Etykiety

niedziela, 30 września 2018

Fina Fantasy I - recenzja

Pod koniec lat 80 japońska firma tworząca gry komputerowe Square Co. LTD znalazła się u progu bankructwa. Jeden z jej pracowników, Hironobu Sakaguchi, zaproponował, aby w związku z tym ostatnią grę nazwać "Final Fantasy" i zakończyć nią przygodę z biznesem. Niespodziewanie, gra odniosła wielki sukces, a dziś Square jest jednym z największych światowych graczy w tej branży.

Wydane w 1987 Final Fantasy uważane jest za grę, która otworzyła nową erę w gatunku komputerowych RPG. Nie jestem pewna, czy to do końca sprawiedliwe względem innych serii, ale na pewno była to gra, która otworzyła dla gatunku konsolowych gier RPG drzwi na świecie. I zdefiniowała wiele elementów, które do dzisiaj są ich składnikami. Chociaż tak naprawdę, jakby na nią spojrzeć spokojnie, to gra ta wykorzystywała większość tego, co już wtedy gatunek stworzył. Na dodatek, na tle wielu bardziej dopracowanych gier zachodnich, wydawać się mogła wręcz słaba, nudna i wtórna. Co więc sprawiło, że odniosła taki sukces i otworzyła najdłuższą chyba serię gier?

Na pewno ważny był moment - ukazała się wtedy, kiedy konsola NES rządziła rynkiem na świecie i była pierwszą taką grą wydaną szeroko w różnych językach. W stosunku do konkurencyjnego Dragon Quest była o wiele bardziej rozbudowana i jakby bardziej "zachodnia". O ile seria DQ inspirowana była wyraźnie Ultimą, tak Final Fantasy wzorowano bardziej na Wizardry. Gracz tworzył drużynę z kilku dostępnych klas zawodowych (a nie dostawał gotowych postaci), w grze pojawiło się wiele czarów oraz bardzo dużo ekwipunku dla określonych klas, zaś rozgrywka dawała możliwość wypróbowania różnych sposobów przechodzenia różnymi kombinacjami drużyny.  Dwupoziomowy system profesji też był ciekawą rzeczą.
Nie sądzę, aby miała tu wpływ fabuła - ta jest dość miałka. W świecie, w którym źle się dzieje, pojawia się czwórka bohaterów. Dokonują kilku heroicznych akcji, po czym ruszają, aby odkryć przyczynę całego zła. Już wtedy była to historia bardzo prosta, ustępująca wyraźnie grom zachodnim. Ale Final Fantasy miało nad nimi kilka przewag. Po pierwsze, zostało doskonale zbalansowane pod względem trudności. Gra nie była ani rzeźniczo trudna, ani banalnie prosta, nie wymagała długich godzin bezmyślnego grindowania, ale skłaniała raczej ku eksploracji świata i szukaniu nowych rodzajów ekwipunku. W efekcie poziomy doświadczenia "nabijały się same" i gracz nawet nie zauważał tego.

Zręcznie opracowano mechanizm podróży, stopniowo oddając graczowi kolejne środki lokomocji - zanim zdobędziemy latający statek, będziemy podróżować na piechotę, okrętem i łódką. Lochy są tu pełne skarbów, a ekonomia gry zbudowana została także w sposób bardzo zbalansowany, o wiele lepiej niż w Dragon Questach, gdzie często gracze musieli długo i mozolnie zdobywać pieniądze na nowy ekwipunek. Magia znowu przypominała serię Wizardry - było jej kilka szkół, z których jedna stawiała na walkę, inna na leczenie, inna na ochronę, a inna na osłabianie wroga.
Wydaje mi się, że to, co Final Fantasy zrobiło najlepiej i co było przyczyną takiego sukcesu tej gry, to zbudowanie pomostu między typowymi rozwiązaniami z gier RPG lat 80 i przeniesienie ich do lat 90, robiąc to z nową jakością. W efekcie, gdy na początku lat 90 zaczęły umierać klasyczne serie z poprzedniej dekady (Wizardry, Ultima, AD&D na silniku Goldbox), to Final Fantasy zajęło ich miejsce, pokazując gry RPG całym masom ludzi, dla których do tej pory ten gatunek był zbyt hardkorowy.

Gra dostała wiele remaków, z których najnowszy to wersja androidowa z 2010. Za najpopularniejszą i najlepszą chyba uchodzi ta z 2004, wydana na konsolę Game Boy Advance. Wprowadzała ona trochę usprawnień mechanicznych, zupełnie nową, bardzo dobrą grafikę i dodatkowe lochy z bossami z kolejnych części gier.

Czy dzisiaj warto grać w taką grę? Przeszłam ją cała i grało mi się zaskakująco lekko - w żadnym momencie nie utknęłam, żaden boss nie doprowadził mnie do łez, nie miałam też momentów, w których kręciłam się po świecie, nie wiedząc, co i jak przez godziny. Zapewne wielu będzie po prostu chciało sprawdzić, od czego zaczęła się seria, która rządzi do dzisiaj. Przyznam, że Final Fantasy, mimo swojego wieku, nie jest męczące, jak niejedna stara gra, w której archaiczna mechanika potrafi współczesnego gracza zniechęcić skutecznie.Z drugiej strony, bardzo płytka i śladowa historia może zniechęcać - tutaj trzeba było poczekać do Final Fantasy II, aby nastąpił faktyczny przełom.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz