Etykiety

niedziela, 28 października 2018

Final Fantasy II - recenzja


Imperium Palameci stopniowo podbija kolejne części świata, prowadząc coraz bardziej agresywną politykę i bezwzględnie miażdżąc jakikolwiek opór. Jego kolejnym celem pada państwo Fynn. Jednak władca Fynn oraz jego dzieci zdołali uciec i schronić się w mieście Altair, ściągającym resztki tych, którzy wciąż chcą walczyć.

Firion, Maria, Guy i Leon cudem przeżyli atak na Fynn, choć ich rodziny miały mniej szczęścia. Czwórka uchodźców zostaje napadnięta przez oddział wojsk imperium i po krótkiej walce, pobita niemal na śmierć. Odnalezieni przez Rebeliantów, trafiają do Altair - jednak nie wszyscy, gdyż Leon gdzieś zaginął. Nie budzą zaufania u kierującej teraz wojną Hildy, gdyż są zbyt niedoświadczeni. Jednak pragnienie i zemsty i odnalezienia zaginionego przyjaciela sprawia, że trójka ta dokonuje coraz odważniejszych czynów, stając się istotną częścią ruchu oporu przeciwko Imperium.

Final Fantasy 2 ukazało się w 1988, równo rok po wydaniu poprzedniej części. Hironobu Sakaguchi, odpowiedzialny już za pracę nad jedynką, teraz stał się głównym twórcą. To on zadbał, aby powstała gra, która skupia się a opowiedzeniu historii, co miało stać się znakiem firmowym gier z cyklu Final Fantasy. Za muzykę odpowiadał Nobuo Uematsu, zaś projekty postaci stworzył Yoshitaka Amano. Tych troje ludzi stało się na długo filarami serii i odpowiadać miało za jej największe sukcesy. 

Pamiętam, że kiedy grałam w Final Fantasy I, to tamta gra wydawała mi się wciąż mocno archaiczna i w gruncie rzeczy niespecjalnie odmienna od zachodnich RPGów z lata 80. Dopiero kiedy zagrałam w Final Fantasy II, dostrzegłam, gdzie i w którym momencie nastąpił bardzo wyraźny krok serii w stronę, w którą gatunek ten podąża do dzisiaj. Pierwsza i druga część serii różnią się od siebie bardzo mocno - i choć każda z nich wniosła istotny wkład do całości, to wydaje mi się, ze właśnie FF II było tu bardziej istotne.

Przede wszystkim, jak na swoje czasy, gra jest gęsta od fabuły. Kolejne fragmenty układają się w spójną historię, a nie są tylko zbiorem luźno powiązanych questów, jak w jedynce. Bohaterowie wykonują zadania dla rebelii, ale i druga strona nie czeka biernie, tylko podejmuje własne działania. Podczas gry niejeden raz miałam wrażenie inspiracji serią Gwiezdne Wojny - niektóre sceny wprost wydają się z niej wyjęte. Bohaterowie zostali jako tako sprofilowani, chociaż trudno jeszcze mówić o tym, by byli wyraziści. Tym, co bardziej może zaskakiwać, jest śmiertelność obsady - co jakiś czas do drużyny dołącza jakaś nowa postać, ale nie wszystkim z nich przyjdzie dożyć końca konfliktu. Zbudowano też system dialogów, oparty o kluczowe słowa, których trzeba było się najpierw nauczyć, aby móc potem pytać o nie innych bohaterów.

 Zupełną nowością i czymś oryginalnym do dzisiaj jest system rozwoju postaci. Opiera się on nie na poziomach doświadczenia i na punktach, ale na używaniu danych przedmiotów i czarów. Przykładowo, im więcej postać korzysta z mieczy, tym lepsza jest w nich używaniu, a im częściej używa danego czaru, tym silniejszy on się staje. Statystyki rozwijały się zaś w oparciu o zachowania postaci w trakcie walki. Do dzisiaj nie spotkałam się z takim rozwiązaniem w jakimkolwiek innym konsolowym RPG. Następne części Final Fantasy przejęły bowiem system z FF I.

Final Fantasy II mogło się też pochwalić nieco wyższym poziomem trudności. Wrogowie na planszy się od pewnego momentu zmieniali, stając się trudniejszymi. Lochy i jaskinie są wyraźnie dłuższe i trudniejsze, bossów jest trochę więcej i są bardziej wymagający. Dużo lepiej zbanalansowana została też ekonomia świata. W FFI bardzo szybko szastaliśmy ogromnymi sumami, tutaj niemal do 2/3 rozgrywki nie ma sytuacji, w której byśmy mogli kupić sobie wszystko i wszędzie. Na dodatek, bogatsza ilość przedmiotów sprawia, że niemal do końca bardzo wiele elementów naszego ekwipunku to będą rzeczy ze sklepów, a nie tylko ze skarbów, jak w poprzedniczce.

 Sprzedaż drugiej części była aż dwukrotnie większa od poprzedniczki i osiągnęła 800 000 sztuk tylko w oryginalnej wersji na NES. Ukazało się wiele portów na kolejne konsole, z czego najpopularniejszą i najbardziej grywalną jest wersja na konsolę GBA, na niej też bazowały edycje tworzone potem z myślą o PSP, IOS i Android. Grafika została w niej zrobiona od nowa, dodano też bonusowe lokacje.

Myślę, że mogę śmiało napisać, iż Final Fantasy II przeszło próbę czasu o wiele lepiej niż jej poprzedniczka. Oczywiście, jest dzisiaj nadal grą starą, ale jej oryginalna i zaawansowana mechanika czyni ją czymś nadal atrakcyjnym w rozgrywce. Przechodząc ją nie miałam wrażenia nudy, senności czy wymuszenia rozgrywki, wszystko szło mi bardzo płynnie. Bawiłam się więc dobrze i mogę spokojnie polecić Final Fantasy II tym, którzy chcieliby poznać początki tej słynnej serii. Jeśli miałabym wybierać jedną grę z części 1 - 3, to byłaby to na pewno dwójka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz