Grę „Kamień Gromu” nabyłam przy okazji wyprzedaży jej na
Rebel. Niska cena zachęciła mnie do eksperymentu, który ostatecznie okazał się
całkiem udany. Chociaż oceniam, że tytuł ten nie jest wart jego pierwotnej
ceny, to za te 50 zł była to całkiem niezła transakcja.
„Kamień Gromu” należy do lubianego przeze mnie gatunku
dungeon crawl. Jest to gra karciana, w której budujemy talię w trakcie gry. Na
początku tworzymy bazę z kilkudziesięciu rodzajów kart. Z nich losujemy cztery
rodzaje profesji oraz dwanaście kart przedmiotów, czarów i innych przydatnych w
trakcie wyprawy rzeczy. Cztery dodatkowe rodzaje kart tworzą nasz ekwipunek
bazowy. W trakcie gry kupujemy karty za te, które już posiadamy, rozbudowując w
ten sposób naszą talię. Zaznaczyć trzeba, że karty którymi płacimy, nie
opuszczają naszej talii, przez co powiększa się ona przez cały czas gry. Na
obszarze gry mamy także trzy potwory, z którymi możemy walczyć. Idea polega na
tym, by natłuc ich jak najwięcej (za każdego jest ileś punktów zwycięstwa) i
zdobyć ostatecznie leżący pod spodem talii potworów tytułowy Kamień Gromu. Kto
pod koniec gry ma więcej punktów, ten wygrywa.
Zasady „Kamienia Gromu” są proste, widać wyraźnie, że jest to
gra europejska, nie przeładowana zasadami i dodatkami. Dodać trzeba, że są one ciągle rozbudowywane i aktualizacje ich można znaleźć na oficjalnej stronie. Rozgrywka jest klarowna,
chociaż początek potrafi się bardzo mocno dłużyć, szczególnie, jeżeli na początku wylosuje się zbyt silnych wrogów. Wielu wymienia jako wadę „Kamienia Gromu”
niewielki stopień interakcji między graczami. Poszczególni gracze się tu tylko
ścigają, nie ma opcji walki między nimi ani utrudniania sobie nawzajem życia.
Ale to, co dla innych jest wadą, dla nas może być zaletą. Już
w swoim podstawowym wariancie „Kamienia Gromu” naddaje się do gry solowej. Nie
zmusza bowiem gracza do walki z drugim graczem, znajomość obu talii ma
niewielki wpływ, co najwyżej można rywalizować o kupowanie kart (bo wszystkie
mają limitowaną ilość), jednak z doświadczenia wiem, że to nie jest wielki
problem. Twórcy gry zresztą przygotowali jej własny, solowy wariant, którego
niestety nie ma w polskim wydaniu, ale można bez problemu pobrać go legalnie z
sieci. Pisałam o nim w tym poście.
A jak oceniam rozgrywkę w „Kamień Gromu”? W wersji
jednoosobowej gra dłuży się nieco mniej, szczególnie na jej pierwszym etapie,
gdzie gracze zwykle tworzą swoje talie, starając się zebrać jak najwięcej jak
najlepszych kart. Gdy zaczyna się drugi etap, w którym najważniejsze jest
zwalczanie potworów, każdy i tak gra po swojemu, nie zwracając szczególnie
uwagi na to, co robi druga strona. Dlatego też grając samodzielnie nie stoimy
przed dylematem w rodzaju „bić innego czy grać dla siebie”, bo skazani jesteśmy
niejako na grę pod swoje własne konto. A o wszystkim i tak decyduje ostatecznie
nasze szczęście w dobieraniu kart. Bo już same walki mają bardzo niewielki
stopień losowości, występujący głównie wtedy, kiedy gracz sam tego chce i jest
gotów na hazard.
Wersja jednoosobowa wedle oficjalnych zasad gry jest przede
wszystkim szybsza. Gramy tu tylko jednym graczem, to on buduje swoją talię i
tłucze potwory. W paru miejscach przepisy są, moim zdaniem, niepotrzebnie
udziwnione, ale ostatecznie „Kamień Gromu” spełnia całkiem nieźle standardy gry
dostępnej w wersji dla jednego gracza, dlatego zresztą tutaj o nim piszę.Chociaż przyznaję, że jeśli chodzi o takie gry, to chyba lepiej mi się grało w jednoosobową wersję "Dungeoneer".
Wielkie pudło, w którym znajduje się „Kamień Gromu” to
kolejny na rynku przykład przeładowania. Jako że mamy tu tylko karty i
instrukcję, to całość mogłaby bez najmniejszego kłopotu znaleźć się w czymś o
połowę mniejszym. Dodatkowo do gry dorzucono kilkadziesiąt niepotrzebnych,
pustych kart, które w zamierzeniu autorów miały służyć rozdzielaniu
pozostałych. Według mnie są one zupełnie bez sensu. Za to bardzo ładnie
prezentują się grafiki na kartach. Są oczywiście w klimacie fantasy, ale jakieś
takie mało „amerykańskie” i cukierkowe, mają własny styl i naprawdę mogą się
podobać. Przypadły mi do gustu zdecydowanie bardziej niż np. te, które
występowały we wspomnianym wcześniej „Dungeoneer”.
„Kamień Gromu” kupić można, chociaż na pewno nie jest to gra
wybitna. W wersji wieloosobowej jest przeciętna, w wersji solowej – względnie dobra, chociaż znam lepsze. Polecam
szukać jej w promocji i nie dawać za nią więcej niż 50 zł, bo wtedy przepłacicie.
Poza tym, jeśli wam się spodoba, to musicie liczyć się z tym, że dodatki do
niej dostępne są tylko w języku angielskim, w Polsce nie sprzedała się dobrze
(co mnie nie dziwi) i nie będzie kontynuowana.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz