Etykiety

niedziela, 13 stycznia 2019

Dark Seed 1 - recenzja



Horrory to gatunek gier, który lubię, ale w który trudno mi się gra. Nie dlatego, że jestem panikara i łatwo mnie przerazić. Po prostu większość gier horrorowych to strzelanki i survival horrory, czyli gry wymagające dużej zręczności i celności - a niestety, te dwie cechy nie są moimi mocnymi stronami i granie w Resident Evil albo Silent Hill idzie mi zwykle jak po grudzie. Tym chętniej szukam horrorów z innych gatunków - i tak trafiłam na "Dark Seed", dość wysoko ocenianą przygodówkę grozy z 1992.

Główny bohater gry, Mike Dawson, jest pisarzem, który po pierwszych sukcesach na rynku kupił sobie starą, elegancką posiadłość Ventura Drive w małym miasteczku Woodland Hills. To, że dom był zapuszczony i wymagał remontu, okazało się wkrótce mało istotnym detalem. Każda spędzona w nim noc oznaczała bowiem dla Mike'a koszmary, w którym obco wyglądające istoty torturowały go. Każda taka noc kończyła się porannym bólem głowy. Początkowo Mike nie rozumiał, co się tu dzieje, ale w miarę upływu czasu zaczął rozumieć, dlaczego poprzedni właściciel domu popełnił samobójstwo. I że jemu też grozi wielkie niebezpieczeństwo.

Wydana w 1992 gra wyróżniała się pod wieloma względami, a było to osiągnięcie w czasach, kiedy przygodówek wychodziło bardzo dużo. Po pierwsze, grafiki przedstawiajace mroczny i obcy świat Starożytnych wykonał słynny szwajcarski artysta H. R. Giger, co nadało grze sugestywny oraz upiorny klimat. Po drugie, w czasach, kiedy dominowały gry bajkowe i detektywistyczne, Dark Seed oferowało opowieść mroczną i ponura, jakby rodem ze "Stranger Things" czy "Archiwum X". Po trzecie, gra wykorzystała niespotykany często w takich grach model rozgrywki w czasie rzeczywistym.

Przestrzeń, po której się poruszamy, jest niewielka - byłam tym zaskoczona, niektóre lokacje nie mają nawet żadnego zastosowania. Wyrównuje to fakt, że wydarzenia rozgrywają sie w dwóch światach - w cichym i spokojnym Woodland Hills oraz w fantasmagorycznym świecie Starożytnych. Są to obce istoty, które szykują powoli swój powrót na Ziemię, gdzie ludzkość zostanie zredukowana do roli bydła na rzeź. Podróże po ich świecie pozostają na długo w pamięci gracza i stanowią zapewne najbardziej charakterystyczny element gry.

Mechanika rozgrywki opiera się na klasycznym dla gatunku systemie "weź przedmiot i użyj go gdzieś". Zagadki może nie są specjalnie trudne, ale tym, co może skomplikować życie, jest fakt, że niektóre akcje musimy przeprowadzić w odpowiednich momentach. Największym chyba utrudnieniem jest upływ czasu. Mija on nieubłaganie, a gdy gdzieś za długo zamarudzimy to utkniemy. Sama tak miałam na początku, kiedy nagle musiałam wyjść i porozmawiać przez telefon, zostawiwszy grę włączoną. Rozmowa się przeciągnęła, a gdy wróciłam, okazało się, że minęły dwa ważne wydarzenia i muszę startować od początku. Rekompensatą może być fakt, że "Dark Seed" nie jest długą grą. Rozgrywa się na przestrzeni trzech dni, a w każdym z nich mamy stosunkowo niewiele do zrobienia, co daje zapas czasu

Niestety, wydaje mi się, że "Dark Seed" pod pewnymi względami jest grą niedopracowaną. Dotyczy to zwłaszcza fabuły, która, choć oparta na ciekawych założeniach, jest w sumie bardzo śladowa, niewiele się dowiadujemy. Wręcz prosiłoby się o pogłębienie treści. To samo dotyczy finału, który mnie dość mocno rozczarował. Rozumiem, że twórcy postanowili całość oprzeć na niedopowiedzeniach, ale mnie to niespecjalnie przekonało. Obsada gry jest uboga i poszczególni bohaterowie nie odgrywają ról fabularnych, służą jedynie do wykonania określonych zadań.

Grafika budzi mieszane uczucia Pisałam już, że świat obcych wygląda faktycznie obco i bardzo klimatycznie, grafiki Gigera świetnie tu pasują. Problem jest w tym, że ograniczona paleta kolorów, służąca zbudowaniu nastroju, sprawia że czasem naprawdę trudno jest zauważyć gdzieś jakiś przedmiot czy rzecz, która jest niezbędna do wykonania jakiejś akcji. Zdarzało mi się, że skądś wychodziłam, nie wiedząc, co miałam tam zrobić, a potem czytałam, że gdzieś tam jest dźwignia. Wracałam, rozglądałam się i.... "Oooo! Tu jest!".

"Dark Seed" to gra sprzeczności - ewidentnie miała potencjał na coś naprawdę udanego, ale sądzę, że została wyrzucona na rynek zbyt szybko. Co prawda i tak zyskała pochlebne recenzje, głównie za umiejętnie zbudowany klimat horroru, co w grach nigdy nie było proste. Krytykowano (i słusznie!) mechanikę czasu rzeczywistego, która może i dodawała grze klimatu (bo nigdy nie wiemy, co nas czeka, musimy się spieszyć), ale była na dłuższą metę frustrująca. Podsumowując, "Dark Seed" to ładny produkt i dosyć średnia gra. Niemniej, jeśli ktoś szuka gier grozy, to powinien przynajmniej spróbować w nią zagrać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz