Etykiety

niedziela, 5 listopada 2023

Fascination - recenzja


Imię Muriel Tramis zapewne niewiele komukolwiek mówi. A jednak ta pani wśród europejskich twórców gier odegrała podobną rolę jak Roberta Williams w USA. Fakt, że obie tworzyły gry przygodowe, dodaje sprawie podobieństwa. Ale o ile pani Williams chciała tworzyć opowieści baśniowe, tak pani Tramis uważała, że gry mogą być podstawą do opowiadania poważniejszych historii. W efekcie czego tworzone przez nią tytuły zaliczane były do najodważniejszych produkcji przełomu lat 80 i 90. I do takich właśnie tytułów zaliczana jest gra "Fascination" wydana w 1991.

Główna bohaterka, Doralice, jest pracowniczką francuskich linii lotniczych. Podczas jednego z lotów umiera pasażer, który krótko przed śmiercią przekazuje Doralice walizkę, która zawierać ma coś ściśle tajnego. Nasza bohaterka jeszcze nie wie, że tym samym wplątała w poważną aferę, w której śmierć kroczyć będzie tuż za nią. A na dodatek jej chłopak zamieni się w groźnego psychopatę.

"Fascination" ma całkiem interesujący początek, choć dość szybko okazuje się, że nie należy oczekiwać przesadnie dużo. Fabuła rozwija się dość typowo, bez przesadnych zaskoczeń, ale też bez głupotek. Powiedziałabym, że mieści się w średniej fabularnej tamtych czasów. Generalnie, widać, że to jeszcze nie czasy, kiedy twórcy starali się, aby historie w takich grach faktycznie konkurowały z książkami czy filmami, miały one raczej być tłem do rozgrywki.

Pod względem rozgrywki natomiast "Fascination" wypada także typowo. Gra wykorzystuje mechanikę "point and click", dość prostą, bez jakichś super skomplikowanych akcji. Zagadki nie są trudne, poza może dwoma czy trzema przypadkami, kiedy faktycznie można utknąć. Gra, jak przystało na historię kryminalną, ma też kilka miejsc, w których można zaliczyć bad end, choć pod tym względem daleko jej do tytułów Sierry, które były tego pełne.

Wyznacznikiem gier autorstwa pani Tramis była erotyka - wykorzystywała ją w kilku swoich produkcjach, przecierając tu niejako szlaki. Przy czym podchodziła do tematu nieco inaczej niż np. Al Lowe, autor przygód Larryego Laffera. W "Fascination" erotyka jest dodatkiem, przyprawą, nie sensem rozgrywki, jak w grach o Larrym. Fakt, że w roli głównej obsadzono także dość wyzwoloną pod tym względem bohaterkę, niewątpliwie pomaga. Przyznaję, tutaj "Fascination" dla mnie wygrywa z innymi podobnymi grami z tamtych lat.

Gra nie jest długa ani specjalnie trudna, zaś od strony graficznej wypada dość specyficznie. Trochę kojarzy mi się z polskimi przygodówkami z tamtych czasów, choć może się poszczycić nieco ładniejszą miejscami oprawą. Problemem jest co najwyżej to, że niektóre przedmioty to małe kropki na ekranie i zauważenie ich nie jest łatwe - tu pomaga fakt, że po najechaniu na nie kursorem pojawia się napis. Gorzej wypada niestety dźwięk - ten należy jednak wyłączyć, bo dzisiaj może po prostu męczyć uszy.

Wydana na Amigę, Atari ST oraz PC, gra zebrała dość mieszane recenzje - najbardziej pozytywne można było znaleźć, co nie powinno w sumie zaskakiwać, we francuskiej prasie. Chwalono gameplay, natomiast gra zebrała srogie (i zasłużone) baty za wyjątkowo słabe zakończenie, które jeden z krytyków określił mianem "najgorszego zakończenia w dziejach gier komputerowych". Choć gra nie doczekała się bezpośredniej kontynuacji, to jej główna bohaterka, Doralice, wróciła w wydanej dwa lata później grze "Lost in Time".

"Fascination" to przede wszystkim ciekawostka historyczna, pokazująca, jakimi ścieżkami chodziły wówczas gry komputerowe oraz jak przebijały się do growego mainstreamu odważniejsze tematy. Jest to także tytuł ważny dla europejskiego rynku gier, który szedł nieco inną drogą niż amerykański. Natomiast jako gra wypada dość przeciętnie i zainteresuje pewnie takich ludzi jak ja, którzy uprawiają grową archeologię.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz