Etykiety

niedziela, 19 grudnia 2021

Castlevania 1 - recenzja

Historia gier komputerowych zna wiele długich serii - ale niewiele z nich przetrwało próbę czasu naprawdę długo. Startując w 1986 z grą "Castlevania", firma Konami raczej nie przypuszczała, że oto tworzy klasyka, który stanie się początkiem dla serii kilkudziesięciu gier wydawanych na przestrzeni ponad trzydziestu lat. Nawet tacy rekordziści jak Final Fantasy czy Dragon Quest tu odpadają.

Oryginalnie gra nie miała wyszukanej historii. Łowca wampirów - Simon Belmont przybywa do zamku Draculi, aby go pokonać. Jednak w miarę, jak seria się rozrosła, twórcy postanowili i tę część osadzić fabularnie w jej ramach. W chronologii fabularnej znalazła się na czwartym miejscu. Podano, iż akcja toczy się w 1691 roku, sto lat po wydarzeniach z gry "Castlevania II: Belmont's Revenge". Zamek Draculi, zniszczony przez Christophera Belmonta, pojawia się ponownie. Kolejny potomek tego rodu, Simon Belmont, zostaje wezwany przez mieszkańców Transylvanii, aby przyszedł im z pomocą. Biorąc ze sobą bicz Vampire Killer, rodzinną relikwię rodu Belmontów, Simon wyrusza w podróż.
Gra obejmuje osiemnaście poziomów podzielonych na sześć sekcji. Przedstawiają one kolejne fragmenty zamku Draculi. Na końcu każdej z sekcji czeka boss, zaś na końcu ostatniej - sam Dracula. Cała obsada wyjęta została z klasyki grozy - mamy więc szkielety, ghoule, nietoperze, zombie, mumie itd. Autor gry, Hitoshi Akamatsu, mówił, że jego celem było stworzenie produkcji jak najbliższej klasyce grozy. Konstrukcja gry jest całkowicie liniowa, trzeba ją przechodzić idąc cały czas przed siebie, nie ma tu nawet opcji cofania się do poprzednich lokacji. Lokacje nie są znowu takie małe. W niektórych z nich pojawiają sie dodatkowe utrudnienia w postaci wody, ruchomych platform czy też pułapek.

Gracz steruje poczynieniami Simona Belmonta. początkowo ma do dyspozycji tylko słaby bicz, jednak w miarę upływu gry zdobywa do niego usprawnienia, a także dodatkowe bronie specjalne,  pozwalające atakować na duży dystans, a nawet zatrzymywać czas. To w dużej mierze od taktyki ich wykorzystania zależy, jak poradzi sobie z przeciwnościami czekającymi w korytarzach zamku Draculi.

"Castlevanię" wyróżniała nie tylko charakterystyczna, horrorowa otoczka, która niewątpliwie przyczyniła się do jej popularności. Równie ważny był bardzo wysoki poziom trudności, jaki oferuje ta gra. To jedna z tych produkcji, które "nie wybaczają" - HP mamy niewiele, możliwości jego regeneracji są ograniczone, żyć mamy tylko trzy, a co gorsza, każda utrata życia skutkuje także utratą wszystkich posiadanych bonusów, broni itd. Ostatni bossowie są iście rzeźniccy - ich pokonanie to wyzwanie dla najlepszych graczy ale też i powód do dumy, jaką daje nam w grach. Dodatkowym utrudnieniem jest licznik czasu, który przeznacza nam określoną ilość minut na zaliczenie każdej sekcji.

"Castlevania" rozpoczynała serię, więc wiele elementów, jakie pojawiły się w niej później, tu było jeszcze nieobecnych. Nie ma tu zatem rozwoju postaci w trakcie rozgrywki czy jakiejś ciekawszej fabuły. Liczyła się czysta grywalność -  i pod tym względem "Castlevania" oferowała w swoich czasach bardzo wiele. To właśnie sprawiło, że stała się tytułem kultowym, uwzględnianym we wszystkich zestawieniach najlepszych i najważniejszych gier, jakie powstały.
Nie bez znaczenia była też wysoka jakość wykonania samej gry. "Castlevania" mogła się pochwalić niezłą i czytelną grafiką z dopracowanymi tlami oraz animacjami ruchu. Gra wyciągała sporo z rządzącej wówczas na rynku konsoli NES. Do tego dochodziła muzyka - zrobiona naprawdę stylowo i z klimatem, co miało stać się później wyznacznikiem serii.

Interesujący może być fakt że gra powstawała równolegle z inną grą o tej samej tematyce - "Vampire Killer". Obie były do siebie bardzo podobne, choć "Vampire Killer" wprowadzał dodatkowe bajerki - np. na każdym poziomie ukryty był klucz, który gracz musiał znaleźć, jeśli się chciał dostać na następny. W Europie "Castlevania" została wydana pod tytułem "Vampire Killer", co wywoływało potem liczne zamieszania w tytulaturze.
Od wydania tej gry minęło trzydzieści trzy lata, ogromna ilość czasu. Sprawia to, że pozostaje ona dzisiaj przede wszystkim retro ciekawostką. Warto jednak zaznaczyć, że niezależnie od tego, nadal jest grą trudną - to w dużej mierze sprawia, że polecam w nią zagrać, głównie po to, aby się sprawdzić i przekonać, czy coś, pokolenia graczy traciły włosy z głowy, wciąż może nam zaimponować. A zapewniam, że może.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz