Etykiety

niedziela, 10 marca 2019

King's Quest 3: To Heir is Human - recenzja

 Po obejrzeniu pięknego, poruszającego finału King's Quest 2: Romancing the Stones, wiedziałam, że prędzej czy później będę musiała zagrać w kolejną część serii. Jednocześnie miałam pewne obawy - czy po tak udanej grze, kolejna okaże się równie dobra? Pamiętałam, jak np. po przepięknej części pierwszej rozczarowała mnie Syberia 2. Ale by to stwierdzić, musiałam zagrać.

Gra rozpoczyna się od przypomnienia klątwy, jaką usłyszeliśmy w końcówce dwójki. Potem możemy tylko obserwować, jak syn Grahama zostaje uprowadzony jako niemowlę przez czarnoksiężnika Manannana. Nieświadom swojego królewskiego pochodzenia i wychowany przez czarodzieja, chłopak staje się służącym wroga jego ojca, choć nie ma w nim sympatii do okrutnego pana. Zbliżają się siedemnaste urodziny - nasz bohater coraz gorzej czuje się w roli posługacza. Los chce, że pewnego dnia odkrywa coś, co otwiera przed nim drogę do odkrycia władnego dziedzictwa - a także czegoś o wiele bardziej dramatycznego. Bo w Daventry...
King's Quest 3: To Heir is Human już samym początkiem zapowiada coś zupełnie innego niż do tej pory. Nie wcielamy się już w Grahama, ale w jego syna. Nasz bohater nie jest ani rycerzem ani królem, zaś jego pierwszym zadaniem jest przeżyć w domu okrutnego i kapryśnego czarodzieja, który zamordował już wielu swoich służących. Dopiero z czasem historia rozwija się w kierunku bardziej dla fanów serii znanym. Niemniej, widać dość szybko, że to trochę inna gra od dwóch poprzedniczek.

Przede wszystkim, King's Quest 3 jest jakby nieco bardziej poważny. Humoru jest tu bardzo niewiele, nawet narrator, który w poprzednich częściach z upodobaniem komentował zjadliwie nasze wysiłki i kpił niekiedy z niepowodzeń, tutaj stał się jakoś bardziej stonowany. Teoretycznie zagrożeń śmiercią w trakcie rozgrywki jest jakby mniej, ale nadrabia to fakt, że bohater może łatwo zginąć w domu. Mannanan co jakiś czas zasypia lub opuszcza dom, co daje nam czas na działania. Czas ten jest jednak ściśle określony, a jeśli czarodziej odkryje, że wychodziliśmy albo myszkowaliśmy w jego rzeczach, zabije nas bez wahania.

Mechanika gry uległa także pewnemu rozwinięciu i zmianom. Cała pierwsza część gry (gdzieś tak 1/3 całości) to właśnie gonitwa z czasem i oszukiwanie Manannana. Musimy bowiem przygotować kilka czarów, aby pozbyć się złego czarodzieja i uciec. Czary to drugie novum. Inspirowana chyba trochę serią Ultima, Roberta Williams wprowadziła do King's Quest wątek magii, która polega na tym, że musimy przygotowywać czary samodzielnie, wykorzystując odpowiednie składniki w odpowiedni sposób. Dobrze, że przynajmniej mamy księgę zaklęć w grze. W oryginalnej produkcji bowiem księga była dołączona do gry na papierze, jako forma zabezpieczenia antypirackiego.
Gdy King's Quest 3 ukazało się na rynku, wywołało mieszane uczucia. Wielu narzekało na to, że nie sterujemy Grahamem, że fabuła jest wyraźnie inna od poprzedniczek oraz że początek gry jest mocno monotonny. Przeszkadzało też to, że mamy tu o wiele więcej przedmiotów niż poprzednio, co wynika z dużej ilości komponentów do zaklęć. Na dodatek, w oryginalnej wersji z lat 80 wiele z przedmiotów trudno było znaleźć. Część z tego edycja zrobiona przez AGD naprawiła. Ciekawe, że sama Roberta Williams twierdziła, że King's Quest 3 był taką grą, jaką chciała zrobić od początku serii, a do której 1 i 2 były tylko przygotowaniem. Gra sprzedała się bardzo dobrze (250 000 sztuk), co dało gwarancję, że seria będzie kontynuowana.

Jeśli o mnie chodzi, to gra nie zrobiła na mnie tak wielkiego wrażenia jak dwójka. Nie twierdzę, że jest zła. Pewne rzeczy zmieniono na lepsze (nie ma np. zagadek zręcznościowych), zagadki logiczne bardzo mi się podobały. Wprowadzenie magicznej mapy przyspieszyło poruszanie się po świecie. Musze się natomiast zgodzić, że na początku gry, kiedy nasza torba pęcznieje od składników do zaklęć, możemy być zdezorientowani tym, co mamy z czym zrobić.
Porównanie oryginału i remaku AGD

Grałam, jak już wspomniałam, w wersję zrobioną przez AGD, którą można pobrać z tej strony. Podobnie jak poprzedniczki, może się ona pochwalić ślicznie zrobionymi grafiką i muzyką, z animacjami, rozbudowaną historią. Zdecydowanie polecam grać właśnie w nią. Szkoda, że AGD na trójce skończyło swoją przygodę z serią, bo w planach mieli kolejne.

Czy się zawiodłam? Może trochę, chociaż z drugiej strony, chciałabym, aby każdy zawód tak dobrze wyglądał. Nie znaczy to, że zniechęciłam się do samej serii i pewnie za jakiś czas sięgnę po czwartą jej część, zwłaszcza, że jest to pierwsza gra, w której sterujemy nie bohaterem, ale bohaterką. Podsumowując więc, King's Quest III: To Heir is Human jest po prostu dobrą przygodówką. Nie wspaniałą, jak dwójka, ale na pewno też nie słabą czy nieudaną.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz