Etykiety

niedziela, 4 sierpnia 2019

Phoenix Wright: Ace Attorney - recenzja


W przyszłości (choć dzisiaj to już przeszłość :) ), w roku 2016, przestępczość wzrosła drastycznie szybko. Żeby dać sobie z nią radę, władze wprowadziły reformę sądów. Od tej pory proces nie może trwać dłużej niż trzy-cztery dni, a jego przebieg to właściwie pojedynek między adwokatem a prokuratorem. Zadaniem każdego jest udowodnienie, że oskarżony jest winny albo nie. Mogą w tym celu robić prawie wszystko, zmieniając się trochę bardziej nawet w detektywów. Wymiar kar jest też dużo bardziej surowy, więc ich rola jest ważniejsza. W takim świecie zaczyna swoją karierę początkujący adwokat Phoenix Wright, podopieczny znanej prawniczki Mii Fey. Szybko jednak to on sam stanie się najważniejszą postacią w grze, żeby, mając pod opieką obdarzoną mocami medium siostrę Mii, May, rozwiązywać kolejne, nawet najbardziej skomplikowane sprawy kryminalne i odnosić spektakularne zwycięstwa w sądzie.

"Phoenix Wright: Ace Attorney" to gra nieco nawiązująca do starych gier visual novel typu przygodowego, takich jak "Three Sisters Story"  albo "Divi-Dead". Tutaj też sami sterujemy bohaterem, wybieramy kogo ma odwiedzić, gdzie ma iść itd. W odróżnieniu od tamtych gier, tutaj dodatkowym elementem są przedmioty, które od czasu do czasu znajdujemy, co jest z kolei odwołaniem go zachodnich przygodówek typu point & click. Używa się ich głównie podczas procesu, jako dowodów, ale czasem też w innych fragmentach gry. Czyni to z "Ace Attorney" całkiem ciekawą i nietypową grę, łączącą elementy różnych rodzajów gier przygodowych. Co więcej, robiącą to bardzo zgrabnie.


Rozgrywka dzieli się na dwa fragmenty. Po zleceniu nam sprawy, przeprowadzamy dochodzenie, które wygląda tak, jak opisałam wyżej. Rozmawiamy ze świadkami i osobami, które mogą coś wiedzieć, odwiedzamy miejsca związane z przestępstwem, gromadzimy dowody. Zwykle sprawa się już tu zaczyna gmatwać i okazywać daleka od oczywistości. Druga część to proces. Podczas jego trwania przesłuchuje się świadków, używa dowodów, żeby wskazać, że nie mówią prawdy, konfrontuje się zeznania i w końcu doprowadza do pomyślnego dla naszego klienta wyroku. Podczas procesu u góry ekranu jest wyświetlana liczna wykrzykników - symbolizują one ilość pomyłek, jakie możemy popełnić w trakcie gry. Gdy się wyczerpią, wtedy proces przegrywamy. To bardzo dobra ostroga, szybko zwracająca nam uwagę, gdzie popełniamy błąd.

"Phoenix Wright: Ace Attorney" jest grą całkowicie liniową - i to jest chyba jej największa wada. Nie ma tu różnych ścieżek prowadzących do finału, nie ma opcji innego grania zeznaniami i dowodami. Powiedziałabym, że to jest jej największa słabość - przy takiej mechanice prosiłoby się o nieco większą dowolność i swobodę. Tymczasem każda sprawa ma tylko jedną ścieżkę do jej pomyślnego ukończenia, a każde odejście od niej oznacza błąd podczas procesu i zbliża nas do porażki. 



W "Phoenix Wright: Ace Attorney" jest pięć spraw do rozwiązania. Pierwsza to krótkie wprowadzenie do gry, które uczy gracza jak się prowadzi sprawy. Druga służy ważnemu zwrotowi fabularnemu, który będzie miał wpływ na całą resztę gry. Trzecia to taki wypełniacz, a czwarta fabularnie domyka grę. Piąta sprawa, wprowadzona dopiero w wersji na DS, jest najdłuższa, najbardziej skomplikowana, ale fabularnie jest oderwana od reszty wydarzeń. Większość jest bardzo ciekawa i potrafi zaskoczyć gracza. Została wydana na bardzo wiele platform, ale po angielsku wydano wersje na DS i Wii.

Gra powstała w oryginale na konsolę GBA, potem, kiedy stworzono Nintendo DS, zrobiono też wersję na nią. Dopiero piąty epizod tej części wykorzystuje to, można tam obracać przedmioty na ekranie dotykowym, składać, dmuchać itp. Grafika jest dobra, nawet dzisiaj, kilka dobrych lat po jej wydaniu, gra wygląda przyjemnie, co możecie zobaczyć sami na screenach. Muzyka jest fajna i dobrze jej się słucha, niestety, nie ma głosów. Te można usłyszeć tylko wtedy, kiedy podczas rozpraw prokurator albo adwokat krzyczą kultowe już "Objection!". Za to pomysł wykorzystywania w trakcie rozpraw dźwięków rodem z bijatyk dodaje klimatu.

To bardzo udana gra, która zjadła mi bardzo wiele godzin. Nawet wspomniana liniowość mi nie przeszkadzała - choć sprawia, że raczej drugi raz już w nią pewnie nie będę grała.Oryginalny pomysł uczynienia procesu osią gry na pewno pomaga. Niektórym może pewnie przeszkadzać, że nie ma tu romansu, ale ja odetchnęłam z ulgą, bo obawiałam się sztampy rodem z japońskich gier romantycznych visual novel. Jest dużo ładnych bohaterek, ale rzeczywiście, wątków miłosnych nie ma. Trochę śmiesznie wyglądają niektóre postaci, według mnie nawet zbyt śmiesznie czasami, chociaż dzięki dowcipom i takim scenkom gra jest jeszcze lepsza. Zresztą, charakterystyczni i wyraziści bohaterowie to bardzo mocny punkt tej gry.

"Phoenix Wright: Ace Attorney" prezentuje inne, oryginalne, ale i udane podejście do gier przygodowych. Więcej tu niewątpliwie logiki - raczej nie będziemy się zastanawiać, jak zrobić z balonika, miksera i taczki helikopter, jak w niektórych klasycznych przygodówkach. Nie jest to, mimo wszystko, gra przesadnie poważna, ma sporą dawkę poczucia humoru, a i może się pochwalić całkiem ciekawą historią, którą kolejne rozprawy udaniem pogłębiają. Polecam ją więc każdemu, kto ma ochotę na przygodówkę w nieco innym wydaniu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz