Po bardzo przyjemnej przygodzie, jaką było „Polowanie na
Golluma”, nabyłam kolejny odcinek „Cieni Mrocznej Puszczy” dość szybko. Tym
razem było to „Starcie u Stóp Samotnej Skały”. Podążając za Gollumem, drużyna
dociera w okolice Samotnej Skały, gdzie pojawiła się zgraja trolli. Naszym
zadaniem będzie poradzić sobie z nimi. Już teraz zapowiadam, że nie będzie to
prosta rzecz. „Starcie…” jest jedną z trudniejszych i bardziej podstępnych
przygód, z jakimi miałam do czynienia w tej grze.
Zacznijmy od zawartości pudełka. Składa się na nią łącznie
sześćdziesiąt kart. Nowym bohaterem jest Frodo Baggins, przyporządkowany sferze
Ducha. Jego statystyki są raczej niskie, wytrzymałość zatrważająco wręcz mała
(2), ale rekompensuje to świetna zdolność specjalna, pozwalająca zamieniać
obrażenia w punkty grozy. Tym sposobem słabiutki Frodo może stać się główną
„tarczą” drużyny. Nastepnie otrzymujemy trzy karty „Pieśń Mądrości” –
kolejne z serii kart „szarych”,
pozwalające pozyskiwać zasoby innych rodzajów. Te dodają zasoby ze sfery
Wiedzy.
Dwadzieścia cztery karty to nowe karty dla poszczególnych
talii – każda otrzymuje dwie karty po trzy sztyki każdej. Sfera Wiedzy
otrzymuje bardzo dobrą „Płonącą Gałąź”, anulującą efekty cienia. „Długobrody
Kartograf” jest raczej słabym sprzymierzeńcem. Sfera taktyki dostaje dość
przeciętnego „Beoringa Pszczelarza” i
przydatny dodatek „Urodzony w Chmurach”, pozwalający cofnąć sprzymierzeńca, do
którego dołączono ów dodatek, na rękę. Od razu przyszło mi do głowy, co można
robić tą kartą w połączeniu z np. Gandalfem, tym bardziej, że „Urodzony…” ma
zerowy koszt. Sfera Ducha została potraktowana niezbyt dobrze – przeciętny
sprzymierzeniec „Eomund” i także średnio przydatna karta „Nie jestem
obcoplemieńcem”, dodająca postaci cechę „Rohan”. Ci, którzy grają sferą
Przywództwa będą się cieszyć z dobrego „Ostrzeżenia Dunedainów”, podnoszącego o
1 obronę. „Drugie Śniadanie” już tak przydatne nie jest.
Wyprawa składa się z dwóch kart. Pierwsza, „Misja
Grimbeorna” to przygotowanie, zaś druga – „Przeciw Trollom”, to mordercza walka
z czterema silnymi trollami, które wchodzą do walki na raz. Każdy ma jakąś
wredną zdolność specjalna. Sprawia to, że zbyt osłabiona poprzednimi starciami
drużyna można zostać przez nie zmieciona błyskawicznie. Jakby tego było mało,
do gry włączono 4 karty „Pochwycony”. Używa się po jednej na każdego gracza,
ale podczas walk z trollami może pojawić się ich więcej. Postać, do której
zostaje przydzielona karta „Pochwycony”, nie może robić dosłownie nic. Wśród
kart wyprawy znajduje się także „Grimbeorn Stary”, który dołączy do drużyny po
umieszczeniu na nim co najmniej 8 punktów zasobów. To bardzo mocny
sprzymierzeniec, wydaje mi się właściwie niezbędny, aby móc z powodzeniem
zakończyć tę przygodę. Podczas moich rozgrywek, tylko w towarzystwie Grimbeorna
udawało mi się czasem wygrać, choć i tak nigdy nie było to proste.
Talia spotkań składa się z trzech zestawów. Dwa z nich to
pochodzące z podstawki „Dzikie Krainy” i „Podróż w dół Anduiny”, trzeci to
właśnie „Starcie u stóp Samotnej Skały”.
Wśród nowych kart jest tylko jeden przeciwnik – „Błotna Żmija”. Niestety,
wystarczy jedno zadane przez nią obrażenie, by postać zginęła. Gdy brak nam
sprzymierzeńców do poświęcenia, Żmija może się okazać wyjątkowo nieprzyjemnym
przeciwnikiem. Reszta kart nie należy na szczęście do jakoś szczególnie
szkodliwych. Głównym zagrożeniem w tej przygodzie są dla nas cztery finałowe
trolle i to nieszczęsne „Pochwycony”.
Oceniając „Starcie u stóp Samotnej Skały”, mogę powiedzieć,
że jest to przygoda, która w wersji jednoosobowej na pewno sprawi sporo
trudności, szczególnie pod koniec, dlatego bardziej naddaje się ona dla tych,
którzy we „Władcę Pierścieni” grają w wariancie dwuosobowym. Zbyt łatwo tutaj w
finale wpaść w sytuację, z której jedna drużyna nie będzie w stanie pomyślnie
wybrnąć. Da się to zrobić, ale z mojego doświadczenia mogę powiedzieć, że
jednak szkoda nerwów. Dlatego polecam „Starcie…” przede wszystkim do gry
dwuosobowej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz