Etykiety

niedziela, 7 czerwca 2020

Coldfire Keep - recenzja


Pewnie wszyscy tak mają, że przeglądając promocje na Steam czy GOG, czasami trafią na grę z lubianego przez siebie gatunku po skandalicznie niskiej cenie. Gra nie musi być hitem i mieć mega entuzjastycznych recenzji, ale jeśli kosztuje 2 złote, to wstyd nie brać. Mija trochę czasu, przeglądając naszą bibliotekę zauważamy, ze coś takiego faktycznie kiedyś kupiliśmy, po czym instalujemy, by sprawdzić, co to. Nie spodziewamy się zwykle cudu, ale raczej mamy nadzieję, że nie okaże się skończonym dziadostwem. I tak było ze mną oraz z grą "Coldfire Keep" - stylizowanym na oldchool dunegon crawlem.

Wcielamy się tu w grupę poszukiwaczy przygód, którzy schodzą do dawno zapieczętowanego lochu położonego pod miastem. Wiele lat temu do lochu tego zwabiono atakujące miasto potwory. Bohater o imieniu Janec poświęcił się, prowadząc je coraz głębiej, używając do tego celu magicznego kryształu o nazwie Coldfire. Loch zamknięto i wydawało się, że problem został rozwiązany. Jednakże niedawno, w wyniku pęknięć podłoża, loch ów odkryto na nowo i pojawiło się wielu chętnych do jego eksploracji, odkrycia jego tajemnic i skarbów. Wśród tych chętnych jest i nasza drużyna.

Po rozpoczęciu rozgrywki wybieramy cztery postacie - mamy do dyspozycji cztery klasy zawodowe - wojownik, szaman, mag i złodziej. Oczywiście, nikt nam nie broni tworzyć dowolnej kombinacji, ale najsensowniejsze jest wybranie po jednej z każdego typu. Określamy ponadto płeć postaci i ustalamy jej współczynniki. Każda profesja ma jeden, determinujący ją współczynnik i w niego warto włożyć najwięcej punktów. Nie ma niestety ras, jedynie płcie, które nie wpływają jednak na nic, poza wyglądem. Mając przygotowaną drużynę, możemy ruszać w poszukiwaniu przygód.

Przed nami siedemnaście poziomów - choć niektóre z nich podzielone są na dwie-trzy sekcje, co nieco zwiększa ich liczbę. Inna sprawa, że część poziomów jest na tyle mała, że zaliczymy je w kilka-kilkanaście minut, inne natomiast są duże i skomplikowane. Są też i takie, które trzeba zaliczać stopniowo, bo niektóre ich fragmenty są dostępne po dotarciu z różnych poziomów. Skonstruowano je dość sensownie, choć niekiedy może drażnić, gdy musimy biegać tam i z powrotem. Plusem jest to, że praktycznie na każdym poziomie jest teleport, który pozwala nam wrócić na początek gry.

Wyzwania stojące przed nami nie należą do wyszukanych - zwykle trzeba po prostu przesunąć określone dźwignie, przycisnąć klapy, czasami rozwiązać jakąś nieskomplikowaną zagadkę logiczną i to tyle. "Coldfire Keep" nie stanowi specjalnie intelektualnego wyzwania. Zagadki są typu "Na tablicy jest 9, a pod dźwigniami mamy cyferki, więc trzeba wcisnąć te, których suma da dziewiątkę". Trzeba też odnajdować klucze, które pozwolą nam otwierać drzwi oraz bawić się kółkami z kolorami - na wielu poziomach są kolorowe drzwi, które otworzą się dopiero wtedy, kiedy na wszystkich kółkach zaznaczymy dany kolor. Nic z tego nie będzie stanowić wyzwania nawet dla średnio doświadczonego fana dungeon crawlerów.

A jak prezentuje się walka? Niestety, tu także próżno szukać wyzwania. W całej grze mamy łącznie dziewięć typów przeciwników, przy czym różnią się oni tylko wyglądem, siłą i odpornością. Nie dysponują żadnymi atakami specjalnym, czarami lub czymś, co by wymagało wyspecjalizowanej strategii lub kombinowania. Po prostu podchodzimy i wymieniamy z nimi ciosy, lecząc się i wspomagając magią.

Co gorsza, wrogowie nie są trudni. Wyjąwszy może golemy, z którymi walka zresztą nie jest obowiązkowa, przeciwników kasujemy bez większych trudności. Przez całą grę nie zdarzyło mi się ani razu zginąć w trakcie walki - jedyne takie przypadki miały miejsce, kiedy osłabioną drużyną wlazłam przez nieuwagę w pułapkę. Brak niestety w "Coldfire Keep" jakichś bossów - jedyna tego typu walka czeka nas na samym końcu gry, ale jej także nie nazwałabym specjalnie wymagającą. W porównaniu z tym, co musiałam z siebie dawać podczas zaliczania gier z serii "Eye of the Beholder" czy "Wizardry", ta gra jest spacerkiem po parku.

Choć "Coldfire Keep" nawiązuje mocno od staroświeckich gier tego typu, ma pewne ułatwienia, jak choćby automapę, kompas, czy możliwość szybkiego powrotu na początek, gdzie możemy się uzdrowić i najeść. No właśnie, mamy tu mocno oldschoolowy patent z koniecznością jedzenia, który już w latach 90 powoli stawał się archaizmem. Nie ma tu opcji tworzenia jedzenia przy pomocy magii, możemy natomiast korzystać ze znalezionych racji żywnościowych. Ciekawą opcją jest możliwość łowienia ryb w mijanych sadzawkach, co pozwala uzupełniać braki pożywienia.

Generalnie, po całości widać, że była to produkcja mocno "budżetowa". Postacie posługujące się magią mają tylko po 7 czarów. Mana odnawia się im jednak tak szybko, że praktycznie mogą się nimi posługiwać ile tylko dusza zapragnie. Fabuła nie rozwija się specjalnie - autorzy mieli fajny pomysł w postaci wprowadzenia dialogów pomiędzy członkami drużyny, ale niestety jest ich bardzo mało. Historię, a właściwie jej strzępy, poznajemy z porozrzucanych po lochu fragmentów dziennika Janeca. Przyznam, że cała rozgrywka przypominała mi nieco zubożoną wersję "Legend of Grimrock".

Technikalia też nie pozwalają nam zapomnieć, że nie mamy do czynienia z grą robioną na bogato. Co prawda wygląda na pierwszy rzut oka nieźle, ale niestety szybko okazuje się, że wszystkie poziomy zrobione są w jednej konwencji graficznej.  Było to akceptowalne w latach 80, może na początku 90, ale dzisiaj wypada to dość słabo. Oprawa dźwiękowa nie jest może tragiczna, ale gra cierpi tu na jeden problem - nie da się wyłączyć czy ściszyć dźwięku. Sama lubię słuchać sobie własnej muzyki podczas grania w dungeon crawle.

Podsumowując, "Coldfire Keep" pozostaje przeciętniakiem. No dobra, za taką cenę w sumie nie powinnam była spodziewać się więcej. Gra nie ma w sumie żadnych błędów, czy czegoś, co by ją dyskwalifikowało po całości. Jest natomiast prosta i dość ograniczona. Owszem, może się to podobać tym, dla których np. "Wizardry" będzie zbyt hardcorowe, ale wydaje mi się, że w takie gry grają jednak ludzie szukający, tak jak ja, wyzwania. Choć z drugiej strony, jako właśnie taki relaks między naprawdę trudnymi tytułami, ta gra może nawet się sprawdzić.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz