Etykiety

sobota, 16 sierpnia 2025

Blue Force - recenzja

Jimmy Walls to zapewne jeden z najsłynniejszych policjantów w dziejach twórców gier komputerowych. Po tym jak po otrzymanym postrzale musiał zakończyć służbę w policji, w latach 80 związał się z Sierrą. Stworzył dla niej jedną z klasycznych serii - Police Quest, opartą częściowo na własnych doświadczeniach. W 1992 Walls opuścił Sierrę i dołączył do nowo powstałej firmy Tsunami. Jedyną grą, którą dla niej stworzył, była wydana w 1993 roku "Blue Force", stanowiąca swego rodzaju kontynuację jego poprzednich dzieł.

Główny bohater gry, Jake Ryan, to świeżo upieczony policjant. Jego ojciec również był policjantem, zginął zaś, razem z żoną, kiedy Jake był jeszcze małym dzieckiem. Nigdy nie schwytano ich zabójcy. Nasz bohater postanowił pójść w ślady ojca, gdzieś tam w tyle głowy wciąż mając silną wolę znalezienia człowieka za to odpowiadającego. Już pierwszego dnia służby, pomiędzy rutynowymi obowiązkami, Jake natrafia na ślad związany z kradzieżą dużej ilości broni z magazynu wojskowego.

 Początkowo "Blue Force" może wydawać się grą bardzo mocno zbliżoną do "Police Quest". Tak jak tam, Jimmy Walls oparł się na swoich osobistych doświadczeniach, czyniące niektóre aspekty gry bardzo wiernymi temu, jak naprawdę wygląda praca policjanta. Czyli nie wystarczy nam łapać przestępców - musimy to robić zgodnie z odpowiednimi procedurami, pamiętając także o papierkowej robocie, odpowiednich komunikatach itd. To całkiem ciekawe i przyznam, że ten akurat fragment gry spodobał mi się. Owszem, czyni on rozgrywkę w "Blue Force" trudniejszym, bo wystarczy jakiś błąd proceduralny, aby Jake pożegnał się z odznaką. Ale z drugiej strony, nadaje to temu tytułowi posmak oryginalności. 

Niestety, kwestie te schodzą na dalszy plan gdzieś tak po 1/3 gry, kiedy z policyjnej przygodówki zmienia się ona tylko w zwyczajną przygodówkę. Wygląda to tak, jakby Walls chciał tu pożenić dwa typy gier, ale niestety nie wyszło to najlepiej. Gdy kończą się kwestie typowo policyjne, "Blue Force" dość szybko grzęźnie w banale, zaś dalsza historia nie jest specjalnie interesująca. Co więcej, pewne wątki zostają urwane, tak jakby zakładano, że może się rozwiną w kolejnych częściach.

 Ponadto, "Blue Force" jest także grą krótszą i mniej urozmaiconą pod względem mechanicznym niż "Police Quest". Nie ma tu jazdy samochodem po mieście, nie ma tego dramatyzmu, nie ma też wątków bardziej obyczajowych. Potencjał jest, ale ewidentnie Walls nie potrafił go w należyty sposób wykorzystać - przykładowo, na samym początku gry mam świetny start dla wątku romantycznego, który zostaje potem całkowicie pominięty. Być może zabrakło mu właśnie obok paru bardziej doświadczonych kolegów z Sierry, którzy pokazaliby mu, co i jak można zrobić lepiej.

Nie da się natomiast wyłącznie na Wallsa zrzucić już kwestii czysto technicznych. Choć grafika w "Blue Force" jest, jak na swoje lata, niezła, to sama gra jest dość powolna - nasz bohater rusza się ospale i przechodzenie niewielkich nawet dystansów potrafi sporo zająć. Mapa miasta jest duża, ale co z tego, skoro jest na niej raptem kilka miejscówek, w dodatku bardzo małych. Niby jeździmy motorem, ale cała ta jazda polega na wsiadaniu na motor, wybraniu celu i tyle. Pochwalić natomiast mogę menu przedmiotów i akcji - zrobione bardzo wygodnie i bardziej intuicyjne nawet niż w wielu grach Sierry.

 Gra opiera się na klasycznej wówczas dla gier przygodowych mechanice point and click, z tym, że z racji tematyki, nie jest to gra aż tak nastawiona na kombinowanie z przedmiotami jak np. King's Quest czy Larry. Szczególnie dotyczy to pierwszej połowy rozgrywki, gdzie na dobrą sprawę operujemy wyłącznie naszym służbowymi ekwipunkiem, dopiero w drugiej połowie "Blue Force" zbliża się do klasycznego szukania i używania przedmiotów. 

"Blue Force" nie zostało przyjęte szczególnie entuzjastycznie. Krytycy dostrzegali, że produkcja ta próbuje naśladować tytuły Sierry, ale od chęci do faktycznie umiejętnego naśladownictwa droga daleka. Dostrzegano potencjał, ale wytykano liczne wady, które sprawiały, że gra pozostawała mimo wszystko cieniem tego, co wydawała konkurencja. Przełożyło się to na słabą sprzedaż tego tytułu i brak jakiejkolwiek kontynuacji. Po jej stworzeniu Walls opuścił zresztą Tsunami.

 Trzeba uczciwie przyznać - "Blue Force" jest cokolwiek przeciętną grą. Mogła być lepsza, gdyby pracowała nad nią bardziej doświadczona ekipa. Niezłe rozwiązania dotyczące samej obsługi nie równoważą ślimaczącej się rozgrywki oraz braku jakiegoś takiego motywu, który by nas faktycznie napędzał i motywował do dalszej gry. Nie jest to ani udana gra policyjna, ani też udana gra przygodowa.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz