Etykiety

sobota, 5 października 2024

Teenagent - recenzja


Coś sprawia, że z banków w Europie znika złoto. Nawet organizacja RGB, która specjalizuje się w wyjaśnianiu takich dziwnych i niecodziennych spraw, okazuje się bezsilna. Jej zdesperowany szef decyduje się na krok z pogranicza szaleństwa - nakłania wróżkę, aby losowo wybrała kogoś, kto zostanie agentem i rozwiąże tę sprawę. "Szczęśliwym wybrańcem" okazuje się nastoletni Mark Hopper. Zabrany do siedziby RGB, dostaje propozycję nie do odrzucenia. Ma zostać przeszkolony, a następnie odkryć, kto odpowiada za kradzieże.

Wydana w 1995 gra "Teenagent" uchodzi za jeden z kamieni milowych polskiego przemysłu gier. Była jedną z pierwszych polskich "dużych" produkcji na komputer szesnastobitowe. Wcześniej nasi wydawcy skupiali się na "mniejszych" maszynach, takich jak Atari czy Commodore. Wydając "Teenagent" firma Metropolis Software otwierała tym samym nowy rozdział w dziejach naszego rynku (wcześniej wydała opartą o zdjęcia grę "Tajemnica Statuetki").

Trudno mi dzisiaj oceniać tę grę przez pryzmat sentymentu, a tak pewnie wielu robi. Cóż, ja w tamtych czasach nie grałam jeszcze w gry komputerowe. Dlatego pisze o "Teenagencie" bez tego bagażu emocji. Jest to klasyczna gra przygodowa typu "weź przedmiot i użyj go", których złota era powoli dobiegała końca w chwili premiery tej pozycji. Gra nie miała ambicji w jakiś sposób naruszania schematów gatunku. Powiedziałabym nawet, że trzymała się najprostszych z nich. Na tle ówczesnych pozycji zachodnich wypadała całkowicie przeciętnie i nie miała zbytnio szans, by znimi konkurować.

Największą siłą "Teenagenta" jest bez wątpienia humor. Jest to gra wesoła, bohatera dość często rzuca uroczymi sucharami, a całość utrzymana jest w lekkim, absurdalnym nieco klimacie. Jednocześnie autorom udało się utrzymać pewien poziom, nie ma tu pospolitego chamstwa, jak w innych polskich grach z tamtej epoki - "Rezerwowych Psach" czy "Franco: The Crazy Revenge". Co więcej, są tu nawet momenty, kiedy autorzy gry śmieją się z samych siebie.

Trochę słabiej wypada rozgrywka - "Teenagent" niczym nie zaskakuje. Jest to gra bardzo ograniczona, nie ma tu niczego poza klasycznym znajdowaniem przedmiotów i używaniem ich. Byłam zaskoczona, że twórcy nie pokusili się choćby o jedną zagadkę logiczną, typu układania odpowiednich elementów, puzzli czy tego rodzaju łamigłówek. Nie ma tu także czasówek ani jakichś fragmentów zręcznościowych. Nie ma nawet możliwości, aby zginąć czy się zaciąć. W porównaniu z przygodówkami zachodnimi robionymi przez np. Sierrę już w latach 80, nie mówiąc o późniejszych, wygląda to cokolwiek biednie.

Zadania, jakie stoją przed graczem, są zróżnicowane pod względem trudności. Powiedziałabym, że "Teenagent" całkiem nieźle złapał balans. Mamy rzeczy proste i oczywiste (np. naostrzenie sierpa na kamieniach studni, a potem wycięcie nim kolczastych krzaków), mamy kilka takich, które zmuszą mózg do sporego wysiłku (np. zrobienie strzałki z szyszki, pióra i igły). Irytować może, że gra nie daje nam w zasadzie żadnych wskazówek ani podpowiedzi co do dalszych działań. Dobrze, że lokacje są na tyle niewielkie, iż nie będziemy biegać po ogromnym świecie w te i na zad.
Akcja toczy się w trzech oddzielnych lokacjach, obozie szkoleniowym, wiosce i posiadłości. Nie są one rozbudowane, ale od strony wizualnej prezentują przyzwoity, jak na swoje czasy, poziom. Animacje nie porywają, ale też nie żenują, ot są po prostu średnie Trochę gorzej wypada muzyka - może w swoich czasach niezła, ale dzisiaj raczej męcząca, zwłaszcza, kiedy próbujemy nad czymś myśleć, a tu leci nam zapętlony, krótki motyw z midi. W grze pojawia się kilka innych postaci, ale nie ma ich zbyt wiele, a interakcja z bohaterem jest nieznaczna.. Pod względem fabuły "Teenagent" nie ma zbyt wiele do zaoferowania, może trochę szkoda, bo gra miała potencjał. Tak naprawdę cała fabuła to początek i finał rozgrywki, w środku dzieje się niewiele.

Obecnie gra dostępna jest za darmo na GOGu i to w wersji wydanej w latach 90 na CD (była pierwszą polską produkcją tak wydaną). Dorzucono tam głosy dla wszystkich postaci - niestety, jakość dubbingu nie powala, widać, że robili go amatorzy, będący kolegami wydawcy, a nie profesjonalni aktorzy głosowi. Myślę, że udostępnienie jej za darmo jest dość uczciwym podejściem. To tytuł, który ma swoje miejsce w historii, ale jako gra jest w sumie mocno przeciętny, co nawet w czasach jego wydania przyznawali już recenzenci. Mimo pewnego sukcesu komercyjnego nie doczekał się kontynuacji, zupełnie jakby wydawca był świadomy, że gra była już archaiczna i ewentualna kontynuacja wymagałaby stworzenia czegoś dużo bardziej rozbudowanego.

1 komentarz:

  1. Jedna z najlepszych polskich przygodówek ever i jedna z moich ulubionych (choć mam wiekszy sentyment do Skauta Kwatermastera a także Księcia i Tchórza).

    OdpowiedzUsuń