Etykiety

niedziela, 30 sierpnia 2020

Legend of Grimrock 2 - recenzja


Każdy, kto śledzi moją stronę, wie, że mam sporą sympatię do gier z gatunku dungeon crawl. Nic zatem dziwnego, że kiedy zagrałam w pierwszą część Legend of Grimrock, to mimo pewnych uwag, byłam bardzo zadowolona. Wiedziałam już wtedy, że jest część druga. Jako że jednak takich gier na rynku nie ma znowu aż tak wiele, to postanowiłam, że dam sobie trochę czasu. Minął nieco ponad rok i zdecydowałam, że nie ma co czekać dłużej, odpaliłam drugą część gry.

Tak jak w pierwszej części, fabuła nie funduje nam jakiegoś złożonego i bogatego w historię wprowadzenia. Obserwujemy statek, na którego pokładzie znajduje się klatka z czwórką więźniów. Statek rozbija się u brzegów wyspy, a klatka z naszymi bohaterami ląduje na plaży. Nie mający niczego, zbierając wszystko, co znajdą po drodze, rozbitkowie wydostają się z plaży, by znaleźć osobliwą wiadomość od kogoś, kto podpisuje się jako Władca Wyspy. List ten jednak nie niesie za sobą nadziei - a raczej kolejne groźby.

Od razu zacznę od narzekania. Oczywistym dla mnie było, że w drugiej części gry nastąpi postęp. I postęp ten niewątpliwie nastąpił na wielu polach. Niestety, próżno go szukać tam, gdzie sama zwracam zwykle dużą uwagę - czyli w w fabule. Pierwszy Legend of Grimrock miał ją raczej szczątkową. Niestety, druga część zachowała tę konwencję. Podczas rozgrywki nie poznamy żadnej wciągającej opowieści, nie będziemy odkrywać sekretów i rozgrywać tajemnic wyspy. Wszystkiego dowiemy się dopiero na końcu. Ktoś powie, że to wierność konwencji. A ja się nie zgadzam. Takie gry jak "Ultima Underworld II", "Lands of Lore" czy "Strange Journey" w końcu świetnie pokazują, że da się stworzyć udanego dungeon crawla z naprawdę ciekawą historią.

Żal mi tego o tyle, że praktycznie pod każdym innym względem "Legend of Grimrock 2" błyszczy. Twórcy poszli trochę śladem klasyków gatunku, czyli "Eye of the Beholder" - o ile pierwsza część nawiązywać mogła do "Eye of the Beholder 1", tak druga wyraźnie inspiruje się "Eye of the Beholder 3: Assault on Myth Dranor". Tak jak i tam, mamy tu zerwanie z trzymaniem gry wyłącznie w lochach, mamy nieliniowy sposób przechodzenia gry, eksplorację otwartych lokacji, podwodne wędrówki - tyle, że oczywiście wszystko to jest zrobione lepiej (bo trzeci "EotB" ma, nie do końca może zasłużoną, opinię najsłabszej części cyklu).

Przede wszystkim - różnorodność. W jedynce chodziliśmy tylko po lochach - tutaj mamy zaś lasy, plażę, bagna, ruiny, a dodatkowo oczywiście lochy, kopalnie, budynki itd. Dzięki temu gra jest o wiele mniej monotonna. Co więcej, poszczególne lokacje różnią się wyraźnie od siebie i po prostu czuć, że jesteśmy gdzie indziej. Walki na otwartej przestrzeni wymagają od nas innej taktyki niż walki w ciasnych korytarzach. Szumią drzewa, słyszymy uderzanie fal, stworki potrafią schować się do wody lub też z niej wyjść... Co więcej, na otwartych zdarza się nawet respawn potworów. Muszę przyznać, że klimat świata został wykreowany zgrabnie. Gdybym mogła narzekać, to może na to, że ten świat jest taki pusty - nie spotkamy tu żadnych NPCów, nie czekają nas żadne rozmowy, wydarzenia itd. Nawet jeśli fabularnie jest to uzasadnione, to trochę szkoda.

Grę przechodzimy też mniej liniowo - oczywiście, poziom trudności poszczególnych lokacji do pewnego stopnia określa kolejność ich zaliczania, ale nie jest to kolejność absolutnie wymagana. Czasami możemy też ominąć pewne trudniejsze fragmenty i zaliczyć je później. Mamy też  możliwość nurkowania - w ten sposób odkrywamy nowe skarby, tajemnice, a czasami jest to po prostu jedyna opcja aby gdzieś dotrzeć. System teleportów oraz skrótów pozwala nam natomiast dość szybko przemieszczać się między obszarami bez konieczność długiego biegania tu i tam.

Mechanika w zasadzie nie uległa poważniejszym zmianom. Dodano nieco więcej możliwości w obrębie tworzenia postaci, ale to tyle. System walki, magii itd - tu mamy to, co już znamy, łącznie z kwestiami, które mogą budzić kontrowersje u mniej oldschoolowych graczy, takimi jak kwestia jedzenia. Z nowych rzeczy dostaliśmy ledwie kilka detali - możliwość kopania w ziemi celem poszukiwania skarbów, pływania pod wodą, posługiwania się liną, by schodzić bezpiecznie niżej itd.

Do zmian doszło natomiast w obrębie trudności gry. Co prawda gra oferuje nam trzy poziomy trudności i kilka dodatkowych opcjonalnych utrudnień, ale tak czy inaczej, nawet w swojej podstawowej postaci, "Legend of Grimrock 2" stawia dużo poważniejsze wyzwanie niż prosta, w gruncie rzeczy, jedynka. Wyzwanie to dotyczy kilku aspektów - po pierwsze, wrogowie zrobili się trudniejsi, jest ich więcej, a na dodatek mamy w grze bossów, którzy naprawdę potrafię zaboleć. Trudno się tu czuć bezpiecznie - czasami dopiero jakaś akcja sprawia, że w bezpiecznej pozornie lokacji zaczyna roić się od wrogów. Ale to i tak figa w porównaniu z zagadkami. Tych jest nie tylko więcej, ale i stały się bardziej różnorodne oraz zdecydowanie bardziej zaawansowane. To do pewnego stopnia wada - bo niestety autorzy nie zadbali należycie o udostępnienie jakichś sensowniejszych podpowiedzi. Te obecne w grze są bardzo ogólne, a czasami wręcz mylne. Kilka razy naprawdę poważnie się na nich zacinałam.

Do oprawy technicznej trudno mi się przyczepić - gra jest po prostu bardzo ładna. Świat wygląda różnorodnie, potwory animowane są nieźle. Oczywiście, to nie jest szaleństwo z gier AAA, na ich tle "Legend of Grimrock 2" pozostaje pozycją mocno budżetową, ale jeśli chodzi o swój gatunek, to wyrasta ponad przeciętność. Ciekawostką jest zmiana pór dnia - aż do kompletu by się chciało dostać jeszcze zmianę pogody. Animacje początkowe i finałowe cieszą oczy, szkoda, że nie zafundowano jeszcze paru takich scen w trakcie rozgrywki.

I tu dochodzimy do tego, co dla wielu może być problemem - "Legend of Grimrock 2" jest grą hardcorową. Porównałabym ją nieco może na wyrost do "Dark Souls". Poziom trudności, który jednych zachwyci, drugich zapewne rozeźli i odstraszy. Szczególnie, że brak tutaj jakiejś takiej kotwicy fabularnej, czegoś, co by nas ciągnęło przez całą grę i motywowało do dalszego odkrywania tajemnic. Oczywiście, dla fanów dungeon crawli to nie będzie problem. Ale dla ludzi, którzy na co dzień nie sięgają po takie gry - to może już być ściana.

Początkowo "Legend of Grimrock 2" miało być wydane jako DLC do jedynki, ostatecznie jednak zdecydowano się na stworzenie nowej gry, co było dobrym pomysłem. Gra praktycznie pod każdym względem rozwinęła pomysły z jedynki i przewyższyła ją, zyskując pochlebne recenzje. Szkoda w sumie, że mimo sześciu lat od jej wydania nie powstał nadal ciąg dalszy - bo liczę po cichu, że "Legend of Grimrock 3", jeśli kiedykolwiek zobaczy światło dzienne, nadrobi te braki o których pisałam. Wówczas miałby szanse stać się najlepszą grą w dziejach gatunku. A jeśli tego nie zrobi? Cóż, pewnie i tak będzie całkiem udaną pozycją.

4 komentarze:

  1. Powód dla którego nie zagram w Grimrocki ? Zagadki. Niecierpię zagadek w cRPG. Od zagadek są przygodówki. Erpegi są od rozmów i tłuczenia po ryju. Ja wysiadam. Szkoda.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja właśnie uwielbiam pasjami gry, które łączą jedno i drugie. Dla mnie to wręcz ideał.

      Usuń
    2. A przy okazji, zobacz co wskrzesili: https://www.insimilion.pl/

      Ale forum póki co nie działa.

      Usuń
    3. O proszę! Ale ostatnie aktualizacje z 2016, jak widzę. Niemniej, dla mnie to już zamknięty rozdział.

      Usuń