Etykiety

sobota, 10 maja 2025

Chaos;Head - recenzja


Są gry, w których fabuła jest jedynie pretekstem do walki, rozwiązywania kolejnych łamigłówek lub w inny sposób maltretowania myszki, klawiatury czy joysticka. Nie twierdzę, że są to złe tytuły, wszak grywalność jest jedną z najważniejszych cech tego rodzaju rzeczy. Są jednak i takie gry, gdzie liczy się coś innego – nastrój i klimat oraz historia. Ideałem jest oczywiście, gdy wszystko to łączy się w całość – wtedy powstają gry wybitne, będące kamieniami milowymi gatunku. Zdarza się to jednak niezmiernie rzadko. Wróćmy jednak do klimatu – sama należę do miłośników gier „klimaciarskich”, a opisywany tutaj tytuł zaliczyłabym w poczet najlepszych pozycji tego gatunku. Dlaczego? O tym poniżej.

Głównym bohaterem „Chaos;Head” jest Taku – nie do końca typowy młody chłopak. Czemu nietypowy? Taku jest jest fanem mangi i anime w stopniu skrajnym, jak sam siebie określa – „creepy otaku”. Mieszka w niedużym kontenerze, wypełnionym po brzegi figurkami i grami, całe dnie spędza przy komputerze, będąc mistrzem w WoWopodobnej grze mmorpg. Jego podejście do świata dobrze pokazuje jedno z jego powiedzonek „Dziewczyny 2D są lepsze od tych 3D”. Ma swoje ukochane anime, zaś w głównej bohaterce kocha się na zabój, do tego stopnia że mówi do stojącej przy komputerze figurki, a ona (jak mu się wydaje) odpowiada mu. O swoich figurkach mówi „moje żony, córki i siostry”. Do szkoły chodzi tylko czasami, w starannie dobrane dni, tak aby zdawać z klasy do klasy. Rodzina, którą posiada, niezbyt go nie interesuje, od czasu do czasu tylko odwiedza go siostra. Takim to indywiduum przyjdzie nam w „Chaos;Head” kierować.  Super, nieprawdaż?
Od pewnego czasu Akihabarą (najmodniejszą dzielnicą Tokyo, mekką wszelkiego rodzaju geeków, w której zresztą mieszka główny bohater) wstrząsają niewytłumaczalne zabójstwa. Najpierw piątka młodych ludzi bez żadnego powodu skacze z dachu wieżowca. Potem policja znajduje zwłoki mężczyzny, w którego brzuchu ktoś zaszył kilkumiesięczny płód. Pewnego wieczora Taku, wracając do swoje „bazy”, dostrzega w zaułku śliczną dziewczynę o różowych włosach, która przy pomocy metalowych gwoździ w kształcie krzyży przybija do ściany martwego już człowieka. Skąd panienka o rękach czerwonych od krwi zna jego imię? I czemu dzień wcześniej fotografię tego miejsca przesłał mu na chacie tajemniczy osobnik o nicku „Shogun”? Atmosfera zaczyna robić się gęstsza, a wokół bohatera, stroniącego do tej pory od realnego życia, pojawiają się jedna po drugiej dziewczyny, które wydają się mieć jakiś związek z całą sprawą. A jaki związek z morderstwami ma sam Taku?

„Chaos;Head” wciąga. Gdy zaczęłam grać, w pewnym momencie ze zdziwieniem spostrzegłam, że minęło już kilka godzin, choć wydawało mi się, że to ledwie godzina. Chociaż bohater jest jednym z najbardziej antypatycznych i odpychających typów postaci, jakie w grach widziałam, nie przeszkadza to grze, wręcz przeciwnie, tworzy dodatkowo specyficzny nastrój. Gdy wraz z kolejnymi wydarzeniami pojawiają się następne postaci, początkowo czujemy ulgę, ale tylko chwilową, bo czemu bowiem bohater, którego wcześniej wszyscy starannie unikali, nagle staje się obiektem takiego zainteresowania? Sam Taku dostrzega w tym coś niezwykłego i nie myli się. W okolicy zaś mają miejsce kolejne zbrodnie, natomiast ich sprawca wydaje się w jakiś sposób zainteresowany naszym bohaterem. A co z tym wszystkim mają wspólnego dziwne (choć jednakowo śliczne) dziewczyny wymachujące wielkimi mieczami? Nawet się nie obejrzycie, gdy niesamowita opowieść, jaką jest fabuła „Chaos;Head” wciągnie was dokumentnie.

Tytuł ten uznawany jest za grę dla starszych, jednak nie z winy erotyki – tej tu nie ma, przynajmniej nie w postaci seksu, obecnego w masie japońskich gier. Jest trochę lekko erotyzujących ujęć bohaterek, ale nic szczególnie odważnego czy bulwersującego. Przyczyną jest przemoc. Choć sceny brutalne są starannie dozowane, wrzucono je tak,  aby każdorazowo miotnęły graczem o ścianę. Na dodatek, bohater nie jest normalnym człowiekiem. Owszem, jest geekiem, o czym wspomniałam na początku. Cierpi na dodatek na lekką paranoję i kilka innych schorzeń typowych dla hardkorowych otaku. W „Chaos;Head” najlepiej grać wieczorem lub nocą. Siedzimy, gramy, a tu nagle pika nam informacja o nowej wiadomości. To nasz komputer czy komputer Taku? Bohater dopiero co dostał maila od mordercy. A co jest w mailu, który właśnie dotarł do nas? W grze toczy się właśnie dyskusja na -chanie. A gdzie siedzisz w międzyczasie ty, graczu? I czemu nagle ogarnia nas ochota zapalenia światła i obrócenia się, celem sprawdzenia, czy na pewno nikt nas nie obserwuje? Mało która gra potrafi wywołać tak sugestywny klimat, ale „Chaos;Head” jest właśnie takim tytułem.

Nie oznacza to, że gra nie ma elementów lżejszych. Pełno tu odwołań.  Jeśli spojrzymy na stado figurek, które Taku kolekcjonuje, bez trudu dostrzeżemy postaci z innych gier i anime. Bohater lwią część czasu (przynajmniej na początku) spędza przy komputerze. Tam zaś roi się od znajomych nazw – Mindorz zamiast Windows, Taboo zamiast Yahoo, Pedophilia zamiast Wikipedia to tylko niektóre z przykładów. Jak na grę tego typu przystało, wokół bohatera kręcą się, niczym planety wokół słońca, śliczne dziewczyny. Przyczyny, dla których zainteresowały się taką aberracją jak Taku, są różne i nie zawsze oczywiste. Gracz pewne z biegiem czasu sam zacznie się zastanawiać, czemu Yua, klasyczne meganekko (mangowa ślicznotka – okularnica) zaczęła śledzić naszego herosa, a Fes, charyzmatyczna liderka gothik punkowej kapeli, odzywa się tylko do niego, ignorując innych. Nowa uczennica w klasie od razu zwraca się do Taku po imieniu, a dziewczyna, której wcześniej nie kojarzył, okazuje się jego koleżanką od lat. Fabuła w tej grze wykonuje sporo akrobacji i zaręczam, warto uważnie czytać wszystko, aby się w tym połapać.

Co do rozgrywki – akcję obserwujemy w jakichś 80% z perspektywy Taku. Czasem tylko narracja przechodzi w ręce dwójki policjantów badających sprawę zabójstw w Akihabarze lub innych bohaterów (najczęściej w tej roli pojawia się Yua). Gra jest długa – jedno przejście może zjeść kilkanaście lub kilkadziesiąt godzin naszego życia. Co ciekawe, niewiele postawiono przed nami wyborów – ledwie kilka razy w trakcie rozgrywki zdane nam zostają jakieś pytania. Grafika jest za to świetna – tła wykonano w całkiem niezłym 3D, projekty postaci cieszą oko, zaś sceny przemocy, acz rysunkowe, przemawiają do wyobraźni. Udźwiękowienie gry jest w zasadzie bezbłędne – postaci mówią świetnie dobranymi głosami, odgłosy tła i dźwięki otoczenia tworzą klimat, a muzyka go tylko potęguje. Zwykle w grach visual novel melodyjki są mdłe i nijakie – kakofonia dźwięków w kluczowym momencie tej gry stanowi ich dokładne przeciwieństwo. Do tego mamy kilka piosenek i świetnie wykonane intro. Animacje są oszczędne i dotyczą główne ruchu ust postaci lub czasem detali w tle – kiedy bohater siedzi przy komputerze, widzimy poruszającą się postać w grze mmorpg, w którą gra.

Gra ukazała się w w 2008 jako dziecko firmy 5pb, otwierając tym samym całą serię produkcji z charakterystycznym średnikiem w tytule, które zbiorczo utworzyły uniwersum znanego jako "Science adventure". Ich cechami charakterystycznymi było skupienie się na technice - bohaterowie posługują się w nich często elektronicznymi komunikatorami, skupiają się na kwestiach związanych z techniką, nauką oraz internetem, zaś antagoniści należą do tzw. "Comitee 300", organizacji stojącej za najróżniejszymi spiskami.Każda z nich doczekała się także udanej adaptacji na anime.
W swojej klasie „Chaos;Head” jest grą znakomitą. Owszem, uważny widz dostrzeże odniesienia i nawiązania do takich tytułów jak „Higurashi no Naku Karu ni” (nastrój) czy „Bleach” (vide miecze bohaterek), jednak w niczym nie umniejszają one przyjemności grania. Jeśli gry dobieracie właśnie pod kątem klimatu i nastroju, niewiele jest lepszych pozycji niż ta. Szczerze polecam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz