Etykiety

sobota, 9 września 2023

Syberia - recenzja

Są gry, których zakończenie pozostawia nas w poczuciu dumy z sukcesu, jakim było zaliczenie tak wymagającego tytułu. Ale są i takie, których finał wiąże się z innymi emocjami - radości z poznania niesamowitej historii, a równolegle lekkiego ukłucia żalu, że to już koniec. Do tych ostatnich należy "Syberia" - jedna z najpiękniejszych gier przygodowych, w jakie miałam okazję grać. Choć gra ta ukazała się w 2004, więc ma już ponad 20 lat, to wciąż zachwyca.

Młoda i ambitna prawniczka amerykańska Kate Walker przyjeżdża do położonego na pograniczu Niemiec i Szwajcarii górskiego miasteczka Valadiline, by sfinalizować umowę sprzedaży fabryki automatycznych zabawek. Niestety, jej właścicielka, Anna Voralberg, umarła tuż przed przyjazdem Kate. Wkrótce potem nasza bohaterka dowiaduje się, że Anna miała brata o imieniu Hans, który wyjechał gdzieś na wschód. Nie mając innego wyjścia, ponaglana przez swojego szefa, Kate rusza w podróż, poruszając się mechanicznym pociągiem Voralbergów, kierowanym przez automatycznego maszynistę o imieniu Oskar. 

 Fabuła "Syberii" jest bez wątpienia piękna - i piękno to rozkłada się na różne poziomy. Po pierwsze, przedstawiona historia nie jest przesadnie radosna, jest bardziej słodko-gorzka, miejscami wesoła, innym razem ponura. Kolejne etapy podróży to osobne opowieści, ale każdy postać, jaką napotkamy, została napisana indywidualnie, ma swój charakter i osobowość. Drugim poziomem fabuły jest życie prywatne Kate - dzięki telefonowi możemy poznać, jak układają się jej relacje z bliskimi osobami, jakie problemy przechodzi jej związek, pod tym względem "Syberia" była w swoim czasie tytułem wręcz przełomowym.

Nie nazwałabym "Syberii" grą trudną. Jest to typowa przygodówka o mechanice "weź przedmiot i go użyj". Nie ma tu elementów zręcznościowych, nie ma czasówek, nie ma dead endów, przedmiotów jest stosunkowo niewiele. Gdybym miała wskazać główny element trudności, to jest nim rozmiar dostępnych lokacji. Są one dość duże, jest ich sporo i czasem wykombinowanie, czego użyć gdzie, potrafi oznaczać dużo biegania i główkowania. Choć większość przedmiotów jest czytelna, to realistyczna grafika sprawia, że czasem to i owo potrafi umknąć naszej uwadze.

 No właśnie, grafika - "Syberia" jest piękna tym, jak wygląda. Nie boję się napisać, że wciąż, po tych wszystkich latach, ta gra olśniewa i zachwyca tym, jak wygląda. Twórcą gry był nieżyjący już niestety belgijski artysta Benoit Sokal,  Unikalny styl architektoniczno-techniczny, będący skrzyżowaniem industrialu z art nouveau to jeden z najbardziej charakterystycznych elementów tego tytułu. Każda lokacja, nawet taka, że którą tylko przebiegniemy, jest dopieszczona i starannie zaprojektowana. W wielu miejscach po prostu można się zatrzymać i podziwiać to, co nas otacza. 

Ciekawe może być to, że choć pozornie gra wydaje się rozgrywać w naszym świecie, to nie jest to do końca prawda - gracz dość szybko zauważy, że mimo wielu podobieństw, pewne elementy się nie zgadzają. Sokal, który wcześniej stworzył grę pt. "Amerzone", wykorzystał wykreowaną na jej potrzeby nieco alternatywą wersję współczesnej historii także w "Syberii". Efekt był bardzo udany - bo dzięki temu udaje się kilka razy zaskoczyć gracza tym czy owym.

Wreszcie, "Syberia" jest piękna od strony dźwiękowej. Podniosła, budująca nastrój oprawa muzyczna przywodzi na myśl iście hollywoodzki rozmach, rodem z najlepszych filmów Spielberga czy Lucasa. Poszczególne fragmenty cudnie budują klimat, niekiedy tworząc dramatyzm, innym razem podkreślając bardziej liryczne czy tajemnicze fragmenty. Niewiele jest gier, z których ścieżki dźwiękowe umiałabym słuchać nawet po zakończeniu gry, ale "Syberia" do takich należy. Pochwalić trzeba także oprawę głosową - tu kawał dobrej roboty odwalili również Polacy, polski dubbing do "Syberii" nie ustępuje w niczym pierwowzorowi. 

Gra nie była tania w produkcji, ale odniosła sukces - już w pierwszych miesiącach sprzedaży przekroczyła próg pół miliona sprzedanych sztuk, zaś w kolejnych latach liczba ta miała osiągnąć trzy miliony, co w epoce sprzed Steama i Epica robi wrażenie, szczególnie, gdy pamiętamy, że mówimy o przygodówce. Krytycy byli także zachwyceni, recenzje z epoki wychwalały "Syberię" pod niebiosa. 

"Syberia" nie była tytułem, który sprawił, że przygodówki miały odzyskać sławę z początków lat 90 - już w chwili jej wydania ten gatunek schodził coraz bardziej do niszy. Była swego rodzaju łabędzim śpiewem tego rodzaju gier, tyleż pięknym, co zwiastującym jego zmierzch. Jednakże była grą na tyle udaną, że doczekała się jeszcze dwóch kolejnych sequeli oraz czwartej gry, wydanej już po śmierci Benoita Sokala. 

W "Syberię" warto zagrać po prostu, aby ją zobaczyć, posłuchać i poznać. Czy podejdzie nam jako gra sama w sobie - to już inna sprawa. Uczciwie muszę przyznać, "Syberia" ma bowiem wiele cech, za które ludzie przygodówek nie lubią - niekiedy mało intuicyjne zagadki, niewiele podpowiedzi i sugestii, wiele momentów, gdzie aby coś zrobić, trzeba przejść długie dystanse. Ale wynagradza to aż nadto tym, jak wygląda i brzmi oraz co opowiada. Bo mimo wszystko - jest to po prostu piękna gra.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz