Etykiety

niedziela, 29 sierpnia 2021

Lufia 2: Rise of the Sinistrals - recenzja


Część pierwsza serii "Lufia" była rzetelną grą jRPG - tylko tyle i aż tyle, nie miała jednak w zasadzie nic, co by wyróżniało ją spośród bardzo wielu tego rodzaju produkcji, jakie w latach 90 tworzono. To także był główny zarzut recenzentów. Podczas tworzenia gry "Lufia 2: Rise of the Sinistrals" autorzy musieli wziąć sobie to solidnie do serca. Powstałą bowiem gra, która znacząco różniła się od poprzedniczki, a także wyróżniała się na rynku gier - i to zdecydowanie na plus. Wydana w 1995 pozostała jedną z bardziej oryginalnych tego typu produkcji na SNESa.

Historia rozpoczyna się, kiedy obserwujemy grupę złych istot, które coś knują. Następnie poznajemy Maxima, młodego wojownika, który zachęcony przez tajemniczą kobietę Iris wyrusza w podróż, gnany przeczuciem, że coś niedobrego wisi nad światem. Towarzyszy mu Tia, jego przyjaciółka, która skrycie kocha się w Maximie. Rozwiązując kłopoty, jakie gnębią sąsiednie rejony, bohaterowie poznają ślady działalności tytułowych Sinistrali.Do drużyny dołączają kolejni bohaterowie, w tym wojowniczka Selan. Między nią a Tią zaczyna się rywalizacja o względy Maxima...

Fabuła "Lufia 2: The Rise of the Sinistrals" jest bezpośrednim prequelem do "Lufia & Fortress of Doom" i opowiada historię wojowników, których zmagania obserwowaliśmy na początku tamtej gry. Zabieg ten mógł wydawać się dość ryzykowny, gdyż sprawiał, że już na początku wiedzieliśmy, jak gra się skończy i że nie będzie to całkowity happy end. Tym trudniejsze zadanie stanęło przez twórcami, aby historia okazała się dość ciekawa, a gra wystarczająco wciągająca pomimo tego. Trzeba przyznać, że dali z siebie sporo. Choć "Lufia 2" nie dorównuje pod względem fabuły najlepszym tego typu produkcjom na SNES, jak "Final Fantasy VI", "Dragon Quest V" czy "Chrono Trigger" , to jest o klasę lepsza od swojej poprzedniczki.

O ile w jedynce mieliśmy jeden, podstawowy skład drużyny, tak tu ulega on zmianie. Przez naszą drużynę przewija się gromadka postaci, bohaterowie przychodzą, odchodzą, a ostateczny skład kształtuje się dopiero gdzieś tak po 2/3 rozgrywki. Nie mamy niestety wyboru postaci, ale z drugiej strony, ma to swoje uzasadnienie fabularne. Co ciekawe, w grze pojawiają się nawet pojedyncze postacie, które spotkaliśmy w poprzedniej grze. Bohaterowie są dość uniwersalni, większość jest dobra zarówno w walce wręcz jak i w magii, a to co ich ogranicza, to przede wszystkim dostęp do określonych czarów i ekwipunku. Spodobało mi się, że gra, w przeciwieństwie do np. pozycji z serii "Dragon Quest" nie zmusza nas do długiego grindowania expa i forsy, rozgrywka sprawia, że zwykle przychodzi to samo z siebie. Fakt, że potwory w lochach widzimy, sprawia, że nie ma problemu z unikaniem walk, gdy nam się spieszy.

No właśnie, jak już o lochach mowa, to bardzo istotną zmianą jest filozofia przechodzenia wszelkiej maści wież, podziemi itd. Tu postawiono na zagadki. Każdy loch jest pełen wyzwań typu "przesuń/przestaw/wciśnij", dodatkowo gracz ma do dyspozycji dodatkowe przedmioty, pozwalające mu burzyć ściany, przeskakiwać nad dziurami, przesuwać rzeczy na odległość itd. Ta część rozgrywki daje naprawdę sporo frajdy, bo zagadki są mocno różnorodne, ciekawe i potrafią niekiedy mocno dać popalić mózgownicy. To bardzo mocny atut tej gry, bo lubię, kiedy rozgrywka zmusza mnie do myślenia i kombinowania, a nie tylko do siłowego rozwiązywania wszystkich problemów.

Pod względem zresztą rozwiązań siłowych "Lufia 2" nie jest grą trudną. Właściwie żaden z bossów nie sprawił mi specjalnych trudności, może dlatego, że bardziej niż w poprzedniczce nastawiono się tutaj na operowanie magią bojową. Większa część bossów jest wrażliwa na jakichś żywioł, więc jeśli wychwycimy tę słabość, to będzie łatwo. Pomaga w tym fakt, że także bronie są często wyspecjalizowane. Dlatego też po każdym nowym zakupie ekwipunku warto zastanowić się, czy jednak nie zachować sobie takiego czy innego miecza, który co prawda jest słabszy od nowego, ale ma np. dodatkową moc, która w innych walka zwielokrotnia jego siłę. Ogólna prostota walk sprawia natomiast, że gracz nie ma motywacji, aby eksplorować dodatkowe lokacje, w których można znaleźć silniejsze bronie czy przedmioty podnoszące statystyki - zwyczajnie nie są nam one potrzebne do w miarę bezproblemowego ukończenia gry.

Pod względem graficznym "Lufia 2" niewątpliwie wyciąga ze SNESa sporo, choć nie są to jeszcze szczytowe możliwości tej konsoli. Niemniej, prezentuje się dużo lepiej niż poprzedniczka i widać, że lekcję odrobiono. Muzyka niestety nie robi tak udanego wrażenia, choć nie drażni. Generalnie, tu mamy przyzwoitą średnią. Doceniam ładniejsze projekty wrogów, choć pod względem mapy świata nie wychodzimy już poza snesowy standard.

Gra zebrała o wiele bardziej pozytywne recenzje niż poprzedniczka, niektórzy nawet oceniali ją jako jedną z najlepszych gier jRPG na SNESa. Oczywiście, szybko musiała ustąpić lepszym tytułom, jakie nadeszły po niej. Chwalono głównie elementy logiczne, choć zwracano uwagę, że same walki są z kolei bardzo proste, co niektórych graczy może rozczarować. Piętnaście lat po jej wydaniu, w 2010 ukazał się remake wydane na konsolę Nintendo DS. Choć zachowano istotną rolę zagadek logicznych, to mechanikę walk zwrócono bardziej w kierunku action RPG, pogłębiono za to fabułę. Ciekawostką może być fakt, że w Europie, gdzie nie ukazała się część pierwsza, wydano ją jako "Lufia", co powodowało potem często zamieszanie wśród graczy.
"Lufia 2: Rise of the Sinistrals" jest ciekawym przykładem ewolucji, jaki wśród np. cRPG można było zaobserowować w przypadku serii 'Lands of Lore". Zachowując istotne elementy gatunku RPG, wprowadzono sporo elementów zagadek logicznych, które zdecydowanie urozmaiciły rozgrywkę. Co ciekawe, wśród jRPG nie była to jakaś tendencja powszechna, takie elementy pojawiały się w tych grach okazjonalnie, jako drobne dodatki. To natomiast jeden z tych nielicznych tytułów, gdzie stały się niejako "mięchem". I już choćby z tego powodu wart uwagi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz