczaić. Za drugim razem grałam w "Salt and Sanctuary" przy pomocy pada - i różnica w komforcie rozgrywki była znaczna.

Nie dziwi zatem, że gra zyskała bardzo pochlebne oceny i wysokie noty, choć wszyscy w sumie chwalili grę za to, jak dobrze emuluje "Dark Souls" w wersji 2D. I owszem, tu właśnie tkwi jej siła. Jeśli komuś mało po trzech częściach Dark Souls, to tu na pewno znajdzie wszystko, czego szukał - naturalnie, pod warunkiem, że zaakceptuje tę konwencję graficzną. Fani klasycznych Castlevanii, którzy już dość długo nie dostali niczego nowego, też pewnie będą oczarowani. A komu odradzam? Przede wszystkim tym, którzy szukają gier prostych, bardziej do odstresowania się niż do szukania wyzwania. Sama jednak mogę zaznaczyć, że jeśli kiedyś powstanie jej kontynuacja, to kupię ją niemal na pewno.

Salt and Sanctuary - opis przejścia

Statek

Zaczynamy na statku. To jest wyłącznie krótki prolog, gdzie nauczymy się podstaw ruchu i walki. Idziemy przed siebie, zabijając przeciwników, by w końcu wyjść na pokład. Tu pojawi się wielki potwór, który zmienicie nas błyskawicznie.

Shivering Shore

1) Początek gry
2) Staruszek
3) Klucz do Sanktuarium
4) Sanktuarium
5) Skrzynia
6) Wejście do Festering Banquet
7) Wyjście z Village of Smile (otwierane od wewnątrz).

Pierwsza lokacja w grze. Po kilku krokach spotkamy staruszka. W zależności od odpowiedzi, dostaniemy jeden z trzech Creedów - The Three, The Iron Ore albo Devara Light. Jeśli odpowiemy "Nie" każde z pytań, wówczas będziemy mogli sami wybrać. Otrzymamy Candelabra of the Three, Metal Icon albo Earthen Vessel. W zależności od wyboru, będziemy mogli zdobywać inne przedmioty. Wybór nie jest ostateczny - za drobną opłatą można go zmienić.

Po dokonaniu wyboru podążamy dalej, czytając informacje w butelkach, z których poznamy kombinacje klawiszy umożliwiających nam wykonywanie różnych akcji.  Zabijając zombie dojdziemy do skrzyni, w której znajdziemy Sanctuary Key. Nim też otworzymy znajdujące się nieopodal drzwi. Prowadzą one do pierwszego w grze Sanktuarium. Sanktuaria są punktami respawnu, można tu się leczyć, zdobywać dodatkowe poziomy doświadczenia oraz umiejętności. Zawsze respawnujemy się w ostatnim posiadanym sanktuarium.

Po wyjściu na zewnątrz wspinamy się na dach, by zdobyć 3 Red Shard i Pouch of Salt. Idąc dalej w prawo walczymy z zombiakami, by zdobyć kolejne Pouch of Salt. Dalsza droga doprowadzi nas do następnej lokacji.

 Festering Banquet

1) Wyjście do Shiverng Shore.
2) 3 x Red Shard
3) Stone Merchant i drabina.
4) Pouch of Salt.
5) 20 x Dagger, 3 x Torch.
6) Bell of Return.
7) 3 x Red Shard
8) Stone Cleric
9) Dźwignia i Mend
10) Kaplica
11) 3 x Red Shard, Stone Blacksmith
12) Rouge Set
13) 5 x Grenado
14) Bandaged Ring
15) Sodden Knight
16) Drzwi otwierane Fortress Key
17) Nameless Knight
18) Czarna Perła
19) Woodsman's Axe, Cotton Tunic i Cotton Trousers.
20) Pitchfork i Pouch of Salt. Droga do Bandit Pass.
21) Dźwignia, łuk i strzały.
22) Bundle of Salt i Soldier's Spear.
23) Ukryte przejście.
24) Lightning Bolt
25) Stone Mage, Stained Page oraz Armored Mite
26) Nomad
27) Dźwignia.
28) Ukryte przejście
29)Pouch of Salt, Kismet Stone
30) Wejście do Village of Smiles.

Naszym pierwszym celem po wejściu tutaj jest w miarę szybkie dostanie się na drugi poziom, wyjście w lewo i otwarcie skrzyni ze Stone Merchant, a potem kopnięcie drabiny. W ten sposób stworzymy sobie skrót. Przedmioty klasy "Stone" pozwalają nam w Sanktuarium przywołać przedstawicieli danej profesji, z których usług możemy tam potem korzystać. Niedaleko znajdziemy dwóch kolejnych - Stone Cleric i Stone Blacksmith. W północno-wschodniej części wieży jest Kaplica - to miejsce działa jak Sanktuarium, z tym, że nie można tam zdobywać nowych umiejętności ani poziomów doświadczenia.

Upewnijmy się, że pozbieraliśmy całą sól oraz dodatkowe przedmioty.Najpierw spenetrujmy zachodnią wieżę - znajdziemy tam m.in. pełen zestaw zbroi dla Złodzieja. Zrobiwszy to, należy się przygotować, gdyż na szczycie wschodniej wieży czeka na nas pierwszy w tej grze boss. Polecam zdobyć tak 5-7 poziom doświadczenia, zanim na niego ruszymy.

Boss: Sodden Knight

To pierwszy boss, więc kilka porad ogólnych - bossowie w tej grze są trudni i bardzo rzadko zdarzy się nam pokonać takiego z marszu. Dlatego lepiej nie pchać się do nich mając pełno soli. W walkach z bossami bardzo często pomagają nam przedmioty, ale trzeba pamiętać, że użyty przedmiot to stracony przedmiot, nawet jeśli przegraliśmy. Dlatego dobrze jest zawsze stoczyć sobie kilka próbnych walk, by wymacać mechanikę starcia, a przedmiotów używać, gdy będziemy już mieli jakieś realne szanse na sukces. Większość bossów ma typy ataku slash (cięte) albo strike (obuchowe) i jest na nie sama mniej lub bardziej odporna. Do tego dochodzą słabości żywiołowe - większość bossów jest wrażliwa/odporna na ogień, błyskawice, lód, magię lub świętość. Znajomość tego pozwala znaczne zwiększyć szanse wygraneh.

Ta walka może sprawić nieliche trudności początkującym graczom. Sztuka polega tu na szybkim unikaniu jego ataków oraz turlaniu się. Sodden Knight jest powolny i wrażliwy na ogień. Ma ataki typu slash i sam jest na slash dość odporny. U kupca możemy kupić przedmiot, który nakłada naszej broni moc ognia. Warto założyć zbroję Złodzieja - choć daje nam niższą ochronę, to sprawia, że poruszamy się szybciej, a to szybkość jest tu naszym priorytetem. Zabawa polega na uderzaniu z doskoku, turlaniu się za jego plecy i zadawaniu ciosów oraz na przeskakiwaniu nad rzucanymi błyskawicami. Jeśli błyskawice to dla nas poważny problem, można skorzystać z granatów, aby szybko zdjąć mu pierwszą połowę paska HP.

Gdy Sodden Knight straci połowę HP, będzie trochę rzadziej strzelać, wyprowadza za to długie sekwencje ciosów. W tym fragmencie walki trudniej do niego podejść - można wykorzystać posiadane granaty i sztylety. Jest na tyle powolny, że możemy nimi go nawet zabić.

Gdy go zabijemy, zdobędziemy Fortress Key oraz jego prochy. Schodzimy na dół do drzwi na prawo od dźwigni, których wcześniej nie mogliśmy otworzyć Teraz je otworzymy niedaleko za nimi spotkamy rycerza - odpowiadamy dwa razy "Yes" na jego pytania. Idąc dalej na wschód zdobędziemy zestaw drwala oraz bonusową czarną perłę - taką samą jak te, które zdobywamy przy awansach na poziomy. Teraz zeskakujemy na dół, idąc najpierw na wschód po widły. Nieco dalej jest Bandit's Pass, nasz kolejny cel, ale zanim tam pójdziemy, dokończmy eksplorację tej lokacji. Ruszamy zatem na zachód, by wrócić do wieży.

Wracamy do wieży, przesuwamy dźwignię by podnieść kratę i zabrać leżący obok łuk i strzały. Tym samym zyskamy wygodny skrót drogi. Idziemy na dół. Tu skaczemy po platformach na zachód u góry, by zdobyć Soldier's Spear. Zeskakujemy na dół, uważając, bo część podłoża to też platformy, które pękają pod nami. Idziemy najpierw na wschód i otwieramy ukryte przejście na wprost nas, na najniższym poziomie. Przechodzimy nim, rozbieramy się, aby poruszać się jak najszybciej, po czym zeskakujemy na sam dół, po drodze zabierając czar Lightning. Wchodzimy do lokacji po lewo, zapalamy pochodnię, szybko biegniemy, turlamy się przez potwora (Armored Mite jest dla nas na tę chwilę raczej nie do pokonania) i zabieramy Stained Page oraz Stone Mage. Mając to wracamy na górę.

Salt and Sanctuary - ofiary

Podczas rozgrywki znajdziemy sporo kamiennych figurek. Każdą z nich możemy ofiarować w sanktuarium przynależnym tej frakcji, z którą jesteśmy związani. Od tej pory postać ta będzie przebywać w danych sanktuarium. Postacie takie świadczą określone usługi i zapewniają bonusy dla lokacji, w której dane sanktuarium się znajduje.

Lokalizację wszystkich figurek dostępnych w grze znajdziecie w moim opisie przejścia. Każdej figurki można użyć tylko raz. Jeśli w danym sanktuarium użyjemy Stained Page, wówczas jego mieszkańcy nas zaatakują. 

Stone Leader
Pozwala nam zwiększyć nasze zaangażowanie się w organizację. Ilość soli zdobywanej z zabitych w tej lokacji wrogów zwiększa się o 10%

Stone Mage
Sprzedaje przedmioty magiczne oraz zwiększa skuteczność magii w tej lokacji.

Stone Blacksmith
Sprzedaje broń, umożliwia ulepszanie ekwipunku, dodaje bonus do ataku podczas walk w tej lokacji.

Stone Alchemist
Umożliwia przemianę przedmiotów w ich silniejsze wersje, a także zwiększa odporność na magię w tej lokacji.

Stone Sellsword
Pozwala aktywować tryb multiplayer, w którym możemy wynająć bohaterów innych graczy, aby nam pomagali, a także możemy toczyć z nimi walki. Podnosi skuteczność działania tarczy w tej lokacji.

Stone Cleric
Możemy od niego kupować modlitwy, zwiększa on także ich skuteczność w tej lokacji.

Stone Guide
Umożliwia nam przenoszenie się do innych sanktuariów, zwiększa szans na zdobycie przedmiotów od wrogów w tej lokacji.

Stone Merchant
Nie daje nam żadnych bonusów, za to oferuje dość dużą ilość przedmiotów na sprzedaż.

Salt and Sanctuary - pierścienie i amulety

Pierścienie i amulety są elementami ekwipunku, które zwiększają nasze umiejętności lub dodają jakieś dodatkowe zalety. Ich dokładne rozmieszczenie podałam w opisie przejścia, gdzie znajdziecie mapy wszystkich lokacji. Tutaj opiszę natomiast, do czego co służy.

Pierścienie
Możemy nosić na raz wyekwipowane cztery pierścienie.

Nazwa: Bandaged Ring
Efekt: Zmniejsza rany - pasek HP obniża się na stałe o mniej niż zwykle po trafieniach.
Gdzie: The Festering Banquet

Nazwa: Bloodflower Ring
Efekt: Zwiększa siłę ataku.  
Gdzie:The Ruined Temple

Nazwa: Bloodluster's Ring
Efekt: Większa szansa, że przeciwnik zginie od jednego trafienia
Gdzie: Ziggurat of Dust

Nazwa: Brightcoral Ring
Efekt: Zwiększa Willpower
Gdzie:  The Watching Woods

Nazwa: Burning Sky Ring
Efekt: Zmniejsza koszt rzucania zaklęć.
 Gdzie: Ziggurat of Dust

Nazwa: Charged Ring
Efekt: Zwiększa Magic.  
Gdzie: Dome of the Forgotten

Nazwa: Conduit of mind
Efekt: Zwiększa Focus.
Gdzie: Village of Smiles.

Nazwa: Crystalmoat Ring
Efekt: Zmniejsza Fatigue o połowę.
Gdzie: Sunken Keep

Nazwa: Dancing Ring
Efekt: Zwiększa odporność na ataki typu Slash. 
Gdzie: Salt Alkymancery

Nazwa: Defender's Ring
Efekt: Zwiększa odporność na ataki typu Strike
Gdzie: Fort-Beyond-the-Mire

sobota, 3 października 2020

Dragonsphere - recenzja


Lata temu władca królestwa Gran Callahach wyruszył, wspólnie ze swym synem Callashem oraz nadwornym czarodziejem Ner Tomem na wyprawę, której celem było unieszkodliwienie czarnoksiężnika Sanwe. Odnieśli sukces, Sanwe został uwięziony w swojej wieży i miał na długo przestać niepokoić mieszkańców okolicznych ziem. Zdążył jednak przysiąc, że powróci, a jego celem będzie Callash. Mijał czas i nadszedł dzień, w którym to Callash objął tron po swym zmarłym ojcu. W tym samym momencie na powierzchni znajdującej się w pałacu magicznej kuli Dragonsphere, pojawiły się rysy. Oznaczały one, że chwila powrotu Sanwe jest bliska. Callash uznał, że nie może czekać i wyruszył, by pozbyć się czarnoksiężnika, nim ten zagrozi jego królestwu.

Historia, która wprowadza w świat "Dragonsphere" nie wydała mi się jakoś szczególnie oryginalna czy porywająca. Podobnie było z pierwszymi fragmentami rozgrywki, dość przeciętnymi i niczym nie zaskakującymi. Przez cały czas miałam wrażenie, że zbyt mocno z czymś mi się to wszystko kojarzy. I owszem, porównania z serią "King's Quest" nasuwają sie bardzo szybko i nie są wcale przypadkowe. Mimo takiego początku, "Dragonsphere" jest o wiele lepszą grą, niż się może na starcie wydawać. Nieprzypadkowo bowiem była jedną z wyżej ocenianych gier przygodowych swoich czasów.

Zacznę od fabuły - choć początkowo wydaje się schematyczna, to jednak w pewnym momencie odkrywamy, że to tylko pozór. "Dragonsphere" jest jedną z tych przygodówek, które faktycznie mają ambicję opowiedzenia jakiejś historii, a nie tylko stworzenia tła dla kolejnych zagadek. Kolejne wydarzenia wynikają z poprzednich, świat wokół nas ulega pewnym zmianom, podobnie jak nastawienie jego mieszkańców. Co więcej, historia, chociaż dość krótka, potrafi nawet zaskoczyć, co odbieram jako bardzo duży plus. Ze znanych mi gier tego gatunku, ta należy zdecydowanie do tych ciekawszych od strony fabularnej.

Tym, co "Dragonsphere" także bardzo mocno wyróżniało w swoich czasach, była grafika. Szczególnie animacje ruchu wypadają bardzo dobrze i płynnie, ale i reszta nie odstaje, sprawiając, że gra ta nie wygląda nawet aż tak bardzo retro jak inne z tej samej epoki. Lokacje są ładne, a co ważne, widać w nich wszystko dość wyraźnie, nie ma tu sytuacji, w których przegapimy jakiś przedmiot, bo jest po prostu niewyraźny. Od strony muzycznej jest też nieźle, ponadto gra jest w całości udźwiękowiona, wszystkie kwestie są mówione i wypadają dobrze.

Jak na przygodówkę przystało, "Dragonsphere" opiera się na zagadkach. Przyznaję, gdy tak grałam, to kilka razy złapałam się na tym, że wolałabym chyba tę grę jako RPG. Nie chodzi mi o samą sympatię do gatunku. "Dragonsphere" jest grą dosyć krótką, a spora część zagadek nie należy do specjalnie wymagających. Takich naprawdę trudnych jest tu może 2-3. Jest ich za to spora różnorodność - od typowych "weź przedmiot i użyj go", przez łamigłówki dialogowe, pamięciówki po nawet minigierkę hazardową, w której musimy wygrać kilka razy, by zdobyć niezbędne przedmioty. W tym wszystkim "Dragonsphere" też dość mocno zbliża się do "King's Quest". Mamy tu nawet system punktów, które otrzymujemy za dobrze przeprowadzone akcje oraz rozmowy i za znalezione przedmioty. Różnica jest na pewno w większym nacisku na dialogi oraz większej swobodzie wykorzystywania posiadanych rzeczy.

"Dragonsphere" nie jest grą ani specjalnie długą, ani przesadnie trudną, ale mimo wszystko jest niezła. W swoich czasach zbierała bardzo wysokie oceny. Dzisiaj oczywiście nadgryzł ją już ząb czasu, ale wydaje mi się, że fani klasycznych przygodówek nie będą nią rozczarowani. Szczególnie, jeśli ktoś jest fanem "King's Quest" i wie, że kolejnych gier o przygodach rodziny królewskiej z Daventry już nie będzie.

Dragonsphere - opis przejścia

Uwaga: w tej grze bardzo ważne jest, w jaki sposób rozmawiamy z innymi - warto być uprzejmym wobec tych, od których czegoś oczekujemy, ale wobec tych, którzy nam podskakują, warto być stanowczym. Jeśli rozmowa nam się nie ułoży, nie ma co panikować, wystarczy wyjść z lokacji i wrócić do niej ponownie.

 Zaczynamy w królewskiej sypialni. Korzystamy z szafki nocnej, a potem oglądamy leżącą na niej książkę (2/2). Idziemy do pokojów królowej i czytamy jej dziennik. Potem idziemy do sali spotkań. Wyciągamy książki na dolnym regale (2/4), a potem gobelin na wschodniej ścianie (2/6). Idziemy do sali tronowej, gdzie możemy zmyć głowę naszemu bratu, a potem zaglądamy do Dragonsphere (1/7). Potem idziemy do sali balowej, skąd zabieramy ze stołu kielich (1/8) i kość (1/9). Warto też porozmawiać kilka razy ze służącą.

Idziemy do sali narad. Po rozmowie z żoną i matką zabieramy ze stołu miecz (1/10) i kamień ochronny (1/11). Wracamy do sali tronowej, z nie wychodzimy na dziedziniec, a tam przechodzimy przez bramę na podzancze. Tutaj rozmawiamy z Shapechangerem (1/12), Soptusem (1/13) i Faerie (1/14), a następnie z kupcem, którego prosimy o owoc (1/15). Po wszystkich tych rozmowach wychodzimy z lokacji, idąc na wschód. Przenosimy się na mapę świata i idziemy do Brynn Fann.