Etykiety

niedziela, 21 lipca 2019

Ishar: Legend of the Fortress - recenzja


Kiedy Jarel i jego towarzysze pokonali zagrażającego Arborei Morgotha, wydawało się, że oto krainę tę czekają lata dostatku. Mądre rządy nowego władcy przyniosły tym ziemiom spokój, zaś elfy zmieniły ich nazwę na Kendoria. Trwało to do momentu, kiedy Jarel zginął podczas polowania. Brak władcy sprawił, że poszczególni, lokalni panowie zaczęli walczyć o wpływy i swoje dominia. Spokojna niegdyś kraina pogrążała się w konflikcie, który przyciągał, niczym płomień świecy ćmy, niespokojne dusze. Wśród tych awanturnik był Krogh. Nie był on jednak zainteresowany służbą komukolwiek z dawnych przyjaciół Jarela, gdyż jego ambicje sięgały o wiele wyżej. Na wschodzie Kendorii wzniósł twierdzę zwaną Ishar i rozpoczął budowanie własnego kultu. Pod jego sztandar ściągali ludzie jak i potwory. Nad Kendorią zawisło widmo nowego mrocznego władcy.

Tak rozpoczyna się Ishar: Legend of the Fortress, pierwsza (choć to nie do końca ścisłe określenie) gra z popularnego na początku lat 90 cyklu RPG autorstwa francuskiej firmy Silmarils. Gra była fabularną kontynuacją Crystals of Arborea, osobliwej mieszanki RPG i gry taktycznej. Cykl ten zdobył też sporą popularność w Polsce - pierwszy raz grałam w te gry dzięki płytom dołączonym do magazynu Gambler. Ishar: Legend of the Fortress był także grą ważną dla gatunku, gdyż wyznaczał pewne trendy, które potem miały się w komputerowych RPG przyjąć, choć w nieco innej może formie.

Mechanicznie Ishar korzysta ze sprawdzonych wcześniej rozwiązań, rodem z dunegon crawli. Obserwujemy zatem świat z perspektywy bohaterów (FPP), walki toczą się w czasie rzeczywistym. Jednakże, inaczej niż w dunegon crawlach, tu mamy całkowicie otwarty świat, jak w sandboxach, zaś lochy stanowią tylko część (choć ważną) rozgrywki. Interfejs przypomina mi nieco serię Might and Magic, ale jest ładniej zrobiony i czytelniejszy.

Generalnie, to, co najbardziej wyróżnia Ishar: Legend of the Fortress, jest estetyka. Cóż, Francuzi ją kochają, więc nic dziwnego, że zrobiona przez nich gra jest naprawdę ładna. Dotyczy to zwłaszcza świata, który jest barwny, kolorowy i przyjemny dla oka. Można co prawda postawić zarzut, że lokacje danego typu są mało urozmaicone, ale trzeba przy tym pamiętać, że mówimy o grze z początku lat 90. Jak na swoją epokę, ta gra naprawdę ładnie wygląda. Swoje dokładają też dźwięki - gdy idziemy przez świat, słyszymy szum wody, odgłosy ptaków, natury - i to zrobione tak, że dzisiaj, prawie 25 lat później, nie rażą one uszu grających. Ciekawe jest, że świat ma nawet swoje własne powiedzonka ("Warm tear" na powitanie).

Nie jest to gra szczególnie długa, świat nie jest tak ogromny jak choćby w grach z serii Ultima. Mamy co prawda sporą swobodę (wyraźnie większą niż w np. Ishar 2), ale pewne rzeczy, takie jak poziom trudności danych lokacji czy dostęp do danych zaklęć, ograniczają tę wolność. Fabuła jest prosta, ale gra dość klarownie daje nam do zrozumienia, co i gdzie zrobić - pod tym względem pierwsza część Ishar jest wręcz nawet lepsza od trochę chaotycznej następczyni, w której ambicje przerosły nieco twórców. Jednocześnie poziom trudności jest mimo wszystko niezbyt wysoki - nie spotkałam się tu z sytuacją, bym w jakimś miejscu utknęła i musiała długo grindować, by pokonać jakiegoś bossa.

Gra ma kilka ciekawych rozwiązań mechanicznych - bohaterowie męczą się, postacie w drużynie mogą się lubić albo nie (co może doprowadzić do sytuacji, w której zaproszona postać nie zostanie przyjęta do drużyny). Poziomy doświadczenia nie nabijają nam statystyk automatycznie - po ich zdobyciu możemy iść do szkół i tam rozwijać to, co chcemy. Bardzo fajną rzeczą jest alchemia, która pozwala na przygotowywanie magicznych eliksirów o różnym działaniu (kilka z nich jest niezbędnych, aby posunąć fabułę na przód).

Oczywiście, Ishar: Legend of the Fortess, ma także swoje wady. Pierwsza z nich, największa, sprawiła, że podchodziłam do tej gry parę razy. Jest to wymóg, aby za każdy save game płacić 1000 sztuk złota - kwota może nie zawrotna, ale odczuwalna (zrezygnowano z tego w dalszych częściach gry). Druga wada, to możliwość zaklinowania się - jest jedno miejsce w grze, gdzie znajduje się pułapka, z której już wyjść się nie da - jeżeli wcześniej nie zapisaliśmy gry, to mogiła. No i trzecia, która zresztą dotyczy całej serii - typowe dla Ishar jest to, że gra wymusza na nas zmiany w drużynie - przykładowo, w tej części na pięć postaci, które stworzyły moją drużynę na jej wczesnym etapie, tylko dwie znajdowały się w ostatecznym składzie.

W Ishar grało mi się całkiem przyjemnie. Bałam się trochę kolejnego podejścia do tej gry, pamiętając moje niepowodzenia sprzed lat. Tymczasem, kiedy jest się już trochę bardziej doświadczonym graczem, to Ishar może dać całkiem sporo zabawy. Jest wciąż grą jak najbardziej grywalną, gdzie wiek oczywiście jest wyczuwalny, ale nie sprawia, że rozgrywka staje się drogą przez mękę. Dziś można go nabyć, w komplecie z pozostałymi grami z serii, na GOG za niewielkie pieniądze. Jeśli więc macie ochotę na klasyczne fantasy w starym stylu, to polecam tę grę.

2 komentarze:

  1. Do Ishar mam szczególny sentyment głównie przez okoliczności w jakich w nią grałem. Miałem jakieś 19 lat, był środek sierpnia a ja zachorowałem na grypę. Za oknem upał jak cholera, w pokoju też chyba ze trzydzieści stopni, a ja leżę w łóżku z megagorączką i na rozpadającym się laptopie gram w Ishar.

    Pamiętam, że rozgrywka trochę mnie przerosła i korzystałem z wygrzebanego w necie anglojęzycznego poradnika.
    Najbardziej zachwyciła mnie absolutnie przepiękna oprawa graficzna i niezwykły do dziś niepodrabialny klimat. Otwarty świat zachęcał do eksploracji ale z drugiej strony zostawiał nieprzyjemne uczucie, że na pewno ominęło się coś ważnego. Dlatego miło mieć pod ręką solucję :) Walki też przebiegają bardzo sprawnie, a bohaterowie mają charaktery i swoje widzimisię, co (biorąc pod uwagę lata produkcji) było naprawdę zadziwiające.
    Kawał dobrej gry :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, przyznam, że grafika do dzisiaj ma swój specyficzny urok. Owszem, jest staroświecka, ale zupełnie nie nie przeszkadza, wręcz nadaje tej grze pewien smak. Zaryzykowałabym tezę, że wiele dzisiejszych gier, stylizowanych na oldschool, nie może się pochwalić równie ładną i stylową oprawą graficzną.
      Natomiast sama rozgrywka jest trudna, bo jak wiele gier z tamtych czasów, Ishar jest dość oszczędny w temacie sugestii na temat tego, co należy dalej robić.

      Usuń