Etykiety

niedziela, 3 grudnia 2023

Shannara - recenzja

 Gier na podstawie klasyków literatury fantasy powstało niemało, jednak, szczerze mówiąc, jakoś trudno wskazać mi wśród nich tytuły faktycznie wybitne - bodaj Wiedźmin pozostaje jednym z nielicznych wyjątków. Czemu? Po pierwsze, najczęściej takie gry po prostu adaptowały znane już historie, więc gdy ktoś czytał książkę, to dostawał to samo lub prawie to samo. Po drugie, mam wrażenie, że ich twórcom wydawało się, iż sama popularność pierwowzoru zrobi swoje i że mogą się mniej starać. Wreszcie, często były pozycjami hermetycznymi, których z kolei nie rozumieli ci, którzy danych książek nie czytali. Tak czy owak, takich gier za dużo nie ma.

W tworzeniu takich pozycji mocno celowało w latach 90 Legend Entertaiment, wydając gry na podstawie takich serii jak Xanth, Death Gate, Wheel of Time czy Gateway.Wydana w 1995 "Shannara", stworzona na podstawie cyklu fantasy autorstwa Terryego Brooksa "Miecz Shannary" była jedną z nich. O większości z nich mało kto już dziś pamięta, acz trudno "Shannarę" nazwać grą nieudaną. Choć nieco osobliwą - na pewno.

Fabuła, co ciekawe, nie adaptuje dokładnie historii z książek, umieszczona została pomiędzy tomami "Miecz Shannary" a "Kamienie Elfów". Policzyć to należy jej na plus. Gracz wciela się w rolę Jaka Ohsmsforda, syna głównego bohatera serii. Pewnego dnia Jak dowiaduje się, że zły czarownik Brona, pokonany niegdyś przez jego ojca, powrócił. Chłopak, wielokrotnie strofowany przez ojca, postanawia pokazać, co potrafi i wyrusza, by odnaleźć miecz Shannary i stawić czoła zagrożeniu. Po drodze dołącza do niego kilku towarzyszy z różnych ras zamieszkujących ten świat.

"Shannara" rozgrywa się bardzo sztampowo - klasyczny "powrót zmarłego wroga", potem niemniej klasyczne "zbieranie drużyny", następnie zaś "zbieranie czegoś, co ma pomóc pokonać złego" i to tyle. Przyznam, że jak na coś, co nawiązuje do dość popularnego fantasy, wypada to raczej blado. Na plus policzyłabym fakt, że mimo tej sztampowości, historia opowiedziana jest nawet nieźle, a miejscami potrafi wciągnąć i zaciekawić. Podobnie rzecz się ma z bohaterami - dają się lubić, nawet jeśli mieszczą się w schematach przypisanych swoim rasom.

Choć gra w domyśle miała być przygodówką, to wykorzystano tutaj dość popularny w latach 90 motyw tworzenia hybrydy gatunkowej, zawieszonej pomiędzy przygodówkami a RPG. Choć w ten sposób wyszło kilka udanych gier (jak choćby "Quest for Glory") to "Shannary" bym do nich nie zaliczyła. Z RPG wykorzystano tu dwa motywy - podróże po mapie i walki. Te pierwsze nie bardzo nam są potrzebne, bo gra i tak jest liniowa, a te drugie zrobione są słabo i także niczemu tak naprawdę nie służą. Nie ma tu bowiem żadnego rozwoju postaci, awansowania, zdobywania czegokolwiek. Walk zatem najlepiej po prostu unikać, poza tymi, które musimy stoczyć w ramach fabuły.

Jeśli chodzi o aspekt przygodówkowy, to tutaj "Shannara" wypada nieco lepiej - jest porządnie zrobioną grą typu point and click ze średnim poziomem trudności zagadek. Większość z nich jest dość łatwa, tylko kilka może sprawić pewne trudności. Nie ma tu za bardzo czasówek i tego typu utrudnień, choć dead endy się zdarzają - no ale ma to swój sens, zważywszy na klimat gry.
No właśnie, klimat to jedna z tych rzeczy, którymi się ta gra niewątpliwe broni. Jest on całkiem sugestywny, baśniowy i nastrojowy, wspasowujący się nieźle w klasyczną, cokolwiek staroświecką historyjkę fantasy. Oczywiście, musimy zaakceptować pewien schematyzm, ale jeśli to zrobimy, to można się bawić całkiem nieźle. Kilka fabularnych niespodzianek też się tu zdarza, aby nie było zupełnie nudno.

Grafika w "Shannarze" to kwestia trudna do jednoznacznej oceny. Gra ma bowiem naprawdę śliczną, ręczne rysowaną oprawę graficzną, jedną z ładniejszych, jakie widziałam w takich grach. Niestety, w niektórych miejscach postanowiono ją uzupełnić dość prymitywnym 3D, które naprawdę psuje całe wrażenie. Na szczęście nie ma ich znowu aż tak dużo. Gra posiada dwie wersje - z nagranymi kwestiami dialogowymi i bez nich. Muzyka jest całkiem stylowa i przyjemna.
Recenzje gry były mieszane - narzekano, że nie potrafiła oddać głębi fabularnej historii znanej z książek, krytykowano schematyzm. Dostało się także elementom RPG - całkowicie zasłużenie. Za to chwalono ogólne wykonanie gry i jej grafikę. Niemniej, hitem sprzedażowym na pewno nie była, gdyż kontynuacji się nie doczekała, podczas gdy Legend Entertaiment wydało np. ciąg dalszy dla "Gateway", uważanego za jedną z najlepszych w historii gier z gatunku tzw. interactive fiction.

Komu zatem mogłabym polecić "Shannarę"? Zapewne w pierwszej kolejności byliby to fani cyklu, któzy dostaliby coś nowego. Fanom klasycznego, staromodnego fantasy ta gra też może przypaść do gustu. Natomiast odradzam tym, którzy szukają gier będących połączeniem RPG i przygodówek, bo w tej roli sprawdza się ona zwyczajnie kiepsko.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz