Etykiety

sobota, 13 lipca 2024

Betrayed Alliance: Book 1 - recenzja

Tworzenie retro gierek to zajęcie, które darzę wielkim szacunkiem. Ich autorzy wiedzą, że tworzą tytuły dla stosunkowo niewielkiej grupy fanów, z założenia ograniczając potencjalną liczbę zainteresowanych, często nie tylko z powodu grafiki czy mechaniki, ale także np. poziomu trudności. "Betrayed Alliance" spełnia wszystkie te warunki, będąc grą tyleż dobrą i udaną, co niszową jak diabli. Zresztą, mówimy o grze, która powstała w 2024, a wygląda, jakby pojawiła się na rynku w 1990. Jest to tytuł, który powstał jako swoisty hołd dla złotych czasów przygodówek spod znaku wydawnictwa Sierra On-Line, szczególnie takich jak King's Quest czy Quest for Glory. Hołd, co muszę przyznać, niezły.

Historia rozpoczyna się, kiedy dwa królestwa toczą ze sobą wojnę i jedno z nich jest na skraju załamania. Nie mając wielkiego wyboru, jego władca decyduje się na warunki zwycięzcy, wśród których kluczowym jest oddanie księżniczki z pokonanego kraju za żonę władcy wygranego. Wszystko jest gotowe, kiedy nagle okazuje się, że księżniczka została porwana. O przestępstwo to zostaje obwiniony jeden z dowódców. W ostatniej chwili zostaje magicznie uratowany przez wierzącego w jego niewinność czarodzieja. Ten zleca mu zadanie odkrycia, co stało się z księżniczką i uratowania królestwa przed zagładą. Problem w tym, że rzucony nagle czar przeniesienia pozbawił naszego bohatera części pamięci.

"Betrayed Alliance" zaczyna się całkiem nieźle. Niestety, w trakcie gry zbytnio nie posunie się do przodu. Ale to raczej typowe dla gier z czasów, do których nawiązuje ten tytuł, tam zwykle fabuła była na początku i na końcu. Zaznaczmy, że w trakcie rozgrywki dowiemy się sporo o świecie, ludziach itd, ale do przełomowych wydarzeń musimy poczekać do właściwie samego końca. To chyba największa wada tej produkcji. Bo już np. obsada wypada całkiem nieźle.

Jeśli chodzi o mechanikę, to jest ciekawiej. Zasadnicza część rozgrywki to klasyczna przygodówka a'la Sierra z końca lat 80, obsługiwana z poziomu parsera, czyli ręcznie wpisywanych komend, z paroma drobnymi udoskonaleniami. Ale oprócz tego gra nawiązuje miejscami do Quest for Glory, czyli zdarzają się elementy RPGowe, choć trzeba podkreślić, że jest ich o wiele mniej niż w tamtej serii, stanowią swego rodzaju dodatek, wykorzystywany w kilku momentach rozgrywki jako urozmaicenie. Zagorzałych fanów Quest for Glory może to rozczarować, ale oni nie mają na co narzekać, bo dostali w końcu swoje własne gry, takie jak Quest for Heroine czy Quest for Infamy. 

Poziom trudności "Betrayed Alliance"nie jest niski - gra stawia dość wysokie wymagania, plusem jest aż kilka dodatkowych elementów, których wykonanie nie jest niezbędne ale daje nam dodatkowe punkty (jak np. zebranie wszystkich książek czy figurek planet). W grze pojawia się także kilka łamigłówek. Ogólnie, bawiłam się bardzo dobrze, choć nie kryję, były i momenty zwątpienia. Nie ma tu natomiast elementów wymagających szczególnej zręczności. Przyjemne jest to, że niektóre z zagadek wprost nawiązują do innych gier Sierry, a w jednej z lokacji możemy nawet spotkać najbardziej znanych bohaterów gier tegoż wydawnictwa.

Natomiast wykonanie od strony technicznej to już mała perełka - bo owszem, gra wygląda jak z czasów sprzed grafiki VGA, ale prezentuje naprawdę ładną i dopracowaną szatę wizualną, którą doceni każdy fan takich retro pozycji. W grze nie znalazłam żadnych bugów czy błędów. 

Tak, ta gra mocno jedzie na nostalgii - ale poza tym jest po prostu udaną pozycją. Nosi podtytuł "Book 1", gdyż z założenia jest początkiem całej historii - choć trzeba podkreślić, że jest samodzielną grą. Ukazała się całkowicie za darmo. W chwili, w której to piszę, jest dostępne już demo drugiej części i pozostaje nadzieja, że doczekamy się jej pomyślnego ukończenia, co w świecie gierek fanowskich nie jest takie znowu oczywiste. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz