Etykiety

sobota, 15 lipca 2023

The Darkest Woods - recenzja


Z grami - horrorami tak to już jest, że wielu je tworzy, ale zwykle ogranicza się po prostu do sporej ilości gadżetów z tego nurtu. Zdecydowanie rzadziej jest tak, aby twórcom udało się stworzyć grę, podczas której gracz przynajmniej raz podskoczy na krześle lub zerknie nerwowo za siebie. Oczywiście, łatwiej tworzyć takie gry, gdy ma się budżet na poziomie kolejnych części Resident Evil. Jednakże, czasami okazuje się, że i mała, "indiańska" gra może wywołać podobny efekt. "The Darkest Woods" jest niezłym przykładem.

Zaczynamy grę nie widząc literalnie nic - nie mamy pojęcia, kim jest nasza postać, gdzie jesteśmy, ani o co tu chodzi. Po stosunkowo krótkim (acz wcale nie bezpiecznym) błądzeniu po lesie, docieramy do sporego domu. Wcale to jednak nie znaczy, że robi się spokojniej - tu przy bramie wisi przybity do drzewa, pozbawiony głowy i kończyn ludzki korpus, a w środku czeka na nas kilka podobnych makabrycznych niespodzianek. Powoli zaczynamy też zdobywać pierwsze informacje na temat hotelu, jaki tu się znajdował oraz jego właściciela, pana Woodsa.

O ile nie jeden raz problemem w takich grach jest pozbieranie posiadanych informacji w sensowną całość, tak tutaj problemem jest fakt, że mamy ich stosunkowo niewiele. Zresztą, skupiamy się przede wszystkim na tym, aby przeżyć i iść dalej. Co mnie osobiście ucieszyło, w grze jest co najmniej kilka możliwych dead endów, a to sobie w horrorach zawsze bardzo cenię. W takich momentach często liczy się także szybki refleks, bo mamy stosunkowo niewielką ilość czasu na podjęcie odpowiedniej akcji. Co ciekawe, polecam zaliczyć dead endy, ponieważ niektóre z nich dają pewne podpowiedzi co do fabuły.

Mimo tego nie nazwałabym "The Darkest Woods" grą trudną. Zagadki są w większości banalne, przedmiotów jest mało, a i obszar, po którym się poruszamy, nie zaskakuje nas mnogością opcji. Wszystko to sprawia, że grę można zaliczyć bez zabawy w szukanie solucji - bodajże w całej rozgrywce natknęłam się na jedną zagadkę, która mi faktycznie sprawiła trudność. Trochę problemów mogą niektórym sprawić zagadki "kodowe", czyli takie, które polegają na wpisaniu odpowiednich kombinacji cyfr lub symboli w odpowiednie miejsca.

Przy całej tej prostocie gra straszy całkiem nieźle. Twórcy w zasadzie postawili na jeden motyw, czyli na "ataki z zaskoczenia". Wchodzimy do lokacji, wszystko wygląda normalnie, a tu nagle, bez ostrzeżenia wydarza się coś, co sprawia że podskakujemy na krześle. Choć wydawać się może, że świadomość tego sprawi, iż ta konwencja przestanie działać szybko, to jednak w praktyce sprawdza się ona nieźle do samego końca. Z pewnością nie bez znaczenia jest tu fakt, że sama gra jest stosunkowo krótka.

Po grach typu "indie" nikt raczej nie spodziewa się graficznych wodotrysków. I prawidłowo - czarno-biała grafika, z miejscami rzucającymi się w oczy pikselami nie jest z pewnością tym, co by mogło konkurować z grami klasy AAA. Wszelako całkiem fajnie buduje klimat rozgrywki i nie razi znowu tak mocno, jak by się mogło wydawać. Przyznam, że przypadła mi nawet bardziej do gustu niż teoretycznie ładniejsza, ale jakoś tak bardziej sterylna grafika z "Corrosion", będącej nieco podobną grą.

"The Darkest Woods" jest grą, którą mogę uczciwie polecić fanom przygodówkowych horrorów, pod warunkiem wszelako, że nie mają oni szczególnie wyśrubowanych oczekiwań w temacie grafiki. Potrafi ona przestraszyć, a krótki czas trwania sprawia, że nie będzie wymagała długiego zaangażowania. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz