Etykiety

wtorek, 10 listopada 2020

Ys II: Ancient Ys Vanished - Final Chapter - recenzja



Zniszczenie Dark Facta wcale nie zakończyło opowieści - już końcówka Ys 1: Ancient Ys Vanished wyraźnie to sugerowała. I oto obserwujemy, jak Adol budzi się. Jest w nowym, obcym miejscu, zaś dziewczynka, która go odnalazła, odpowiada, że znajdują się w Ys. Czyli kraina, która miała zostać zniszczona wieki temu, jednak istnieje? Czy Adol przeniósł się w czasie? A może po prostu historia, którą znał, wcale nie była do końca prawdziwa?

Druga część serii Ys, zatytułowana "Ys II: Ancient Ys Vanished - Final Chapter", ukazała się rok po wydaniu swojej poprzedniczki. Była jej bezpośrednią kontynuacją fabularną, co wśród gier nie było wtedy tak powszechne. Nawet, jeśli zdarzały się kontynuacje, to zwykle były luźno ze sobą powiązane, ale najczęściej łączył je co najwyżej świat. Tutaj natomiast gra zaczynała się w momencie finału poprzedniczki i stanowiła logiczny ciąg dalszy tamtej historii. Jak wspomniałam przy okazji recenzowania Ys I - istotnym wkładem tej serii w rozwój gier RPG było położenie nacisku na opowieść. I choć dziś pewnie przedstawiona tu historia nie robi na graczu specjalnego wrażenia, to w swoich czasach była wzorem do naśladowania dla wielu innych tytułów.

Gra zachowała identyczną mechanikę jak poprzedniczka, wprowadzając kilka drobnych dodatków. Adol może się posługiwać magia - jej pasek się odnawia cały czas (a nie tylko w wybranych miejscach, jak w przypadku HP), ale za to zmniejsza się wraz z każdym użytym zaklęciem - krótko mówiąc, im częściej używamy czarów, tym bardziej zmniejsza sie ich ogólna pula. Dobór czarów jest też ciekawy - poza  typowymi kulami ognia czy teleportem, mamy też czary pozwalające oszukiwać wrogów czy wykrywające ukryte miejsca. Magia zmienia też dość mocno rozgrywkę - są momenty, kiedy będziemy właściwie nie korzystać z miecza, strzelając na lewo i prawo ogniem, przez co może to wyglądać jak jakaś strzelanka. Ale spokojnie, gra bardzo szybko uczy nas szacunku dla miecza jako podstawowej broni.

Tym, czym Ys 2 różni się najmocniej od YS 1, jest rozmiar i czas gry. Przejcie drugiej części zajęło mi ze dwa - trzy razy tyle, co jej poprzedniczki. Świat jest o wiele większy, lokacje - dalece bardziej rozbudowane, a i zagadek przybyło, przez co czeka nas dużo więcej biegania. Tu na szczęście przychodzi z pomocą magia teleportacji, która na pewnym etapie rozgrywki czyni komunikację o wiele szybszą i wygodniejszą. W grze pojawia się także sporo więcej postaci, głównie zupełnie nowe, ale kilka starszych też mignie nam miejscami.

Kolejna, szybko wyczuwalna różnica, to poziom trudności. Ys 2 jest o wiele trudniejszy - żadne z bossów w Ys 1 nie sprawił mi nawet w połowie takich kłopotów jak Zava w tej części. Do walki z nią podchodziłam kilkanaście razy, niejeden raz zdrowo expiąc i rozwijając postać. Nawet szeregowi przeciwnicy potrafią nam nieźle zaleźć za skórę, strzelając albo po prostu występując w większych grupach. Pojawiają sie także i tacy, którzy są częściowo odporni na nasze ataki. Zdecydowanie, Ys 2 wymaga od gracza o wiele więcej. Gra także wymaga o wiele częstszego grindowania - zwłaszcza w drugiej połowie. O ile w jedynce mogliśmy zdobyć maksymalnie 25 poziomów, tak tu jest ich aż 55.

Gra zebrała w swoich czasach bardzo wysokie noty - chwalono złożoność, rozbudowanie wątków fabularnych jak i dynamikę rozgrywki. Wielu wskazywało, że jest ona lepsza od wydanego w tym samym czasie, kultowego dziś "Legend of Zelda". Co ciekawe, wysokie oceny zebrała także muzyka, znacznie wyróżniająca się ponad typowe dla gier z tamtych lat buczenie.

Ys 2, podobnie jak poprzedniczka, doczekało się bardzo wielu reedycji i portów, z których jest w czym wybierać. Są dostępne także wersje na PC, co wśród japońskich gier wcale nie jest takie powszechne. Ja grałam w remake na konsolę Nintendo DS, który został nieco rozbudowany względem pierwowzoru, głównie jeśli chodzi o fabułę, dodanie scenek animowanych itd. Polecam też bardzo ładnie zrobioną wersję na konsolę PSP, chyba najlepszą ze wszystkich, jeśli chodzi o grafikę. Interesujące może być to, że gra doczekała się także swojej animowanej adaptacji, zatytułowanej "Ys 2: Castle in the Heavens".

Ys 2: Ancient Ys Vaniashed - Final Chapter" dało mi więcej frajdy niż poprzedniczka.  Oczywiście, nie jest to gra bez wad - jest tu kilka momentów, gdzie trzeba po prostu mocno grindować, większość bossów można pokonać tylko w jeden sposób. Ale i tak bawiłam się nieźle. Rozgrywka wymagała nieco główkowania (choć bez przesady, to w końcu nie ten typ gier...) i była akurat idealnie zbalansowana pod względem trudności (grałam na poziomie "normal"). Jeśli więc przeszliście część pierwszą, polecam zagrać i w drugą. Rozczarowania być nie powinno.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz