Etykiety

niedziela, 11 września 2022

The Legend of Kyrandia 3: Malcom's Revenge - recenzja


Pierwsza część serii "The Legend of Kyrandia" była dość konwencjonalną, ale sympatyczną przygodówką. Jej kontynuacja, "The Legend of Kyrandia 2: The Hand of Fate" nie wnosiła jednak niczego świeżego, stając się po prostu kolejnym przeciętniakiem w gatunku. Dlatego też z pewnymi wątpliwościami podchodziłam do trzeciej części cyklu, "The Legend of Kyrandia 3: Malcom's Revenge", aczkolwiek tutaj twórcy postanowili jednak zastosować kilka ciekawych rozwiązań. Już sam pomysł osadzenia głównego antagonisty w roli protagonisty zapowiadał coś więcej niż tylko powtórkę z rozrywki.

Historia rozpoczyna się, kiedy Malcolm, morderczy błazen, powraca do świata żywych. Co ciekawe, twierdzi on, że nie jest mordercą króla i jego żony. Jednak jego przewrotny charakter i wrodzona złośliwość sprawiają, że nikt mu nie wierzy. Malcom postanawia opuścić Kyrandię, a potem wrócić, aby móc wywrzeć swoją zemstę. Niespodziewanie natomiast okazuje się, że przyjdzie mu odgrywać role, w jakiej sam siebie nigdy nie widział - bohatera  wybawcy.

Od samego początku widać, że robiąc tę część serii, zdecydowano się na kilka innowacji i zmian. Po pierwsze, poza klasyczną mechaniką "weź przedmiot i go użyj", gra oferuje także możliwość różnego zachowania - Malcom może być miły a może też kłamać i oszukiwać, co wpływa na reakcje otoczenia. Generalnie, w odróżnieniu od jedynki i dwójki, tutaj położono większy nacisk na kreację głównego bohatera, dowiadujemy się o nim znacznie więcej niż o Brandonie czy Zanthii.

Rzeczą inspirowaną zapewne nieco grami Sierry jest dwójka narratorów, anioł i diabeł, będących odzwierciedleniami dobrej i złej strony duchy Malcolma. Komentują oni na bieżąco nasze poczynania, kłócąc się ze sobą i dodając grze sporo humoru. "The Legend of Kyrandia 3: Malcom's Revenge" jest generalnie lekką grą, tak jak poprzedniczki, sporo tu dowcipów, ale ten element dodatkowo tu pomaga. Przyznam, że śmiałam się tu na pewno częściej niż w poprzednich grach. Aby dodatkowo podkreślić ten humorystyczny aspekt rozgrywki, twórcy dodali śmiech widowni, kojarzony z serialami komediowymi. Chyba w żadnej innej grze nie spotkałam się z czymś takim.

Pewne zmiany zaszły też w obrębie rozgrywki. Po pierwsze, gra daje nam kilka możliwości rozwiązywania poszczególnych zagadek, co jednak oznacza pewne podniesienie poziomu trudności. Mamy także trzy różne ścieżki wiodące do zakończenia. Do kompletu brakuje mi chyba tylko różnych zakończeń, ale niestety, to jeszcze nie te czasy. Podobnie jak w jedynce, jest tu kilka trudniejszych momentów, wymagających nie tylko myślenia, ale i cierpliwości, gdyż wykonanie tych zadań po prostu pochłania sporo czasu. Te momenty potrafią denerwować i jeśli ktoś jest niecierpliwy, to mogą go one nieźle wkurzyć.

Sprzedaż wydanej w 1994 roku "The Legend of Kyrandia 3: Malcom's Revenge" była bardzo dobra, choć w tym okresie Westwood miało całkowicie olać większość swoich gier, skupiając się całkowicie na sukcesie serii "Command and Conquer". Mimo tego, gra osiągnęła lepszą sprzedaż niż dwie poprzednie razem wzięte, zyskując ponadto sporo dobrych recenzji. Niestety, pomimo tego wszystkiego, nie zdecydowano się na kontynuowanie cyklu. Inna sprawa, że zakończenie trzeciej części jest całkiem udane.

Czy "The Legend of Kyrandia 3: Malcom's Revenge" jest grą lepszą od poprzedniczek? Owszem, jest. Praktycznie pod każdym względem gra zaliczyła pewien progres. Dotyczy to także grafiki - całkiem udanie wprowadzono tu elementy 3D, bez jednoczesnej rezygnacji z klasycznej, eleganckiej grafiki 2D. Ta pozostała w większości na poziomie części drugiej. Osobiście żałuję, że te zmiany nie zaszły już na etapie części drugiej. Kto wie, może gdyby wprowadzono je już wcześniej, to seria miałaby szansę na dłuższe życie?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz