Etykiety

niedziela, 20 listopada 2022

Etrian Odyssey II: Heroes of Lagaard - recenzja


Wydana rok po ukazaniu się pierwszej części, "Etrian Odyssey II: Heroes of Lagaaard" jest przykładem, że kiedy stworzyło się coś dobrego, to często twórcom wydaje się, iż nie ma powodów do wprowadzania w tym większych zmian. Jedynka była ukłonem w stronę starych dungeon crawli, zwłaszcza zaś takich serii jak "Wizardry", "Eye of the Beholder" czy "Might and Magic". Dwójka zatem poszła przetartą ścieżką.

Tym razem nasza drużyna podróżuje przez konary ogromnego drzewa. Na jego szczycie zaobserwowano bowiem tajemniczą, podobną do zamku, budowlę, której przeznaczenie pozostaje nieznane. Władca położonego u stóp drzewa księstwa Lagaard wzywa zatem śmiałków ze wszystkich stron, aby przybyli pomóc w odkryciu sekretów tego miejsca. Wśród nich jest sterowana przez gracza drużyna.
Zaznaczę od razu, fabuła nie jest mocnym elementem tej gry. Oczywiście, rzadko kiedy zdarza się, aby gra z gatunku dungeon crawl była głęboka fabularnie, ale tutaj jest generalnie słabo. Jedynka wypadała lepiej, zwłaszcza biorąc pod uwagę plot twist w finale. Tutaj historia niespecjalnie się nawet rozwija w trakcie rozgrywki, zaś gdy została wyjaśniona, to pamiętam, że skwitowałam to krótkim "Aha", bez żadnego zaskoczenia czy też choć zaciekawienia.

Idea rozgrywki pozostaje taka sama jak poprzednio. Przed nami 6 poziomów, każdy podzielony na pięć pięter, tyle, że tym razem wchodzimy do góry. Pięć z tych poziomów ma charakter podstawowy, zaś ostatni jest bonusem dla najbardziej zdeterminowanych graczy. Każdy poziom ma inną szatę graficzną, inny zestaw potworków oraz swoje własne osobliwości - teleporty, ruchome obszary, pułapki, dziury itd. Na końcu każdego czeka też boss do pokonania. Czyli w zasadzie nic nowego?
Uczciwie trzeba napisać, że pewne zmiany zaszły, ale mają one bardziej charakter kosmetyczny. W wybranych miejscach poziomów są punkty, które pozwalają nam zacząć grę od nich, bez konieczności przechodzenia całego poziomu od początku. To drobne ułatwienie względem jedynki, choć dla równowagi, skasowano punkty leczenia w labiryncie. Liczba zachowań FOE - czyli bardzo silnych wrogów, których widzimy na planszy, uległa zwiększeniu. Niektórzy pojawiają się teraz z zaskoczenia, inni są niewidzialni, jeszcze inni reagują na różne wydarzenia.

Najwięcej zmian zaszło w obrębie drużyny. Wprowadzono sporo zmian w klasach zawodowych, osłabiając część tych, które były bardzo silne w jedynce (jak np. Survivalist czy Landsknecht), zaś wzmacniając inne (jak Dark Hunter czy Ronin). Dodano też trzy nowe - War Magus, który jest połączeniem wojownika, uzdrowiciela i czarodzieja, Beast, który jest bardziej ofensywnym tankiem oraz Gunner, bardzo silny strzelec. Wszystko to sprawia, że nie bardzo się da przełożyć koncepcję drużyny z jedynki na dwójkę. Oczywiście, jest to możliwe, ale uczyni rozgrywkę trudniejszą.
Kolejna zmiana to większa swoboda rozwoju postaci. Teraz bowiem wydajemy punkty zdobyte przy levelowaniu także na współczynniki naszych bohaterów, nie zaś tylko na ich zdolności specjalne. Ma to swoje dobre i złe strony. Dobre, gdyż mamy większy wpływ na to, w którym kierunku rozwija się nasz bohater. Złe, ponieważ, mając tyle samo punktów co poprzednio, musimy część przeznaczyć na rozwój statystyk, a przez to mniej na umiejętności. W rezultacie np. Alchemist, czyli jedna z najpotężniejszych postaci pierwszej części gry, jest tu dużo trudniejszy do rozwinięcia.

Poziom trudności nie uległ zbyt daleko idącym zmianom, a to znaczy, że nadal jest wysoki, zaś gra wymaga w wielu miejscach grindowania. Co gorsza, nie dostajemy już doświadczenia za zabitych FOE, co w jedynce było bardzo wygodną formą grindowania. Teraz jedyną opcją zdobywania dużej ilości expa, jest zabijanie bossów - na szczęście ci odradzają się co pewien czas. Ciekawostką może być fakt, że gra w swojej oryginalnej wersji japońskiej różniła się nieco od zachodniej. Dotyczyło to poziomu trudności i klas zawodowych. W angielskiej wersji wprowadzono więcej balansu do klas zawodowych i nieco zmniejszono poziom trudności.
Wydana w 2008, spotkała się z ciepłym przyjęciem, zyskując dość wysokie oceny recenzentów, którzy chwalili to, co w grze najlepsze, czyli klimat starych dungeon crawli połączony z wygodną mechaniką i dużą grywalnością. Choć przyznawano, że gra nie wnosi nic nowego, to frajda, jaką dawała, była na tyle duża, iż nie przeszkadzało to chyba nikomu. W 2014 pojawił się jej remake, wydany na konsolę 3DS pt. "Etrian Odyssey 2 Untold: The Fafnir Knight", będący pod wieloma względami zupełnie inną grą, z nową, dużo bogatszą historią, animacjami oraz kilkoma poziomami trudności do wyboru.

Cóż, "Etrian Odyssey II: Heroes of Lagaard" jest grą dla tych, którym podobała się jedynka i chcieliby więcej tego samego. Zmiany, jak sami widzicie, nie idą za daleko, akurat na tyle, by nie było wrażenia "kopiuj wklej". Bawiłam się z tą grą całkiem nieźle, choć przyznaję, że jednak miejscami wrażenie powtórki z rozrywki było silne i chciałam, aby w grze pojawiło się trochę więcej nowości. Pozostaje nadzieja, że może tak będzie z częścią trzecią, w którą także planuję zagrać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz