Etykiety

niedziela, 25 kwietnia 2021

Sołtys - recenzja


W połowie lat 90 polscy twórcy gier rozumieli już, że nie da się trzymać wyłącznie maszyn 8 bitowych. Wtedy też zaczęto tworzyć gry na komputery 16-bitowe, głównie popularną w Polsce Amigę, ale także i na PC. Dominowały tu dwa gatunki - gry zręcznościowe oraz przygodowe. dobrym przedstawicielem tego drugiego gatunku, jak i epoki, jest "Sołtys", wypuszczony w 1995 przez wydawnictwo L.K. Avalon, wcześniej kojarzone przede wszystkim z grami na 8-bitowe Atari.

"Sołtys" jest humorystyczną grą przygdową, inspirowaną dowcipami o Wąchocku. Wcielamy się rolę tytułowego sołtysa wioski Poraż, któremu nareszcie udało się znaleźć męża dla swojej niezbyt urodziwej córki. Niestety, w trakcie ślubu pan młody znika spod ołtarza. Zadaniem ojca jest zatem go odnaleźć i przekonać do powrotu, dobrowolnie, siłą lub innymi sposobami.

Bezpośrednią inspiracją dla "Sołtysa" były zapewne humorystyczne przygodówki w rodzaju serii "Monkey Island" czy "Space Quest". Cała gra bowiem oparta jest na dowcipach i nawet rozwiązania wielu zagadek mają często humorystyczny podtekst. Jest tu ona konsekwentna, nie ma czegoś takiego, jak w np. "Legend of Kyrandia", gdzie humor przeplata się z poważniejszymi wątkami. Twórcy gry sypią jak z rękawa żartami, dlatego warto w tej grze klikać na wszystko, bo nawet jeśli nie posunie to rozgrywki na przód to mamy szanse na jakiś kpiarski komentarz. Dużym plusem jest ten charakterystyczny, swojski klimat żartów związanych z polską wsią. Przyznaję, niewiele zachodnich gier tak mnie rozbawiło jak "Sołtys".

W temacie mechaniki jest to natomiast typowa gra typu "weź przedmiot i go użyj", bez żadnych dodatkowych bajerków w postaci mini gierek, zagadek logicznych itd. Zadania, jakie przed nami stoją są w większości trywialne, ja przynajmniej nie natrafiłam w trakcie gry na momenty, w których bym łamała sobie długo głowę. Są tu może dwa trzy bardziej absurdalne zadania, takie, gdzie rzeczywiście humor sprawia, iż może nam nie przyjść do głowy tak zwariowany pomysł, na jaki wpadli twórcy, ale to tyle. Generalnie, to gra na jeden - dwa wieczory, nic, co by mogło się równać z szalonymi pomysłami mistrzyni Roberty Williams.

Ciekawym rozwiązaniem, z którym nie spotkałam się w żadnej z gier przygodowych, jest to, że dostęp do kolejnych części wioski jest limitowany. Musimy wykonać zadania z kilku lokacji, aby otworzyły się przed nami kolejne. Co więcej, w grze nie przechodzimy z obszaru na obszar, jak w typowych grach tego typu. Poszczególne lokacje zaznaczone są cyferkami w menu i po prostu wybieramy, gdzie chcemy się przenieść. Jest to dość wygodne, bo przyspiesza rozgrywkę.

Graficznie "Sołtys" dzisiaj już nie zachwyca, grafika może się wydawać przesadnie pikselowa, ale powiedziałabym, że ma to swój specyficzny urok, połączony właśnie z tym przaśnym nastrojem, jaki tu dominuje. Humorystyczny styl graficzny z groteskowo wyglądającymi postaciami także wpływa pozytywnie na odbiór gry. Przedmioty są czytelne i wyraźne, raczej nie ma problemów z nich znalezieniem. Kłopoty może sprawiać czasem poruszanie się - nasz bohater miewa bowiem czasami humory i nie chce iść tam, gdzie byśmy chcieli, wtedy trzeba zazwyczaj kliknąć na miejsce obok. Gra jest połowicznie udźwiękowiona - ma melodyjki oraz odgłosy, ale nie ma niestety dubbingu, czego żałuję, bo mógłby tu wypaść naprawdę fajnie.

"Sołtys" to lekka, dowcipna, krótka i w sumie całkiem fajna przygodówka, która mimo niemal dwudziestu pięciu lat na karku, potrafi wywołać uśmiech na twarzy gracza. Dzięki temu, że jest krótka i prosta, nie odczujemy nawet tak bardzo jej wieku, a dowcipy w niej zawarte są na tyle ponadczasowe, że wciąż bawią. Obecnie można ją legalnie nabyć na platformie GOG, jest jest dołączana za darmo do innej polskiej klasycznej przygodówki z tamtych czasów, "A.D. 2044".

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz