Etykiety

niedziela, 8 maja 2022

Etrian Odyssey 1 - recenzja



W takim gatunku jak dungeon crawl trudno o coś oryginalnego. Od czasu takich gier jak "Wizardry" czy "Dungeon Master" został on niejako zdefiniowany. Przez kolejne dekady ich twórcy nie wprowadzali niczego rewolucyjnego, czasami tylko dodając jakieś drugorzędne bajerki. A jednak, gatunek wciąż żyje, a co więcej, zdarza się, że powstają w jego ramach gry, które są prawdziwymi perełkami. Do takich niewątpliwie zaliczyć trzeba "Etrian Odyssey" - kapitalną grę na konsolę DS.

Historia w takich grach rzadko jest specjalnie głęboka (choć wyjątki się zdarzają się, choćby w "Shin Megami Tensei: Strange Journey"). Tutaj początkowo wszystko wydaje się dość banalnie. Oto w okolicach miejscowości Etria odkryto wejście do podziemnego labiryntu. Z całego świata nadciągają poszukiwacze przygód, by odkryć jego sekrety i zdobyć ukryte tam skarby. Mieszkańcy Etrii zyskują na tym, tworząc całą infrastrukturę, opartą na czerpaniu zysków z eksploracji podziemi. Nikt jednak nie wie, co naprawdę kryje się w głębiach tego miejsca oraz jakie tajemnice skrywa.

Gracz tworzy drużynę złożoną z pięciu postaci, wybiera każdej jedną z kilku dostępnych klas zawodowych i wyrusza drogę. "Etrian Odyssey" oferuje klasyczny widok FPP, z drużyną na dole  oraz mapką na dolnym ekranie konsoli. Poruszamy się w krokach, zaś walki toczą się w trybie turowym. Mamy dwa rodzaje przeciwników - zwyczajnych, z którymi w walkę wdajemy się losowo oraz szczególne silnych, których widzimy na planszy i którzy się po niej poruszają. Walki toczą się w trybie turowym, gracz wybiera akcję dla każdej postaci, po czym wykonują je one, w zależności od tego, jaką dana postać posiada szybkość. Przyznam, że zdecydowanie wolę system turowy od walk w czasie rzeczywistym. Po walkach zdobywamy doświadczenie, a także przedmioty, które możemy sprzedawać w mieście.

Bardzo fajną rzeczą, wykorzystującą możliwości konsoli DS, jest rysowanie mapy. Na dolnym ekranie dotykowym wyświetla się nasza pozycja oraz pola, które przeszliśmy. Używając stylusa, możemy zaznaczać granice pól, specjalne lokacje, drzwi, robić własne notatk itd. To sympatyczne odniesienie do dawnych czasów, kiedy w grach w ogóle nie było automapowania i gracze sami rysowali sobie mapki na kartkach w trakcie gry.

"Etrian Odyssey" podzielone jest na sześć lokacji, każda po pięć poziomów, z klasycznym bossem na końcu (choć bywają także i w innych miejscach). Pięć lokacji to zasadnicza część gry, po której kończy się fabuła, zaś szósta lokacja to dodatkowa, trudniejsza część gry. Zaznaczyć trzeba, że i bez tego "Etrian Odyssey" nie jest grą prostą. Gra oferuje dość wysoki poziom trudności, co mnie zresztą bardzo ucieszyło, bo cenię sobie gry, które stawiają wysokie wymagania. Co jakiś czas otrzymujemy w mieście misje, które popychają do przodu fabułę. Poza nimi w grze jest kilkadziesiąt questów pobocznych. Aby uzyskać dostęp do szczególnie dobrych części ekwipunku, musimy zdobyć przedmioty, które wypadają ze szczególne silnych lub rzadkich wrogów. Niektóre fragmenty poziomów pozostają na starcie niedostępne, odkrywamy je dopiero stopniowo, znajdując na nie wejścia.

Gra wykorzystuje dość prosty system rozwoju postaci - zdobywamy poziom doświadczenia i możemy wydać punkt umiejętności na zdolności, które dana klasa posiada. Nie ma tu takich ciekawostek, jak np. w serii "Wizardry", gdzie mieliśmy całą zabawę z multiklasowaniem. Mechanika jest nieskomplikowana i łatwa do opanowania, raczej nie będąca problemem, nawet dla ludzi, którzy nie mieli do czynienia z tym gatunkiem wcześniej. Z drugiej jednak strony, każda postać ma wiele umiejętności specjalnych, a punktów mamy wcale nie tak dużo. To skłania do myślenia  planowania - czy np. takiego maga wyspecjalizować w dwóch rodzajach magii, czy też może sprawić, żeby z każdej znał co nieco, kosztem skuteczności.

Dużym plusem jest grafika - jest naprawdę przyjemna dla oka, labirynty są ładne narysowane  dają fajne złudzenie 3D. Doceniam ponadto fakt, że poruszamy się tak naprawdę cały czas na powierzchni,  nie ma tu męczącego w niektórych znanych mi grach półmroku. Trochę mniej przypadły mi do gustu projekty postaci - są moim zdaniem udziwnione, acz nie oglądamy ich za często. Animacji jest w sumie niewiele, nie licząc ruchu i ataków specjalnych. Muzyka wypada bardzo mocno na plus, jest ładna i nie męczy.

Gra ukazała się w 2007 roku i została raczej ciepło przyjęta przez graczy i krytyków, choć zaznaczano, że jest to tytuł dla konkretnych fanów dungeon crawli, nie zaś dla wszystkich miłośników RPG. Zapoczątkowała całą serię gier na DS i 3DS. Doczekała się także remaku na 3DS zatytułowanego "Etrian Odyssey: The Millenum Girl", wzbogaconego o sekwencje animowane. Łącznie w serii jak na razie ukazało się 8 gier i dwa remaki.  Całkiem sporo jak na tak niszową, bądź co bądź, tematykę. Przypomina to jednak, że w Japonii swego czasu ogromną popularność, większą nawet niż w Europie, zdobyła seria Wizardry.

Choć nie nazwałabym "Etrian Odyssey" najlepszym dungeon crawlem na DS, jaki powstał (to miano zawsze będzie zarezerwowane dla "Strange Journey"), to jednak uważam tę grę za bardzo udany tytuł. Ma ona wszystko, co taka pozycja powinna posiadać. Dodatkowo, bardzo mocno wciąga - o czym sama się przekonałam, łapiąc za konsolę niemal zawsze, kiedy tylko miałam trochę wolnego czasu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz