Etykiety

niedziela, 1 września 2019

Dark Seed 2 - recenzja

  Mimo wszystkich swoich wad, o których pisałam, "Dark Seed" spotkało się z dobrym przyjęciem fanów gier i krytyki, co zaowocowało drugą częścią gry. Był to jeden z tych ciekawych przypadków, kiedy twórcy gry posłuchali krytycznych uwag i postanowili je uwzględnić, tworząc kolejny tytuł. "Dark Seed 2" było więc grą, która pozbawiona była w większości wad poprzedniczki. Ale czy to czyniło ją pozycją udaną?

Mike Dawson uratował świat ludzi przez zagrożeniem ze strony Starożytnych. Zapłacił za to przerwaniem obiecującej kariery literackiej oraz załamaniem nerwowym. Aby się pozbierać, wrócił do rodzinnego miasteczka, Crowley, gdzie zamieszkał u matki. Zaczął się też spotykać z przyjaciółką z czasów szkolnych, Ritą. Niestety, pewnego wieczora, po zjeździe dawnych uczniów miejscowego liceum, Rita została bestialsko zamordowana, zaś Mike był ostatnią osobą, która ją widziała. Czyni to z niego naturalnego podejrzanego. I choć jest pewien, że to nie on ją zamordował, to im głębiej zaczyna drążyć sprawę, tym więcej znaków zapytania się pojawia. A jakby tego było mało, okazuje się, że problem Starożytnych wcale nie został definitywne rozwiązany...

"Dark Seed 2" jest bezpośrednią kontynuacją pierwszej części, osadzoną rok później. Z jednej strony prowadzi nową historię, związaną z morderstwem Rity, z drugiej zaś - kontynuuje opowieść o Starożytnych, którzy, jak się okazuje,  mając bardziej dalekosiężne i ambitne plany. Tym razem Mike musi zostać tym, który ocali już nie tylko jeden, ale dwa światy. A to oznacza dużo więcej zmagań, zarówno z wymiarem sprawiedliwości, trupami, które w swoich szafach kryje rodzinne miasteczko jak i z koszmarem dziejącym  się w ponurym, biotechnologicznym Mrocznym Świecie.

Pierwsza i najważniejsza zmiana w stosunku do "Dark Seed" to rezygnacja z rozgrywki w czasie rzeczywistym. Moim zdaniem to krok w dobrą stronę. Choć tamten mechanizm czynił grę oryginalną, to jednocześnie sprawiał, że była ona bardzo trudna. Tutaj wrócono do klasycznej mechaniki gier przygodowych, co przy znacznie dłuższej rozgrywce zdecydowanie pomagało grze. W rezultacie "Dark Seed 2" jest jednak generalnie ciutprostsze od poprzedniczki, choć dla równowagi podniesiono nieco poziom trudności zagadek.

Kolejna sprawa to sama historia. Składa się ona teraz z dwóch wątków, które dopiero pod koniec rozgrywki zaczynają się zazębiać. Każda z nich jest na swój sposób ciekawa, choć moim zdaniem w tym przypadku jednak pierwsza część była bardziej udana. Czemu? Tam bowiem całą historia składała się z niedopowiedzeń, dostawaliśmy jedynie sugestie i wzmianki, tutaj natomiast cała intryga jest nam stopniowo i ze szczegółami objaśniana. Przyznam, że średnio mi to pasuje do lovecraftowskiego klimatu. Ma to natomiast sens w przypadku historii toczącej się w naszym świecie, ciekawej i zaskakującej, przez większość czasu bliższej konwencjonalnemu kryminałowi.

Co mnie zaskoczyło, to fakt, że "Dark Seed 2" jest grą jednak mniej brutalną od poprzedniczki. Nie ma tu aż tak wielu scen śmierci, a te, które są, pozostają jakby schowane i nie tak widowiskowe. Choć spędzamy sporo czasu w Mrocznym Świecie, a ten stał się teoretycznie jeszcze groźniejszy niż poprzednio, to brakowało mi tego namacalnego wręcz poczucia obcości i zagrożenia, tak obecnych w jedynce. Tutaj wszystko stało się jakoś tak bardziej zwyczajne. A może to kwestia tego, że nie ma tu już takiego zaskoczenia?

Przyznać uczciwie muszę, że "Dark Seed 2" zrobiło spory krok naprzód w temacie grafiki. W świecie ludzi uległa ona znacznej poprawie w kierunku zwiększenia ilości detali i realizmu, zniknęła też ta charakterystyczna, lekko sepiowa konwencja graficzna. Kwestią wyłącznie gustu pozostaje, czy to dobrze, czy źle. Dark World z kole znacznie się rozrósł, więc fani grafik Gigera, których jest jeszcze więcej, powinni być zadowoleni. Choć mi się wydaje, że tu wszystko jakby zostało nieco stonowane, brak tutaj jakichś naprawdę makabrycznych krajobrazów. Może wynika to z tego, że tym razem Giger nie stworzył żadnych grafik specjalnie z myślą o grze - po prostu udzielił zgody na wykorzystanie tych, które już istniały.

Pozom trudności gry jest w sumie podobny - ze względu na zdecydowanie liczniejszą obsadę, większy nacisk w grze położono na dialogi. Pierwsza połowa gry polega tak naprawdę w większym stopniu na odpowiednim toczeniu rozmów niż na używaniu przedmiotów - to drugie staje się istotniejsze w drugiej połowie rozgrywki. Zwiększeniu uległa liczba lokacji - i to może być pewnym problemem, zwłaszcza, jeśli dodam, że wiele zagadek jest mało intuicyjnych, a przedmioty są nierzadko dość dobrze schowane. Podsumowując, to nadal nie jest prosta gra i zdecydowanie pomyślano ją dla bardziej doświadczonych fanów przygodówek.
Gra ukazała się w 1995 - choć została ciepło przyjęta przez krytykę, to jednak ne odniosła wielkiego sukcesu sprzedażowego. Charakterystyczne, że zaraz po niej na rynek trafiła inna, o wiele lepsza gra grozy tego samego wydawcy - "I have no mouth but I must scream", która definitywnie przyćmiła "Dark Seed 2", zyskując uznanie w oczach fanów horrorów jako jedna z najbardziej udanych pozycji tego typu.

"Dark Seed 2" pozostaje zatem po prostu dobrą grą, ale bez szans na bycie czymś naprawdę świetnym. Choć poprawiono błędy poprzedniczki, to nie pojawiło się nic, co by uczyniło ten tytuł wyjątkowym. Sugestywność jedynki została tu nieco rozmyta, a dużo bardziej czytelna historia nie do końca nawet pomagała. Polecam ją zatem tym, którzy po prostu lubią grafiki Gigera, lub którym "Dark Seed" podobało się na tyle mocno, że chcieliby zagrać w kontynuację. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz