Etykiety

niedziela, 8 października 2023

Noctropolis - recenzja


Twórcy gier komputerowych dość szybko dostrzegli potencjał drzemiący w superbohaterach. Do dzisiaj powstaje takich gier dużo. Ale większość z nich to gry typowo zręcznościowe, strzelanki, skradanki lub bijatyki - generalnie produkcje angażujące przede wszystkim zręczność gracza. Ciekawostką na tym tyle może być "Noctropolis" - przygodowa gra grozy w superbohaterskich klimatach, wydana w 1994.

Główny bohater, Peter Grey, jest wiodącym niezbyt ciekawe życie księgarzem. Jakby tego było mało, jego ulubiona seria komiksowa, której bohaterem jest niejaki Darksheer, ma być właśnie zakończona. Peter bierze udział w zorganizowanym z tej okazji konkursie i, ku swojemu zaskoczeniu, wygrywa go. Dość osobliwy posłanie przynosi mu przesyłkę z nagrodą - specjalnie wydanym komiksem oraz dwiema monetami. Kiedy Peter bierze do ręki jedną z nich, pojawia się dziwny portal. Po przejściu przez niego nasz bohater odkrywa, że oto znalazł się w Noctropolis - mieście, w którym swoje przygody przeżywa uwielbiany przezeń bohater.

Peter nie ma jednak okazji, by szukać idola i prosić o autograf - zgodnie bowiem z historią opisywaną w komiksie, ten właśnie ogłosił koniec swojej kariery i zszedł ze sceny. Naturalnie, jego dawni wrogowie nie śpią - zwłaszcza, że dopiero co ktoś uwolnił z więzienia kilku najbardziej psychopatycznych wrogów Darksheera. Gdy nasz bohater odwiedza jednego z sojuszników byłego superbohatera, wówczas odkrywa grożące mu niebezpieczeństwo. Angażuje się i, chcąc nie chcąc, zostaje wybrany na kolejnego Darksheera. Mając do dyspozycji komiksową wiedzę oraz dawną pomocniczkę Darksheera - Stiletto, musi teraz sam przywrócić porządek w Noctropolis.

"Noctropolis" ma bardzo fajny początek - historia przedstawiona jest częściowo w konwencji zeszytów komiksowych, zawiązanie akcji też przypadło mi do gustu, pierwsza sprawa naszego bohatera także wypadła udanie. Sporo zatem obiecywałam sobie po tej przygodówce. I niestety, oczekiwania te nie do końca zostały spełnione, choć daleka jestem od twierdzenia, że "Noctropolis" jest grą słabą. Przywodzi mi trochę na myśl klimaty "Batmana" - może nieco bardziej paranormalnego, ale całościowo - owszem. Mamy tu dość gotyckie miasto, wrogów, którzy stanowią bandę psychopatycznych zbrodniarzy (niektórzy nawet przypominają typowo batmanowych antagonistów) i mrocznego superbohatera z pomocnikiem - a właściwie z pomocniczką.
Problem w tym, że "Noctropolis" jest grą dość krótką - w efekcie żaden z wątków nie został tu należycie rozwinięty. Dotyczy to szczególnie antagonistów - jedynie pierwsza z nich dostała sensowne tło fabularne i historię, reszta niestety już nie, pojawiają się i znikają, czasami nawet nie trzeba z nimi walczyć, wystarczy tylko zniweczyć ich plan lub uratować życie z zastawionej przez nich zasadzki. Być może wynikało to z założenia, że gra miała być pierwszą z cyklu. Tymczasem...

"Noctropolis" wykorzystywało bardzo modne w połowie lat 90 rozwiązanie, polegające na uzupełnieniu gry filmami z prawdziwymi aktorami. Choć tutaj wykorzystano to wyłącznie w scenach dialogowych, to i tak jest tego sporo. A nie było tajemnicą, że praktycznie zawsze zwiększało to mocno budżet gry. W efekcie czego znakomita większość gier, które z tego skorzystały, skończyła się na jednej części - zwyczajnie nie były w stanie zarabiać na siebie dość dużo, aby koszt się zwrócił. Dotyczyło to nawet znanych marek i świetnych gier, takich jak choćby "Gabriel Knight". I nie inaczej było z "Noctropolis".

Gra miała być z założenia tytułem "dorosłym", zawierającym przemoc oraz erotykę. Wyszło to średnio - przemocy jest tu naprawdę niewiele i próżno szukać jakichś naprawdę brutalnych scen. Erotyki też - mamy jedną, króciutką scenę z golizną. Co więcej, tak naprawdę gra nawet nie ma do końca klimatu czegoś faktycznie dorosłego - gdyby porównać z tytułami pokroju "Gabriel Knight: The Beast Within", "7th Guest" czy "Phantasmagoria", to wypada naprawdę mało strasznie czy klimatycznie. Niewiele lepiej jest z klimatami superbohaterskimi - nasz bohater ma niewiele momentów, podczas których może coś naprawdę efektownego uczynić. Dialogi też mogłyby być ciekawsze i bardziej dopracowane oraz "w klimacie". Miejscami trudno wręcz powiedzieć, że to miała być gra na serio, czy z dystansem.

Mechanika gry opiera się na klasycznym schemacie przygodówkowym z tamtych lat, polegającym na znajdowaniu i używaniu przedmiotów. Mamy tu także kilka czasówek, a także dość nieśmiało wykorzystywane zagadki logiczne. Problemem może być fakt, że gra nie daje nam za bardzo podpowiedzi - kilka razy łapałam się na tym, że absolutnie nie wiem, co mam zrobić. Nie pomaga tu fakt, że rozwiązania pewnych problemów są mocno abstrakcyjne. Pewnym ułatwieniem jest fakt, że nie musimy wskazywać miejsca używania - jeśli jesteśmy w odpowiedniej lokacji i wybierzemy użycie przedmiotu, to nasza postać sama podchodzi gdzie trzeba i robi, co powinna. Dziwić może brak jakichkolwiek elementów zręcznościowych - taka gra prosiłaby się o nie. Ciekawostką jest to, że podczas dialogów często musimy wybierać odpowiednie odpowiedzi, by móc przejść dalej.

 Od strony technicznej natomiast "Noctropolis" nie ma się czego wstydzić - grafika jest niezła, tła dopracowane, a scenki aktorskie - zrobione całkiem dobrze, bez pewnej sztywności, która czasami w takich przypadkach występowała. Muzyka ładnie buduje nastrój. Bardzo fajnie wyglądają kadry komiksowe, które wprowadzają nas na początku w fabułę. W sumie, od tej strony gra została naprawdę klimatycznie zrobiona i nie mam się czego przyczepić.

Nie znalazłam niestety żadnych informacji na temat wyników sprzedaży tej gry - sam fakt że nie doczekała się kontynuacji (a jej finał to sugeruje) pozostaje tu jednak swego rodzaju odpowiedzią. Recenzje były mieszane - chwalono aspekty techniczne, ale zwracano uwagę, że koncepcja gry ewidentnie przerosła jej twórców i nie byli oni w stanie należycie poprowadzić fabuły. Kilka lat temu gra doczekała się reedycji na Steamie i GoGu, dodano achievmenty oraz wyeliminowano kilka bugów.

Podsumowując, to jedna z tych gier, które obiecują więcej niż faktycznie dają. Początek budzi dużej nadzieje, potem jednak gra leci zwyczajnie za szybko, nie pozwalając zatrzymać się przy którymkolwiek z wątków fabularnych na dłużej. Nie jest to żaden zaginiony diament, bardziej ciekawostka z najlepszej chyba dla gier przygodowych epoki, jaką była pierwsza połowa lat 90.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz