Etykiety

niedziela, 22 maja 2022

Space Quest 2: Vohaul's Revenge - recenzja


Po bardzo ciepłym przyjęciu Space Quest 1, jasnym było, że powstanie kontynuacji jest kwestią czasu. Oczekiwanie nie trwało długo, ponieważ już rok później, w 1987, na rynku pojawiła się kontynuacja, zatytułowana "Space Quest 2: Vohaul's Revenge", będąca bezpośrednim sequelem części 1.

Po ocaleniu planety Xenon, Roger Wilco był przez pewien czas ulubieńcem mediów i lokalnym bohaterem. Ale sława ma to do siebie, że szybko się kończy i nasz bohater musiał wrócić do swojej pracy kosmicznego sprzątacza. Załapał się na etat na jednej ze stacji kosmicznych wokół Xenonu i wydawało się, że czeka go to, co robił od lat. A jednak, podczas jednego z wywiadów, w sposób mało kulturalny wyraził się o człowieku, którego plany pokrzyżował - Vohaulu. Okazało się, że ten także ogląda telewizję. Pałając rządzą zemsty, Vohaul zorganizował porwanie Rogera, planując zmusić go do niewolniczej pracy w swoich kopalniach.

Trudno było oczekiwać, aby kontynuacja zasadniczo różniła się od bardzo dobrze przyjętego przez graczy i krytykę poprzednika. Rzeczywiście, "Space Quest 2" zachował wszystkie charakterystyczne cechy poprzedniczki. Jest to zatem gra lekka, mocno nastawiona na humor, ze sporą ilością gagów oraz mniej czy bardziej wysublimowanych żartów. Znalazło się tu także trochę miejsca na nawiązania - choć tych jest mniej niż w jedynce. Można zgadywać, że powodem tego były pretensje prawne, jakie niektóre marki wysunęły względem Sierry po pierwszej części.

Tak jak i tam, gra jest podzielona na epizody, bohater podróżuje między lokacjami i nie ma możliwości powrotu po przejściu jakiejś. Jest to po części ułatwienie, bo limitowana ilość obszarów upraszcza rozgrywkę, ale może też okazać się tu kłopotem. Jeśli bowiem nie weźmiemy jakiegoś przedmiotu z samego początku gry, to możemy mieć problem z jej zakończeniem. Zagadki, podobnie jak w jedynce, nie są trudne, wymagają wyraźnie mniej główkowania niż np. w grach Roberty Willams. Mimo to, powiedziałabym, że gra stawia tu jednak poprzeczkę ciut wyżej od poprzedniczki.

Więcej jest także dead endów - to tutaj właśnie "Space Quest 2" potrafi gracza zmęczyć. Choć zrezygnowano z typowo zręcznościowych elementów, takich jak jazda na skuterze, to śmierć i tak czai się wszędzie. Moim zdaniem to zaleta, bo oddaje dobrze nastrój tego, że Roger jest tu praktycznie cały czas w niebezpieczeństwie i wszystko wokół czyha na jego życie. Są miejsca, gdzie trzeba się poruszać szybko, ukrywać lub też kombinować, jak pozbyć się przeciwnika. Wydaje mi się, że jest tego nawet więcej niż w "King's Quest".

Oryginalna, wydana w 1987 roku gra wykorzystywała nieco poprawiony podstawowy silnik Sierry z tamtych lat - AGI oraz grafikę EGA. Sprzedaż okazała się sukcesem - gra przekroczyła liczbę 100 000 sprzedanych gier, stając się jednym z bestsellerów Sierry. Recenzje były także pozytywne, chwalono ulepszony silnik, humor i zagadki. Krytykowano właściwie tylko fakt, że gra nie dawała zbyt wielu podpowiedzi co do użycia danych przedmiotów.

"Space Quest 2", w odróżnieniu od jedynki, nie doczekało się niestety remaku zrobionego przez Sierrę. Sprawiało to, że już w latach 90, gra mogła uchodzić za niegrywalną ramotę z powodu swojego archaicznego silnika, opartego o ręczne wpisywanie komend. Na szczęście w 2011 ukazał się remake gry autorstwa grupy Infamous Adventures. Wykorzystywał on grafikę VGA, mechanikę point and click, a także miał podłożone głosy pod wszystkie dialogi oraz narratora. Dostał też nową, bardzo udaną, ścieżkę dźwiękową. Choć strona grupy już nie działa, to ich remake można znaleźć bez problemu w necie. Co prawda, nie jest on tak dalekim rozwinięciem gry jak remaki serii King's Quest, zrobione przez grupę AGD, bo nie wprowadza nowych wątków fabularnych, ale i tak jest przykładem znakomitego odświeżenia starej, klasycznej produkcji.

Jeśli komuś przypadła do gustu jedynka, to jestem pewna, że dwójka także nie zawiedzie. Pod względem humoru gra idzie nawet dalej, skacząc niekiedy w stronę radosnego absurdu. Dowcipny, nie pozbawiony cienia sadyzmu narrator, dodaje rozgrywce smaku. "Space Quest 2" jest nieznacznie dłuższy od poprzedniczki, więc to rozgrywka na może 3-4 wieczory. I podejrzewam, że nie będzie to czas zmarnowany.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz