Etykiety

niedziela, 8 grudnia 2019

Fie Emblem Gaiden - recenzja


Mimo ciepłego przyjęcia przez graczy, pierwsza część serii "Fire Emblem" została raczej chłodno odebrana przez krytyków. W recenzjach nie brakowało uwag na temat fabuły, liniowości czy ograniczeń swobody gracza. Tworząc drugą grę w serii, jej twórcy wzięli najwyraźniej do siebie te uwagi. W efekcie powstała gra, która nie tylko mocno różniła się od "Shadow Dragon", ale i od większości późniejszych części cyklu. Wydany w 1992 "Fire Emblem Gaiden" stał się swego rodzaju enfant terrible całej serii, najdziwniejszą jej częścią.

Akcja rozgrywa się w tym samym świecie, w którym toczyła się fabuła "Shadow Dragon", jednak na innym kontynencie, zwanym Valentia. Rządziła nim dwójka bogów - Mila i Doma. Ta pierwszw uważała, że ludzkość powinna się kierować pokojem i wstrzemięźliwością, ten drugi optował za konfliktem, jako siłą, która napędza rozwój. Ich spór przeniósł się w końcu na świat ludzi. Doszło do podziału Valentii na oddającą cześć Domie Rigel na północy oraz na wielbiącą Milę Sofię na południu. Oba państwa żyły przez pewien czas w spokoju, jednak Rigel, po tym jak wzrosło w siłę, postanowiło opanować całą Valentię. Było to o tyle łatwiejsze, że Sofia zdawała się być na krawędzi załamania z powodu problemów politycznych.

Pewnego dnia grupka młodych ludzi odwiedza Mycena, starego i doświadczonego wojownika z Sofii. Proszą go o pomoc w obaleniu despoty, który zabił poprzedniego władcę. Mycen odmawia, jednak do buntowników dołącza jego wychowanek, Alm. Chłopak zdobywa pozycję wśród buntowników, przyciąga do siebie sojuszników i staje na czele armii, która maszeruje na stolicę Sofii. W tym samym czasie Celica, kapłanka Mili, niepokojąc się tym, co dzieje się z jej krajem, wyrusza na pielgrzymkę do sanktuarium bogini, mając za towarzyszy grupkę magów. Po drodze spotyka m.in. trzy pochodzące z Arachneii siostry - Pallę, Catrię i Est. Po pewnym czasie jej drogi krzyżują się także z Almem, którego miała już kiedyś okazję poznać jako dziecko.

Już sam opis fabuły pokazuje, że dostajemy coś zupełnie nowego w porównaniu z typową opowiastką o księciu, który utracił władzę. Historia opowiedziana w "Fire Emblem Gaiden" jest zdecydowanie bogatsza od poprzedniczki, jest też mniej sztampowa. Przyczyniło się od tego stworzenie dwóch głównych postaci, z których każda podąża własną drogą, ma własne cele i własnych towarzyszy. Choć Alm i Celica spotykają się w trakcie gry kilka razy, to każde z nich toczy własną walkę.

Ale to był dopiero początek. Zmiany bowiem objęły praktycznie wszystko. Chodząc po świecie poruszamy się po mapie, gra nie przenosi nas już automatycznie z lokacji do lokacji. Choć trasa jest generalnie dość liniowa, to mamy niekiedy wybór drogi, a ponadto możemy wracać do już odwiedzany miejsc. Co więcej, możemy chodzić po odwiedzanych miastach, a w kilku przypadkach nawet eksplorować lochy i labirynty. Nigdy już później gra z tej serii nie zbliżyła się tak bardzo do klasycznego jRPG, jeśli chodzi o sposób podróżowania po świecie.

Wpłynęło to także na mechanikę. W "Fire Emblem Gaiden" możemy bowiem odwiedzać znane już miejsca i toczyć walki tyle razy, ile chcemy. W odróżnieniu od poprzedniczki, tu pojawił się grind w klasycznym rozumieniu tego słowa, praktycznie nieobecny w "Shadow Dragon". Stał on się nie dodatkiem, ale wymogiem. Sporo czasu trzeba poświęcić, aby postacie zdobywały doświadczenie niezbędne im do wchodzenia na kolejne klasy zawodowe. Nie da się tego tak po prostu zrobić, jeśli się będzie toczyć wyłącznie walki fabularne. Kolejną bowiem zmianą był zauważalny wzrost poziomu trudności.

Plansze stały się większe, a wrogowie bardziej wymagający.W związku z tym dano nam więcej swobody w rozwoju postaci. Część z nich zaczyna z bazową klasą villager, która pozwala rozwijać postać w dowolnych kierunkach. Zamiast dwóch klas - podstawowej i zaawansowane, wprowadzono system trójklasowy. Dołączono miejsca, w których możemy zdobywać dodatkowe punkty umiejętności, zwiększono też maksymalny wskaźnik, jaki dana cecha może osiągnąć. Postacie awansują tu przy figurach anioła, nie w menu.

Kolejnymi zmianami było otrzymywanie expa przez całą drużynę (po zabiciu wroga postać dostaje np. 20 expa, a oprócz tego każda postać w drużynie po 1 punkcie). i rezygnacja z psucia się broni. Czarów postacie uczą się, awansując na kolejne poziomy doświadczenia, zaś za ich używanie płacą HP. Postacie nie muszą mieć broni - każda z nich ma niejako swoją własną, domyślną, a dodatkowe, znalezione w trakcie gry, podnoszą po prostu siłę ataku (lub obrony w przypadku tarcz). Pewnej zmianie uległ nawet setting świata - Fire Emblem miało z typowego fantasy tylko smoki i magię. Tutaj pojawiło się tego więcej, mamy bowiem sporo różnych form istot nieumarłych.

Z tego opisu dość jasno wyłania się gra, którą tylko rozwiązania stylu walki łączyło jasno z poprzednią częścią. Można powiedzieć, że zadziałała tu podobna zasada jak w przypadku serii Final Fantasy, gdzie część druga była rewolucyjna, wybiegała mocno w przyszłość i rozwiązania z niej zaczęto wprowadzać dopiero po kilku kolejnych grach. Tak samo było tutaj. Choć w trzeciej części wrócono niemal całkowicie do tego, co było w pierwszej, to rozwiązania z "Fire Emblem Gaiden" wykorzystywano potem w różnych grach z tego cyklu, choć praktycznie nigdy na raz.

Jest to bez wątpienia gra osobliwa. Może i dlatego bardzo długo nie była dostępna po angielsku, oficjalnie zresztą nadal nie została wydana, pojawiły się natomiast dwa fanowskie tłumaczenia. Pierwsze doprowadziło grę do mniej więcej połowy, drugie objęło już całość. Gra sprzedała się bardzo dobrze (jest czwartą najlepiej sprzedającą się grą w tej serii), zaś głowy krytyków były tym razem o wiele bardziej przychylne, jedyne na co narzekano to niski poziom trudności pierwszej połowy rozgrywki. Opinia wśród graczy była także pozytywna. W 2017 ukazał się jej ramake na konsolę 3DS zatytułowany "Fire Emblem Echoes: Shadows of Valentia", w którym zachowano większość elementów oryginału, rozbudowując dodatkowo fabułę i relacje między bohaterami.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz